To są słowa Łasica z naszej drużyny. Wklejam bo jeszcze nie ma dostępu do forum.
Wstęp
Każdy, kto gra, powinien przynajmniej raz zorganizować grę od początku do końca.
Dla mnie organizacja tej gry była lekcją pokory i zrozumienia, ile pracy trzeba włożyć w to, żeby ludzie
mogli się dobrze bawić. I tego, że nie zawsze, mimo najszczerszych chęci, wszystko wychodzi.
Separatyści utrzymali pozycje i rakiety, ale nie udało im się odnaleźć pilota. Jednostkom specjalnym
udało się odzyskać pilota oraz z powodzeniem przeprowadzić rozpoznanie sił Separatystów.
Marketingowo brzmi pięknie, ale technicznie jak było?
Technicznie zabawę mieli ludzie, którzy przyjechali pobawić się w zieloną taktykę, i niekoniecznie
postrzelać. Brakło jednak głębszego kontaktu stron i wymiany ognia, która dałaby satysfakcję tym,
którzy chętniej pociągają za spust, niż zaglądają do mapy. Ten element organizacji gry - jako
współorganizujący - uważam za osobistą porażkę. Powinniśmy byli przygotować zadania tak, by lepiej
podzielić rozkład sił z uwzględnieniem co kto lubi.
Szanuję Twoją samokrytykę i trzeźwe spojrzenie, jednak słowo porażka to trochę za dużo.
Przy obecnym scenariuszu – moim skromnym zdaniem – zabrakło głównie liczebności sił walczących i
dodatkowych zadań i rozwinięć scenariusza (o tym za chwilę); gdyby nas było więcej i
wprowadzilibyśmy dodatkowe elementy – nie byłoby problemu z większą ilością bezpośrednich starć.
KONTAKT!
Jedyny kontakt w trakcie scenariusza był wtedy, kiedy rozpoznanie sił specjalnych podeszło pod
pozycje Separatystów. Doszło do wymiany ognia, ale obie strony zdecydowały o zerwaniu i wycofaniu
się. Sytuacja byłaby bardziej dramatyczna, gdyby rozpoznanie nie tyle miało przekazać raport o siłach
Separatystów, co podać namiary bazy, by lotnictwo wykonało nalot. Przewidywaliśmy taką opcję, ale
dobrze że jej nie wprowadziliśmy, bo ta część graczy, która woli bezpośrednią wymianę ognia
wyniosła by nas pewnie (organizatorów) na bagnetach, gdyby nagle w bazie zaczęły wybuchać
granaty symulujące nalot.
Nie zawsze przepędzenie rozpoznania wystarcza, by zlikwidować zagrożenie. Czasem pozostawanie w
bazie na umocnionej pozycji oznacza pewną śmierć. Nie dostarczyliśmy graczom zbyt wielu okazji do
walki, ale z drugiej strony nie wykorzystali do końca tych, które mieli. Pościg za rozpoznaniem mógł
dostarczyć sporo emocji i pociągnąć grę w drugą stronę.
To fakt – to jedna z okazji których nie wykorzystaliśmy jako Separatyści.
Może aby trochę wymuszać podobne akcje fajnie byłoby uwzględnić to w scenariuszu – np. w postaci
maksymalnego czasu od wykrycia przez wroga i konieczności eliminacji zwiadu w tym czasie lub
ewakuacji bazy – taki exodus byłby świetny, szczególnie z siłami wroga deptającymi po piętach.
Czy teren gry serio był za duży?
Były zarzuty, że teren gry jest za duży i gracze nie umieli się znaleźć. Faktyczny teren działania
obejmował 1.3 x 1.3 km. Grało trochę ponad dwadzieścia osób. W przypadku misji odnalezienia
pilota podaliśmy jego lokalizację z dokładnością do 10 metrów. Separatyści nie potrafili znaleźć
miejsca, mieli trudności z obsługą GPS, dotarli do punktu (lub nie znaleźli go) po tym jak przeciwna
drużyna zdążyła znaleźć pilota, opatrzyć wszystkie jego rany (realnie bandaże, staza, itd.), wezwać
transport medyczny, który odebrał rannego pilota, zrobić sporą zadymę granatem dymnym, żeby
oznaczyć miejsce podjęcia.
Obie drużyny wystartowały w tym samym czasie... gdzie byli poszukujący pilota Separatyści, skoro
mieli do pilota bliżej?
Moim zdaniem teren był w sam raz – powierzchniowo idealnie, samo ukształtowanie i flora (wysokie
buki i sosny, miejscami mało podszycia, przejrzyście, a miejscami trochę młodego lasku i wysokiej
trawy) – miodzio.
Co do samego przejęcia pilota…. Trochę wyjaśnień (nie tłumaczę się – nie wyszło i dupa, wyciągniemy
wnioski; będzie wartość dodana z całej zabawy) dlaczego tak nie inaczej.
Co do obsługi GPS – mieliśmy 3 szt.
Pierwszy - nówka kolegi, jeszcze nie obadany i nie rozkminiony; kolega zresztą nie uczestniczył w
poszukiwaniu, a nasza czwórka nie miała czasu na uczenie się nowego sprzętu.
Drugi – zdechła bateria ☺ (prawo Murphy`ego jest zawsze z nami)
Trzeci – mój znany i zciorany Garmin GPS 60 (tak, czarno-biały, bez map, BEZ MGRS).
Zdecydowaliśmy się na korzystanie z mojego (tak swoją drogą robi kółka wokół wszystkich nowszych
– 28h na 2 paluszkach, na 8-paku baterii można przy oszczędnym użytkowaniu miesiąc siedzieć na
zadupiu).
Wbiliśmy koordynaty pilota do nówki GPS, przekonwertowaliśmy MGRS na dł/szer w stopniach i wio
w drogę. Poruszaliśmy się ostrożnie i w miarę cicho (nie mieliśmy jeszcze wówczas zwiadu – koledzy
wyruszyli równo z nami) i nie wiedzieliśmy gdzie może znajdować się przeciwnik.
Dotarliśmy do punktu wskazanego przez GPS. Nie była to dokładnie polana którą mieliśmy znaleźć
(do teraz nie wiem – błąd w konwersji, źle wklepane kordy??), ale pokrążyliśmy trochę w terenie i
obserwując mapę i punkty charakterystyczne (droga, ścieżki, linie wysokiego napięcia) i w końcu ją
odnaleźliśmy, przepytując jeszcze po drodze trójkę grzybiarzy i rowerzystę w temacie ruchu wrogich
wojsk. Nie udało nam się znaleźć pilota – albo już go nie było (swoją drogą ewakuacja odbyła się
pieszo czy pojazdem? Podchodząc na polanę słyszeliśmy odjeżdżający pojazd) albo po prostu daliśmy
ciała – zabrakło spostrzegawczości.
Robiliśmy wszystko, żeby w tym miejscu było starcie i odbył się CSAR (Combat Search and Rescue),
ale nie wyszło... niestety, chęć grania w lesie nie zwalnia z umiejętności poruszania się w nim.
Podstawy korzystania z mapy i GPS powinien mieć każdy, nie tylko do zabawy, ale i dla własnego
bezpieczeństwa.
Co do CSAR – nie wyszło i realistycznie patrząc miało nie wyjść; CSAR w ogniu wroga trzeba unikać i
Specjalsom się udało (dobra czysta robota).
Co zaś do samych umiejętności posługiwania się GPS to IMHO trochę dziwne jest sądzić że wszyscy
muszą znać MGRS i że GPS jest potrzebny do bezpiecznego poruszania się po lesie, bo:
- MGRS używają oprócz tych co musza tylko takie zryte mózgi jak my (czytaj dorośli faceci czający się
po lesie w niedzielne popołudnie zamiast posuwać żonę/dziewczynę)
- złaziłem kawałek Polski i maluteńki kawałek świata, ale GPS był dla mnie zawsze sytuacją awaryjną
(skoro był potrzebny to znaczy że zawiódł zdrowy rozsądek i podstawy edukacji)
- 20 lat temu nikt go nie miał i ludzie nie gubili się w lasach 5x5km (przynajmniej Ci z wolą przeżycia)
Itd.
Mapa – zgadzam się, wychodząc w teren dobrze jest umieć się mapą posługiwać, jednak do pracy z
nią pod presją czasu (przejęcie pilota) podstawowa umiejętność nie wystarczy, tu jest potrzebna
biegłość, której nam zabrakło (jeden z „potencjałów do doskonalenia” na przyszłość).
Błędy organizacyjne i moderacja gry
Gra rozjechała się nam organizacyjnie kiedy Separatyści wrócili z poszukiwań pilota szybkim krokiem
a Specjalsi patrolowym ostrożnie obawiając się kontaktu po drodze. Przez ten fakt Separatyści zaczęli
się nudzić w bazie oczekując na atak. Nie oceniam żadnego z tych rozwiązań, ale...
... tu pojawia się dylemat na ile moderować grę, na ile pozostawić ludziom wolną rękę. W przyszłości
w prostą bitwę, dla tych których kręci dynamika działania, wpleciemy zadania dla bardziej
"cichociemnych". Ograniczając moderację do minimum, ale starając się zapewnić więcej zabawy
każdemu.
Nic nie wychodzi jak zaplanowano – dlatego dobrze jest dodać różne drobne rozgałęzienia
scenariusza i kilka punktów zaczepnych do fabuły – tak aby gracze dali się znęcić do jakichś
nieplanowanych akcji (trochę prowadziłem sesji RPG i gracze często mnie celowo wkur…li swoją
bezmyślnością, bez planu B, C i D na różnych etapach oraz „zadań pobocznych” ciężko jest zająć
wszystkich graczy na sesji – tu jest podobnie).
Co zrobić z nudą w bazie?
Po fakcie stwierdzam, że dla tych, którzy lubią wartką akcję, zapewnić ją po prostu non-stop i nie
doprowadzić do nudy. Dla tych, którzy wolą więcej zadań specjalnych, ale mają przestój? Zrobić
treningi z taktyki.
Zamiast czekać na to, co wymyśli organizator, mogliśmy przeszkolić swoich. Po obu stronach byli
nowi gracze, którzy chętnie dowiedzieliby się więcej o zielonej taktyce.
Szkolenie, trening…. Niekoniecznie.
Zająć czymś, sprawić że będą myśleć że to co robią ma jakieś znaczenie (dodatkowe zwroty akcji i
zadania).
Finał
Gra skończyła się luźnym zdobywaniem bazy Separatystów, z późniejszą zamianą stron, by
rozładować napięcie zgromadzone w butlach HP i magazynkach.
Cieszę się, że się spotkaliśmy i była okazja do wymiany doświadczeń, pogrania, pobiegania po lesie.
Gratuluję obu stronom, bo cześć zadań, mimo przeciwności, została wykonana. Dziękuję wszystkim
graczom za udział. Nie udała nam się zajebista odprawa, na której miały być wyświetlane z pomocą
projektora prezentacje, mapy, zdjęcia poszukiwanych osób. Niestety wypadł nam jeden samochód
transportowy i Przemo, zamiast zająć się odprawą, stawał na głowie, żeby swoim samochodem
rozwieźć wszystkich na pozycje. Ukłon w jego stronę, bo robił co mógł, żeby nas wszystkich ogarnąć.
Szacun dla Was za organizację i chęci – pomimo naszego marudzenia dopięliście temat do końca, a
wszyscy mieliśmy trochę uciechy i nazbieraliśmy tematów do przemyśleń.
MGRS to nie UTM...
MGRS to nie UTM. Stąd niektórzy gracze mieli problem z wprowadzaniem danych do GPS.
MGRS wymyślono by maksymalnie uprościć podawanie lokalizacji.
Współrzędne MGRS 34UCA 93620 65235 można skrócić na potrzeby wszystkich naszych gier do
93620 65235 (dwie współrzędne - pionowa i pozioma... coś w rodzaju X i Y z matematyki). 34UCA nie
potrzebujemy, bo oznaczają rejon świata i kraju.
W ten sposób mamy podaną lokalizację z dokładnością do 1 metra. Jak? Mapy MGRS składają się z dużych fragmentów o bokach 100km (my korzystamy na grze tylko z
małych wycinków tych map).
Podane powyżej dane oznaczają 93km 620m oraz 65km 235m
Pierwsza współrzędna odznaczamy na osi poziomej, drugą na pionowej. Na skrzyżowaniu linii mamy
nasz punkt.
System jest banalny w porównaniu do klasycznego, podawanego w stopniach geograficznych,
ponieważ nie wymaga żadnych trudnych przeliczeń. Nie posiadając kalkulatora, nawet linijki można
na mapie w kilka sekund policzyć każdą odległość. Powyższe dane można jeszcze bardziej skrócić na
potrzeby naszych gier, ale o tym napiszę w szerszym materiale opisując cały MGRS dla bardziej
zainteresowanych tematem.
Nieznajomość nie była przyczyną problemów - rozkminiałem temat przed grą – dość proste w sumie,
ale inne niż na geografii uczyli, stąd nienaturalne.
Wszystkie kordy MGRS miałem przeliczone przed grą za pomocą konwertera online na lat/lon ; i były
poprawne (baza, baza wroga, szpital, jaskinie, parking) – co do metra (hardkorowcom polecam wzory
do przeliczania – są dostępne na wiki).
Heh, dla mnie bardziej zrozumiały i elegancji jest tradycyjny system, po długości i szerokości w
stopniach, minutach i sekundach kątowych. Ni ma bata – kula (czy też geoida) dużo lepiej dzieli się na
stopnie niż cholerne metrowe kwadraciki; jak byś nie kombinował z kwadratami masz burdel w
pobliżu i na biegunach.
Inna sprawa że nowa wiedza nie zaszkodzi – nigdy nie wiadomo co się przyda „jak ruskie przyjdą”.