http://podrecznik-asg.blogspot.com/2011 ... yki+ASG%29
"Walka nocna
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że ten post nie jest nauką jak walczyć w nocy ani nie stanie się częścią podręcznika, ale pragnę podzielić się pewnymi spostrzeżeniami i doświadczeniami o nocnej w walce airisfotwej i chętnie posłucham, co czytelnicy bloga mają do powiedzenia w tym temacie. A niektórzy, co wiem, są w tej materii 100x lepiej zorientowani.
Dawno temu
Pierwsze moje airsoftowe walki w nocy miały w sobie coś ekscytującego i denerwującego zarazem. Od początku koledzy podkreślali, że latarek nie należy używać, bo zdradzają pozycję użytkownika. Należy poruszać się cicho, raczej drogami lub polami, gdzie nie robi się tyle hałasu, mówić szeptem, albo najlepiej w ogóle.
Takie walki przeradzały się w indywidualne wojny, pełne lęków, niepokojacych cieni, jasnych nieruchomych plam przybierających kształty czających się przeciwników i ciągłej niepewności. Czy to swój, czy obcy, kto się tam skrada. Czy powinienem strzelać, czy jeszcze nie? Jak się upewnić kto to?
Gdy zaczynała się walka, pojawiało się pytanie 'skąd strzelają' i gdzie mierzyć swoją bronią. Początkowo nie lubiłem nocnej walki, bo nijak nie przypominała tego, co można było zobaczyć w filmach, czyli bez błysków, hałasu i ognia, sama tylko niepewność, jak w jakimś horrorze.
Nocne wartowanie
Noc daje w kość na pierwszych milsimach, kiedy zamiast spać, trzeba wartować wyczekując przeciwnika. A ten jak na złość zwykle nie nadchodzi. Jednak las nocą obradza się odgłosami, szelestami i niemal słyszalnymi głosami nieistniejących wrogów. Do legendy przechodzą opowieści z pierwszych milsimów, kiedy to niezaprawiony do nocnego działania oddział wywala w ciemność kilkadziesiąt magazynków w niepokoju wpatrując się w mrok, aby następnego dnia dowiedzieć się, że absolutnie nikogo wokół nie było.
Mój pierwszy nocny patrol, a póÂźniej kilkugodzinne wartowanie w obronie okrężnej zapamiętałem pod znakiem wielokrotnie widzianych przeciwników z teamu FCS, którzy krążyli wokół nas z czerwonym światełkiem na czole, czyli podświetleniem noktowizorów. Wtedy noktowizor był czymś na wpół mitycznym, postrachem każdego gracza nie posiadającego tego urządzenia. Rzecz jasna zabawność sytuacji polegała na tym, że FCS wcale nie był naszym przeciwnikiem i nie zbliżył się do nas na więcej, niż dwa kilometry. Dodatkowo w nocy siedział w obozowisku pichcąc kiełbaski i opowiadając dowcipy. Ale my widzieliśmy FCSy wokół nas krążących w czerwonej poświacie niczym wilki czekające na ofiarę.
Noktowizory
PóÂźniej nastała era nocnej walki elektronicznej, czyli noktowizorów, coraz wyższej generacji, które zaczęły dominować walkę nocną do tego stopnia, że doświadczone milsimowo, ale nie wyposażone w nie drużyny na noc bunkrowały się w jakiejś dziurze panicznie bojąc się ruszyć, w obawie przed 'doskonale widzącymi' predatorami.
Dwudniowe milsimy zmieniły się w dwa dni walki i noc leżenia cicho pod krzaczkiem.
Na początku nasycenie wizorami podczerwieni było małe, zwykle jeden / dwa na drużynę. Takie 'nocne' teamy stosowały różnorakie metody, by wykorzystać jedno urządzenie dla dobra całości. Jedna z metod polegała na poruszaniu się zwartą grupą, której centralny punkt stanowił operator noktowizora. W przypadku wykrycia zagrożenia dawał sygnał i pozostali gracze na przykład podnosili ręce by byc wyraÂźnie rozpoznanym jako swój. Operator noktowizora otwierał wtedy ogień do pozostałych postaci.
Walcząc z lub przeciw noktowizorom należy wystrzegać się wyolbrzymiania. Noktowizor trzeciej generacji, to wspaniałe urządzenie, które daje świetną widoczoność, ale ma swoje nagatywy. Dobrze zamaskowany przeciwnik, w mundurze nie odbijającym sztucznie światła podczerwonego pozstaje niezauważony, jeśli leży na niejednolitym tle. Operator noktowizora po trzech godzinach działania zaczyna wyraÂźnie czuć zmęczenie. Według użytkowników zmęczenie jest większe przy urządzeniach generujących zieloną poświatę, zamiast białej.
Niższej generacji nokotowizory nie chronią przed oślepieniem, a w przypadku gęstego terenu nie pozwalają na obserwację i poruszanie się z noktowizją przy oku. Generacja pierwsza noktowizji bez podświetlenia niewiele daje, a poswietlenie w gęstwinie działa jak świecenie latarką na krzaki tuż przed sobą - widać krzaki i nic za nimi.
Warto pamiętać, że podświetlenie podczerowone widać w innych noktowizorach jak zwykłą wiązkę światła z latarki. W ten sposób przy pomocy taniego nokotowizora zerowej lub pierwszej generacji można skutecznie wykrywać inne noktowizory przy słabych warunkach świetlnych.
Poświetlenie w pierwszej i drugiej generacji jest doskonale widoczne jako czerwona lampka.
Chcąc walczyć z noktowizorami warto poznać ich własności, zalety i słabości.
Sprzetowe wsparcie noktowizorów
Ważnym czynnikiem walki przy wykorzystaniu noktowizorów są dodatkowe akcesoria takie jak IFF Beacon, czyli mogające światło podczerwone, pomagające swoim operatorom noktowizorów rozróżnić swoich od obcych. Przy założeniu, że przeciwnik nie dysponuje noktowizją.
Innym pomocnym przyrządem jest laser z filtrem podczerwonym. Jest to promiennik lasera bardzo przydatny wyposażonej w noktowizję drużynie we wskazywaniu celi, kierunków jak i w samym celowaniu 'z biodora' lub niewygodnej pozycji.
Na koniec istnieje opcja używania dodatkowych latarek z filtrami infrared, które rozświetlają obraz w noktowizji nie zdradzając jednocześnie nic przeciwnikom w nią nie wyposażonym.
Latarki
Nasycenie teamu noktowizją jest bardzo drogie, dlatego niektóre teamy, nawet dysponując jednym czy dwoma urządzeniami zaczęły szukać metod skuteczniejszego zwalczania przeciwnika nocą. Latarki taktyczne o dużej mocy okazały się dla wielu doskonałym narzędziem. Zgrana drużyna potrafi przy wykorzystaniu świateł latarek pokonać dwóch czy czterech operatorów noktowizorów. Oczywiście nie zawsze, ale czasem im się to udaje.
Taki team nie boi się używać ani latarek, ani pełnego głosu. Kluczem do sukcesu okazuje się współdziałanie, chwilowa przewaga liczebna i ogniowa oraz szybka reakcja całości na wykrytego przeciwnika. Drużyna porusza się bez użycia latarek, do momentu, w którym zaczynają podejrzewać bliskość przeciwnika lub podejrzanego miejsca. Wtedy zapalają jedną lub więcej latarek, kierując je w jeden rejon. Jeśli tylko wykryją coś, co wygląda na przeciwnika, otwierają skomasowany ogień. Nawet jeśli wykryty przeciwnik zdąrzy oddać strzał, zwykle jest lekko oślepiony i nie robi tego celnie. Nie ma już czasu na poprawkę, zostaje zlikwidowany.
Komunikacja
Jak kilkakrotnie wspomniałem, ważna w nocy jest komunikacja. Pamiętać należy o ustaleniu metod rozpoznania swój - obcy, np. poprzez hasło i odzwe, lub charakterystyczny dÂźwięk. W czasie D-Day w 1944 roku Amerykanie używali dziecięcych zabawek, które w sposób charakterystyczny pstrykały. Kiedyś na milsimach pewna grupa używała podobnie pstrykających zakrętek od napojów Frugo.
Drugą rzeczą, nie mniej ważną, także w dzień, jest umiejętność raportowania i rozkazywania. Kiedy czujka idzie na przedzie oddziału i coś zauważy, najczęściej zalegnie, ewentualnie ostrzela przeciwnika, ale bardzo mało grup kładzie nacisk na to, by czujka zaraportowała reszcie NA GłOS co widz - ilu przeciwników, gdzie dokładnie i jak daleko. Nie mając takich przyzwyczajeń trudno się spodziewać, aby czujka w krytycznej sytuacja sięnęła do radia i nadała czytelny komunikat.
W nocy wiekszość graczy stara się zachować zupełną ciszę, zapominając, że w ten sposób skazuje się na walkę jeden przeciw wszystkim, zamiast oddział przeciw oddziałowi.
Optyka
Jasnym dla każdego jest, że optyka bez podświetlenia w nocy jest zupełnym nieporozumieniem. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że podświetlenie w nieprofesjonalnych kolimatorach, tak zwanych kopiach, świeci nie tylko od strony użytkownika, ale także 'na zewnątrz'. Jestem wielkim zwolennikiem uzywania kolimatorów w nocy, ale w przypadku tych tanich należy pamiętać, by zasłonić zewnętrzną soczewkę. Jeśli nie mamy zasłony, starczy izolka.
Z tak przesłoniętego kolimatora strzela się drugim okiem. To znaczy oko przy kolimatorze widzi tylko plamkę, a drugie oko otoczenie. Nasz mózg nakłada plamkę na obraz otoczenia.
Fosforyzujące kulki
Jest kilka systemów poświetlania fosforyzujących kulek, ale o ile nie znam się na stronie technicznej, to śmiało mogę powiedzieć, że fun factor z gry z nimi rośnie niewiarygodnie. Frajdę sprawia nie tylko samo strzelanie, gdy dokładnie widać jak strzelamy i możemy korygować ogień lepiej niż w dzień, ale także dla tych, którzy są pod ostrzałem. Gdy po raz pierwszy znalazłem się pod takim świetlistym ostrzałem, cała moja drużyna na moment zamarła, po czym padła na ziemię. Gdyby kulki były zwykłe, szlibyśmy dalej ze stratami, ale widząc chmurę kulek wokół siebie, które w szalony sposób odbijały się od przeszkód po prostu byliśmy w szoku. Wyobrażam sobie, że na milsimie rozgrywanym w nocy seria z takich kulek może przeważyć wynik starcia.
Doświadczenia czytelników
A jak to wygląda obecnie u was? Walczycie w nocy? Używacie jakiś specyficznych taktyk i sprzętu?"