Regulamin wersja 1.0
http://horseteam.info/pliki/regulamin_v1.0.pdf
TOC wojsk kolumbijskich, Kolumbia, 24.04.2025
Godzina 19:32
W TOC Kolumbijczyków panowała cisza i skupienie. Wszyscy zajmowali swoje stanowiska, jedynie major Santos chodził nerwowo po całym pomieszczeniu, co rusz rzucając okiem na główny monitor. 50 calowy wyświetlacz pokazywał to samo, co widziała kamera drona – wierzchołki drzew i nic poza tym. Dopił ostatni łyk kawy i odstawił kubek. Cała akcja miała być wyjątkowo krótka a wywiad był przekonany, że nie powinny wystąpić jakiekolwiek komplikacje. Jednakże Santos wiedział, że komuś bardzo zależy na powodzeniu misji. A skoro zależy im, to jemu powinno zależeć dwa razy bardziej jeżeli myśli o zachowaniu swojego stołka. Dlatego więcej kawy nie potrzebował, ciśnienie miał wystarczająco wysokie.
- *trzask* Bravo do dowództwa…
- Panie majorze, kontakt od Bravo – łącznościowiec odwrócił się w stronę Santosa wyciągając rękę z drugim zestawem słuchawek. Santos pospiesznie założył je na głowę i przystawił mikrofon do ust.
- Bravo, tu dowództwo, meldujcie.
- Przesyłka podjęta. Powtarzam, przesyłka podjęta. Wycofujemy się do punktu podjęcia, czekamy na śmigło.
- Zrozumiałem, wysyłamy transport.
Santos zdjął słuchawki i przetarł dłońmi twarz. Teraz wystarczyło poczekać na powrót grupy Bravo.
- Wyślijcie po chłopaków wiatraki – major wydał polecenie i skierował się w stronę drzwi wyjściowych.
- Panie majorze – łącznościowiec ponownie zwrócił się w stronę Santosa – przekazać wyżej ?
- Jeszcze nie. Poczekajmy aż wrócą.
Gdzieś w kolumbijskiej dżungli, 24.04.2025
Godzina 19:51
- Gdzie jest Miguel? – jeden z rebeliantów wpadł do namiotu szukając swojego dowódcy.
- Co się stało? – Miguel podniósł wzrok zza laptopa.
- ChodÂź, mam coś co Cię zaciekawi.
Miguel zapalił papierosa i wyszedł poza namiot. Dowództwo nad rebeliantami przejął stosunkowo niedawno, niecały rok temu, kiedy to podczas akcji przechwycenia transportu kokainy kolumbijscy żołnierze zastrzelili dotychczasowego przywódcę, Fernandeza. Jednakże rok okazał się wystarczającym okresem, aby FARC ponownie urosło w siłę. Finanse organizacji były w coraz lepszej kondycji a ich najważniejszy strumień stanowiły pieniądze z przemytu narkotyków oraz innej nielegalnej działalności, w której jak się okazało Miguel był specem. Nie brakowało mu też rekrutów – coraz większa liczba młodych Kolumbijczyków widząc odrodzenie się organizacji pragnęła zasilić ich szeregi. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku.
Przeszli do namiotu obok. Młody rebeliant usiadł przy laptopie i skierował go w stronę Miguela.
- Jakieś 10 minut temu udało nam się przechwycić sygnał. Wojskowi panoszą nam się na terenie. Jakieś 50 km na północ. Słuchaj -
Bravo do dowództwa… Bravo, tu dowództwo, meldujcie… Przesyłka podjęta. Powtarzam, przesyłka podjęta. Wycofujemy się do punktu podjęcia, czekamy na śmigło…
- Namierzyłeś ?
- Tak. Nadali dokładnie stąd – rebeliant wskazał palcem punkt na mapie – Tutaj tak naprawdę nic nie ma. Zwykłe odludzie.
- Zachowaj to póki co dla siebie. Chyba wiem czego szukali. I umów mnie z tymi dwoma, najlepiej jeszcze dzisiaj.