przez Pmk » 2010-09-18, 09:42
Witam,
Przemo zagadnął mnie żebym coś dodał od siebie w temacie (a ponieważ zagadywał długo…uległem). Co prawda jestem z natury małomówny (małopiśmienny), ale jak się w końcu rozkręcę…
Więc parę słów nt przemyśleń w kwestii splaty vs trafienia.
Na początek kilka przykładów (z życia wziętych):
Czujesz uderzenie w ramię, chowasz się za drzewem i obmacujesz okolice trafienia – czysto (gruby polarek/luÂźny rękaw munduru zapobiegł rozbiciu). No to naprzód.
Czujesz trafienia w przód kamizelki – na wysokości mostka. Obmacujesz okolice trafienia – czysto. No to naprzód. W bazie z konsternacją dostrzegasz (ktoś ci pokazuje) splat na jajkach. No cóż… The mist of war (mgła wojny).
Seria kulencjów z łomotem uderza w daszek maski, aż w uszach zadzwoniło. No to bohater właśnie is dead (czy jak mawia Stefan ,,Siara’’ Siarzewski – zdech). Obwieszczasz dÂźwiękowo że się już nie bawisz, łapka w górę i … No to naprzód, w drogę do trupiarni. Po drodze zwłoki stwierdzają, że śladów po farbie brak. No cóż… Powiedzmy, że hełm dał radę, ale szyja już nie…
Seria kulencjów z łomotem uderza w daszek maski, aż w uszach zadzwoniło. Obmacujesz miejsce trafienia obciągnięte siatką maskującą – no nie ma śladów krwi i płynu mózgowego. Po prostu God Mode (tzn – ktoś na górze Cię lubi). No to naprzód. W bazie ściągasz maskę, a tam pod siatką na wysokości potylicy znajdujesz farbę i skorupki kulek… No cóż… ktoś też strzelał Ci w plecy, oj nieładnie z jego strony, oj nieładnie.
Właśnie skończyliście wykańczać ostatni punkt oporu npla. Przerwa taktyczna w bezpiecznej bazie. Ktoś zauważa splata na butelce z HP przymocowanej z tyłu do pasa/pleców. No cóż, mgła wojny… Albo przez te hormony które bierzesz (na wzmocnienie mięśni coby się nie załamać pod ciężarem wyposażenia).
Czujesz uderzenie w kamizelkę między łopatkami. Oj nieładnie, ktoś zaszedł cię od tyłu… Po dokonaniu publicznej samokrytyki (Ekhem, DOSTAłEM!!) zarzucasz czerwoną szmatkę na głowę. Po wykrwawieniu się w samotności (MEDYK!!!) ruszasz do trupiarni. Tam informują cię, że zszedłeś na zawał, bo plecy masz czyste.
I tak na dobrą sprawę okazuje się wszyscy (przynajmniej w Milsimie) tak naprawdę grają na trafienia.
Poczułem trafienie – to oberwałem.
(Kwestia jak mocno i czy jest tu medyk)
A zastanawianie się, obmacywanie w poszukiwaniu splatów, itd. – w szczególności w CQB…
Chyba, że wracamy do etapu:
- Dostałeś!
- Wcale nie!
- A właśnie że tak!
- A wlaśnie że nie!
- To ja cię sprawdzę - (delikwent rusza na wrogą pozycję). – Oo, tu masz splata!
- To nie splat, to rykoszet od drzewa!
Lub
- Nooo, faktycznie nie masz, to czekaj , teraz wrócę na swoją pozycję…
Itd., itd….
Splat ewentualnie może więc pomóc w wizualizacji :]
I tyle.
Jeśli każdy, sam nie będzie uczciwy wobec siebie i innych to…
No dobrze, są jeszcze ścieracze i terminatorzy, ale to temat na inną opowiastkę.
Oczywiście można użyć argumentu że to jest paintball - a nie hitball, co nie zmieni faktu że nie jest to też splatball.
Sorry za przydługi wywód, ale ten typ tak ma.
Pozdrawiam
Pmk
PS. Ach bym zapomniał – ostatni argument – przecież to Milsim, a nie TDL ani tym bardziej PLP.
Sędziów nie ma – to my nimi jesteśmy.
Regulaminu ubiorów nie ma, wielkości splatów też nikt nie mierzy…
Limity już się przyjęły.
Więc… może to tylko bariera psychiczna?