To może czas odrobinę naświetlić jak to wyglądało od strony Chorwackiej:
1. Przybycie na miejsce:
- na parkingu wyznaczonym przez Kufla byliśmy o 08:00
- po ok. 30 min osiągnęliśmy pełną gotowość bojową - ustalone co kto i gdzie, broń schronowana - czekamy
- ok.09:25 przybywa Kufel - zaczyna się odprawa. Już na pierwszy rzut oka widać że cele wyznaczone nam na konkretne godziny są wstępnie "nie do wyrobienia". Założenie że do naszej wioski atakowanej przez Serbów mamy dotrzeć w godzinę (odległość w terenie ok.5 km) na piechotę jest mrzonką. Z rozkazami się nie dyskutuje - wyruszamy ok. 09:50
2. Droga do wioski.
- na szpicy Vojciechu za nim Kicia jako navi. Następnie ja z SAW, Skorpion i ubezpieczenie - Kuba i Benny.
- pierwszy kilometr z hakiem po drogach leśnych więc poszło szybko. Niestety drogi nie wiodły we właściwym kierunku. -Zaczynamy zasuwać na azymut. Las mieszany, gesty, śnieg - zaczyna być trudno. Do tego mróz ok.-10 st.C.
-Kicia podaje kierunek, trzeba wyjść na pola żeby ściąć drogi. Na mapie wyglądało to na pola .......
ostatnie 3 km. do wioski to męka, idziemy przez chaszcze, pozostałości sadów (chyba śliwki ??) czepia się nas wszystko jak ciernie.
3. Wioska - docieramy spóÂźnieni o ok. 2h.
-Przeszukujemy budynki, brak pojemników które były naszym celem - nie dziwota, wszędzie tropy i ślady walki. Bankowo zeszli się tu Serbowie i ktoś jeszcze.
-krótka przerwa na herbatę i ruszamy do następnego celu - fabryka chemiczna.
- Droga dobra, ubita, widoczki ładne .......... bajunia ;)
- mamy pierwszy kontakt wzrokowy - przeskoczyła 100m przed nami jakaś grupa. Wzmacniamy czujność, w tym momencie Kufel nawiązuje łączność. Będziemy mieli śmigło.
4. Przerzut pod obwodnicą - Kufel zasuwa swoim Focusem więc na raz zabiera max. 3 operatorów.
- pierwsza trójka - Vojciechu, Kicia i ja po desantowaniu przypada w krzakach i czekamy na resztę
- ku naszemu zdziwieniu śmigło nie wywala naszych tam gdzie siedzimy tylko zasuwa dalej
- nie wraca, więc z buta gonimy żeby dołączyć do naszych
- Skorpion na radiu melduje o kontakcie, chwilę potem jest po nim, wiemy ze zawiodła broń - mróz robi swoje
- zajmujemy budynek przy drodze i wypatrujemy naszych - okazuje się że jesteśmy od siebie jakieś 50m.
- przed nami jakieś przyczajone postacie
- podejmuję decyzję o podejściu, dwóch pozostałych (Kuba z Bennym), idzie flanką.
- kontakt wita ich ogniem, ruszamy szybciej żeby dać im wsparcie - strzelam do celu przede mną i ze zdziwieniem widzę że kiwa mi ręką żebym strzelał .... do Kuby i Bennego
Pokazuje że ok i nie niepokojeni podbiegamy prawie do ich pozycji. Zorientowali się za póÂźno, nie wiem czy wcześniej z uwagi na maskowanie nie widzieli Kici z mojej prawej i Vojciecha na lewej ale wbijamy się w nich klinem.
- z prawej mamy rzekę i tam Kicia ze mną ostrzeliwuje kilku (bliżej nam nieznanej nacji żołnierzy), wiemy jedynie że ONZ używa karabinków BT OMEGA z loaderami na 200kul. Więc albo dopadliśmy Serbów albo niestety walimy po Bośniakach
- kilku pada ale niestety Kicia tez obrywa w głowę - KIA
- nie mogę walić z KMu bo od mrozu zacina się loader - podaje ręcznie i staram się ogarnąć pozostałą część oddziału
- głośne komendy do Bennego i Kuby powodują że po stronie wroga lamią się szyki - jeżeli w ogóle jakieś były, teraz pojedyncze osoby odskakują i zaczynamy polowanie
- obrywam w rękę i opatrzony wracam do działań
- odskakujemy od rzeki i .... pakujemy się na flankę ONZ która strzela do naszych. Szybka szarża i znów uciekają.
- łączę oddział i zaczyna się "łapanka" - są w rozsypce, maksymalnie po dwóch. Jedyna groÂźna sytuacja jest gdy jeden z ONZetowców rzuca w nas granatem pirotechnicznym ASG. Na mój okrzyk " GRANAT !!!" wszyscy walimy na glebę. Kulki idą górą a napastnik obrywa w głowę od chłopaków.
- zbieramy się i liczymy straty i amunicję.
- wyszło nieÂźle, w oddali widać sporą grupę w kamizelkach - ja straciłem Kicie, Skorpion nie ma broni. Amunicji zostało ok. 50 szt. na każdego - w tym KM
5. Przerzut do Serbii
- pierwsze osoby to Kicia, Skorpion i ja - zgodnie z info otrzymanymi od Kufla po desancie odzyskujemy 1/2 życia.
Tym sposobem Kicia i Skorpion są ranni ale żyją (dodatkowo Skorpion ma broń), a ja jestem całkowicie zdrowy.
- po dołączeniu drugiego rzutu udajemy się w miejsce gdzie mamy się "zasadzić" na wroga
- rozkazy są jasne - NIE ANGAżOWAĂ SIĂ NIEPOTRZEBNIE - wywiad donosi że połączone siły Bośniaków i ONZ będą szturmowały sztab Serbski. Mamy jeśli to możliwe przeczekać atak a potem wejść na plecy tym którzy przeżyją i "wybić do nogi" odebrać pojemniki z substancjami trującymi, zatruć wodę w Serbii i zwalić to wszystko na Bośniaków. Miło być w siłach specjalnych.
- jest już całkowicie ciemno a do "przewidywanego" ataku ok. godziny.
- zapadamy w transzei niedaleko drogi i czekamy
6. Las, ciemno i co dalej ......
- na drodze pojawiają się Bośniacy - z całym szacunkiem ale żadnego rozpoznania wokoło
- mamy ich jak na widelcu - ale mamy się nie angażować
- dostajemy info od Kufla - Serbowie balują i czas zaczynać
- po cichu ruszamy po przekątnej w stronę drogi, cali w bieli, jak duchy ...... Niestety, z drogi pada - KONTAKT
- przypadamy nisko, kaptury nasunięte na gogle - całkowity bezruch
- widzę i słyszę jak wchodzą do lasu - ciemne kształty na białym tle są idealnie widoczne, rozmawiają szeptem, nie widzą nas. Broń mają opuszczoną. Jest ich czterech. Pierwszy z nich prawie na mnie nadeptuje - przystawiam mu do klatki piersiowej lufę KMu. Ciiiiii ......... Gość sztywnieje, mówi mi jakieś hasło. Do głowy wpada mi szybka myśl, wykorzystamy tą sytuację. Mówię mu kim jesteśmy i blefuję że mamy się z nimi połączyć na czas ataku na Serbów. Gość prowadzi nas na drogę.
Jesteśmy wśród nich - nie wierzę własnym oczom. To ci sami których "spraliśmy" dwie godziny wcześniej. Nie dość że nas przyjmują to jeszcze ich dowódca bez słowa oddaje dowodzenie Skorpionowi.
Nosz kurwa ale jaja ........
Wiemy od wywiadu że wszyscy Serbowie siedzą w budynku. Szybka wymiana zdań i Skorpion ma poprowadzić atak a ja i Kicia zostajemy na zewnątrz. Oficjalnie żeby strzelać do tych w oknach - ja swoje wiem, jak się już wybiją, dokończę zadanie
Niestety życie pisze swoje scenariusze - zrobiło się tak ciemno i niebezpiecznie w budynku że proszę Kufla by to przerwał. Część ludzi ma same gogle (od nas wszyscy). Jak dojdzie do starć oko w oko to będzie nieszczęście.
Kufel ogłasza KONIEC.
Potem następuje rozdanie znaczków, słowa podziękowania i maszerujemy do asfaltu gdzie mają podjechać auta.
Niestety okazuje się że nasze (HT) samochody są oddalone o 25-30km :szok:
żeby się rozgrzać rozpalamy wszyscy spore ognisko i pospołu się tam grzejemy. Atmosferka, bajerka, żarciki - to kocham w tym sporcie.