1. Medyk, jest żołniarzem jak każdy inny, jak zginie to zginie i oddział jest bez medyka. Dowódca nie może wyznaczyć innego medyka bo sam nie jest w stanie przeprowadzić mu szkolenia medycznego w 2min:) Ale tak poza żartami. To jest wojna więc jak medyk ginie, to ginie. Oddział kontaktuje się ze sztabem i tam będą zapadały decyzja co dalej. Ranni pozostają rannymi, lekko rannego można przenosić pod ramie. Ciężko rannego można zabrać na noszach, jeżeli takowe oddział posiada, albo se je z czegoś zrobi. Jeżeli ciężko ranny nie zostanie opatrzony w przeciągu 10min to ginie, zakłada odblaskową kamizelkę i sio do bazy. Medyk może sobie sam opatrzeć rane lekką.
2. Jak zginie dowódca, to zginie, też żołnierz. Chłopaki liczę też na waszą błyskotliwość! Przecież jak w ferrorze walki zginie dowódca oddziału który jest w tereni, to ktoś tymczasowo przejmie jego dowódctwo (najstarszy, najlepszy.....). Kiedy sytuacja się uspokoi oddział kontaktuje się z bazą i zapadają decyzje co dalej.
3. Jeżeli chodzi o dobijanie rannych, to powiem tak.... jest to metoda łatwa lech chamska. Raczej robisz wszystko żeby kolega przeżył niż zginął. Jeżeli chodzi o medyka walczącego: mam nadzieje że dowódcy (których wyznaczę) będą mądrze dowodzić i najcenniejszych ludzi nie będą pchali na pierwszy ogień. Pozatym jak medyk słyszy przenikliwy wrzask MEDYK, to przestaje strzelać wyciąga za fraki rannego z lini ognia i go opatruje.
Na resztę pytań odpowiem potem...