przez Pmk » 2012-04-18, 21:49
Zgodnie z życzeniem:
Godzina 09:26
14 kwietnia 2012
Gdzieś na terenie WRL
- Kontakt!
Równocześnie z okrzykiem padły strzały. Pierwszych dwóch żołnierzy Nordystanu należących do kolumny przeciskającej się z trudem przez zarośla próbowało znaleÂźć ukrycie przed pociskami przeciwnika, podczas gdy pozostali zajęli przygodne pozycje w gęstwinie. Kaemista wyskoczył z zagajnika i przeskoczył przez znajdującą się dalej piaszczystą drogę, biegnącą prostopadle do dotychczasowego kierunku marszu. Szarpnął kilka razy rączkę zamka i uruchomił zablokowaną broń. Z zarośli było słychać krzyki atakujących.
- Mam tu jednego KIA i jeszcze paru w krzakach!
W gęstwinie trwała wymiana ognia. żołnierz z kaemem przesunął się w stronę drogi biegnącej prawie równolegle do ostatniej osi marszu kolumny. Na otwartej przestrzeni widać było jednego nieprzyjaciela a w zaroślach słychać było jeszcze dwóch. Nagle zapadła cisza.
- Tam są w krzakach!
Lufa ciężkiej broni plunęła ogniem w nieprzyjaciela Nordystanu. Przez chwilę słychać było tylko jazgot kaemu i grzechot łusek oraz ogniwek taśmy amunicyjnej spadających dookoła. Krzaki zasłoniła chmura poderwanej ziemi i strzępków drzewostanu. Nagle ogień ustał. Z rozgrzanej lufy kaemu unosił się dym. Widoczne poprzednio czerwono-żółte emblematy WRL zniknęły w zaroślach. żołnierz z ciężką bronią rozejrzał się dookoła. Nie było więcej celów. Cofnął się więc za piaszczystą drogę i zaczął zakładać nową taśmę z amunicją.
Nawigator padł, gdy ugięła się pod nim noga. Z przestrzelonego lewego uda intensywnie płynęła krew. Mężczyzna sięgnął do lewej, naramiennej kieszeni bluzy i niezgrabnie wyciągnął pakunek. Drżącymi palcami wyciągnął stazę taktyczną i założy ją na udo powyżej rany. ściągnął mocno do ustania krwawienia. Próbował sięgnąć po opatrunek osobisty, ale opaska uciskowa zaczęła się zsuwać. Krew ponownie zaczęła wypływać z rany. Chwycił stazę i ponownie zacisnął na udzie Opatrunek leżał poza zasięgiem jego ręki. Zacisnął zęby. Przyciągnął hełm. Wyciągnął przypiętą do niego tubę z morfiną i wbił ją w prawe, zdrowe udo.
Zrobiło się jakby cieplej.
A świat stracił nieco na ostrości.
Teraz mógł tylko czekać na ratunek.
Od swoich lub… wroga.
,, Oj, nie dobrze, chyba nas otoczyli’’ pomyślał radiotelegrafista wciskając się głębiej w ziemię. ,, Ale przez ich krzyki łatwiej ich zlokalizować.’’
Leżał płasko na ziemi pomiędzy choinkami. Słychać było strzały i okrzyki wroga. Górą szły pociski wystrzeliwane przez nieprzyjaciela z obu stron. Za nim leżał medyk. Z przodu czołgał się ich strzelec wyborowy. Przysunął się do radiooperatora.
- Cofaj się, będą cię osłaniał – wyszeptał cicho.
- Czekaj, mam robotę – odpowiedział łącznościowiec, po czym
Zaczął wyciągać radiostacje i zmieniać ustawienia ich częstotliwości.
Obok zaczął strzelać medyk. Strzelec natychmiast podniósł karabin i również otworzył ogień nad radiotelegrafistą. Ten skończył zabawę z radiami i wyciągnął tabele kodów oraz częstotliwości. Podarł je na kawałki, po czym wcisnął w ściółkę. Odetchnął z ulgą.
- Możemy się ruszyć, idę – wyszeptał do mikrofonu radia łączności wewnętrznej pododdziału. Odczołgał się kilka metrów. Obrócił się w stronę przeciwnika.
- Ku..a, moja mapa.
Zgrzytając zębami ruszył z powrotem po złośliwy przedmiot, który leżał nieopodal zakopanych kodów.
- Nie właÂź mi pod lufę – wyburczał strzelec.
Radiotelegrafista zgarnął mapę i wepchnął do kieszeni. Odczołgał się ponownie w tył.
Nagle zapadła cisza. Którą szybko rozdarł hałas czyniony przez przeciwnika przebijającego się przez choinki.
Zatrzymała go skutecznie krótka seria z niewielkiej odległości oddana przez medyka.
- Ała, ała, kurwa, ała! (cytat orginału, nie mogłem się oprzec :] )
Po tym gwałtownie się uspokoiło. Ucichły strzały broni przeciwnika. żołnierze Nordystanu leżeli cicho w napięciu oczekując nadejścia przeciwnika.
- Tam są w krzakach! – krzyknął ktoś po drugiej stronie choinek.
Radiotelegrafista ścisnął mocniej swoją broń czekając na nieuniknione.
Gdzieś z lewej strony ciszę rozdarł jazgot kaemu. Przeciwnik szamotał się w krzakach na wprost.
- Uff, to uspokaja – odetchnął z ulgą.. - Jest wsparcie, więc przeżyło nas więcej.
Mimowolny uśmiech wpełzł na usta radiooperatora, gdy podnosił wyżej lufę broni.
- Jeszcze sobie powojujemy…
,,Kto przeżył, zgłaszać się.’’
Nawigator leżał na prawym boku ściskając stazę.. Krwotok praktycznie ustał, na szczęście nie była uszkodzona tętnica. Leżał więc z czołem opartym o ściółkę , która razem z suchą trawą wypełniała prawie całe pole widzenia. Nie mógł się przy tym zdecydować, czy było mu błogo ciepło czy tak naprawdę dygotał z zimna.
,,Kto przeżył, zgłaszać się.’’
Chyba było mu zimno i dygotał, ale to przecież oznaczało że jeszcze nie umarł.
,,Kto przeżył, zgłaszać się.’’
Mężczyzna chętnie poinformowałby głos w radiu o tym, że jeszcze żyje.
,,Tu Przemo, jestem’’
że kosa Mrocznego żniwiarza nie przecięła jeszcze nici jego życia.
,, Tu Feldgrau, jestem’’
że wróg odszedł i też nie odebrał mu życia.
,,Tu Bolek, jestem’’
Zgrabiała ręka szuka przycisku radia.
,,Tu Gebel, jestem’’
W końcu trafiała - chyba – na przycisk radia.
,,Tu Kufel, jestem’’
Bo to chyba jest ten przycisk.
,,Tu Przemo, jest ze mną Pmk. Ma uszkodzone radio.’’
Naciska przycisk - albo tak mu się tylko wydaje.
- Tu Edi, jestem… - wyszeptał. – Tu jestem…
Ręka ześlizguje się z przycisku.
,, Tu Feldgrau, Edi musi być blisko, słyszałem jego głos w krzakach’’
Druga ręka trzymająca stazę zaczyna się ześlizgiwać.
- Tu Gebel, znalazłem go! Bolek, szybko.
A ten głos brzmiał tak jakby był blisko.
Poczuł dotknięcie … lub może tak mu się tylko wydawało?
- Tu Bolek, mam Ediego.
Tak, to było dotknięcie. ściółka z trawą nagle zniknęła, a w zamian pojawił się niebo. Ten głos tez był jakby znajomy.
-Tu Bolek, nie jest Âźle! Wyjdzie z tego!
Bardzo znajomy…
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
J.Piłsudski