Strona 1 z 1

Apokalypsa 2011 - Relacja z gry

PostNapisane: 2011-06-19, 10:47
przez Feldgrau
Apokalipsa 17-18.06.2011 Czechy koło m. Kelc


Armia Południe świeżo po treningu w Czechach do innej gry wystawiła kontyngent 4 ludzi
Zostaliśmy przydzieleni do strony Vietnamskiej , spakowani ruszyliśmy w trasę zaopatrzeni w koordynaty GPS które doprowadziły nas do lesnej polany – szlabanu , stanowiska ułożonego z worków z piaskiem a przy nim ludzi w mundurach armii USA dookoła rozbrzmiewała muzyka lat 60 i wszędobylski rock-end-roll . Po pobraniu opłaty za grę wydaniu nam opaski na rękę oraz klimatycznego znaczka szlaban poszedł w górę i wjechaliśmy do bazy – od razu zacząłem żałować że nie wzięliśmy aparatu – postanowiłem filmować i robić zdjęcia komórką czego mizerne rezultaty zamieszczę poniżej . po wyładowaniu naszego szpeju zaczęliśmy rozkładać namiot a dookoła nas wyrastały nowe i cywilne i wojskowe , wszędzie ludzie w mundurach armii USA , Vietnamu , szykowanie sprzętu , rozpalanie grilla , psyk otwieranych puszek słowem typowa integracja .Obok nas parkuje amerykański willys i wysypują się chłopaki z amerykańskim szpejem , mówimy im że tu jeszcze będzie jeden namiot więc przeparkowują willysa trochę dalej Udaliśmy się do dużego namiotu kasyna tam już siedziała spora grupa chłopaków oraz kilka pań :mrgreen: i tu lekko zjechała mi kopara bo na miejscu serwowane było lane piwko , inne napoje , gorące posiłki ale i co nieco z uzbrojenia ( kulki granaty hukowe , kapelusze vietnamskie i inne ) dookoła pochodnie , duża plansza z mapami i rozwieszonymi komunikatami , muzyka , mnogość „uzbrojenia” umundurowania tworzyła wspaniały klimat i chęć wspólnej integracji która zresztą skończyła się rano hmm sporym bólem głowy .

Rano śniadanie i przygotowanie do odprawy która jest o 9 tej , Na odprawie dowiadujemy się o naszych zadaniach ( po Czesku jak na vietnamców przystało : ) wiec niewiele zrozumiałem ale ja zaś jak na Polaka przystało „grałem” ruskiego doradcę ) . Po odprawie wymarsz na stanowiska – teren pagórkowaty i to mocno i idąc pod górę dysząc jak pies zastanawiałem się jak pod tą górkę będą nas atakować amerykanie i już mi ich było żal będzie drugi Hamburger Hill . Przybyliśmy do wioski wietnamskiej tam druga odprawa tylko dla nas i tu dowiadujemy się że mamy obstawić bunkry i umocnienia na wzniesieniu i uważać na miny i mamy się tu bronić a potem jest odskok za rzekę do Laosu i stamtąd udajemy się na punkt G.I.J i tam bronimy się ponownie . Potem dowiedziałem się że takich punktów oporu było więcej i po terenie były rozmieszczone artefakty które amerykanie mieli zdobywać ( radar , wyrzutnia rakiet , i kilka innych ) a na koniec miała być duża bitwa . Zajęliśmy stanowiska , nasza 4 obsadziła dwa umocnienia ale zaraz dołączyło do nas kilku vietnamców i rozpoczął się atak .
Amerykanie ruszyli pod górę z impetem ale my skryci za pniami i umocnionymi szańcami zasypywaliśmy ich kulkami i granatami hukowymi ( u nas by to raczej nie przeszło ) wydawało mi się że nie mają szans co jakaś drużyna wyskoczyła pod górę to zaraz schodzili w kamizelkach odblaskowych „martwi”, jednak byli uparci i po którymś szturmie mocno wzmocnionym kilkoma kaemami zdobyli wyższe wzgórze i zaczęli nas zachodzić z flanki – zaraz tam jednak poszedł kontratak a Edi , Bolek i ja ruszyliśmy zboczem w dół na rekonesans ( kończyło już nam się ammo ) i udało nam się ich zajść z boku jak próbowali znowu podejść pod górkę kilka naszych serii i kolejne żółte kamizelki idą do HQ my ruszyliśmy pod górkę ( dostając serie od swoich vietnamców ) i dopiero teraz doceniłem ile wysiłku kosztują „amerykanów” te ataki . Ledwo wróciliśmy na stanowiska a tu kolejny atak . jestem prawie bez amunicji i został mi jeden granat a ci atakują jak wariaci . Podbiegają pod nasze stanowiska ostrzeliwując się z kaemów i to dość skutecznie , ja osłaniam a EDI i Bolek schodzą niżej by ich obrzucić granatami , wychylam się i dostaje w obojczyk i szyję – wkładam kamizelkę i kieruję się do hq słyszę jak Bolek wzywa medyka i już widzę jak obok mnie zlatuje ze wzgórza vietnamiec z torbą sanitarną . Po 5 minutach EDI i Bolek też są KIA idziemy do HQ gdzie już jako KIA jest PrzemoK tam mamy 30 minut „kary” więc robimy sobie coś na gorąco do jedzenia , uzupełniamy wodę i kulki i czekając na koniec „kary” obserwujemy jak z pola schodzą to amerykanie to vietnamczycy .

Ok. idziemy bronić G.I.J , wdrapujemy się na górę tam duży bunkier i okop a wnim kilku vietmaców i kukła w mundurze amerykańskim której oberwana noga oderwana klatka piersiowa i inne fragmenty robią klimat jakby tu właśnie eksplodował granat . Siadam przy „martwym amerykańcu” by walnąć sobie fotkę i widzę że klimatu dodaję jakiś ochłap mięsa ( jako część trupa) na którym wzbijają się roje much . Dostajemy zadanie wzmocnić prawą flankę G.I.J i zapadamy po 2 w zagłębieniu terenu , za chwile przechodzą kolejni vietnamce i po małej konsultacji zajmują stanowiska w pobliżu mówią że tu zaraz są już amerykanie – nic nie widać przez te krzaczory wypatruje w oddali a tu zaczyna się strzelanina i jakieś 4 metry ode mnie wyłazi koleś – mój niebieski beret raczej nie nadaje się do kamuflażu i koleś wali cała serie odpalam ostatni granat i rzucam w dół zbocza ( boję się że za blisko jednak to granat hukowy ) wybuch i zaraz po nim wychylam się by zobaczyć efekt i dostaje w łeb ( ten beret) Bolek krzyczy że się wycofujemy ale ja już wkładam kamizelkę . W słuchawkach słyszę jak Edi wydaje rozkazy i słyszę przebieg bitwy no ale zanim doszedłem do HQ słyszę że i reszta Armii południe schodzą jako KIA . 30 minut przerwy więc z Bolkiem idziemy oglądać cacko jakie amerykanie mają koło swoich namiotów – jest to ogromny brawling ( zabudowana a-5 ) który robi wrażenie na wszystkich – trochę fotek i wracamy do siebie – kończymy jeść i słyszymy że walka przeniosła się już na wzgórze nad naszym hq to znak że G.I.J padło . wychodzimy idziemy w szyku patrolowym jakieś 70 metrów od bazy i nagle widzimy kilku ludzi – zaczynają strzelać do nas krzyczymy że my vietkong – palba jest jeszcze większa – znaczy imperialiści – zajmujemy stanowiska i walczymy Bolek dostaje w marker ja w nogę reszta KIA – schodzimy do hq a w tym czasie na tych kolesi w zasadzce wleÂźli inni vietnamczycy idąc z góry i rozwalają ich elegancko . Po wyjściu w teren jest taki misz-masz że niewiadomo na kogo możesz się natknąć za następnym drzewem idę z Bolkiem i widzę na wzgórzu niedaleko tej zasadzki ruch – podchodzimy powoli a tam naci budują umocnienia – dołączamy – zalegamy i czekamy na resztę swoich . Gdy przychodzą ustawiamy się wzdłuż drogi w zasadzce słychać strzelaninę to nadchodzą amerykanie – na wzgórzu gdzie okopali się nasi coraz goręcej – po chwili i nasi vietnamce po kolei zakładają kamizelki i schodzą , wyłazimy z zasadzki i pędzimy wzmocnić obronę wzgórza . Amerykanie nas otoczyli więc walka była krótka choć zacięta . powrót do hq i kolejne akcje i tak do wieczora .
Jeśli chodzi o klimat oraz przygotowanie wszystkiego przez organizatora to jest to najlepsza gra na jakiej byłem .

Fotki niestety z komórki wiec jakość kiepska , jak pojawią się inne ze strony czeskiej to wstawię
https://picasaweb.google.com/1010881074 ... 2011Czechy

PostNapisane: 2011-06-19, 11:52
przez twbolek83

PostNapisane: 2011-06-19, 17:22
przez kufel_wro
widzę że namiot się zaaklimatyzował w sekcji :mrgreen:

PostNapisane: 2011-06-19, 22:11
przez twbolek83

PostNapisane: 2011-06-19, 22:18
przez twbolek83
http://www.stream.cz/uservideo/592734-apokalypsa-ii

z opowiadan orga wynika ze kolejny mial mniej szczescia
udezyl w drzewo za chatka

PostNapisane: 2011-06-19, 22:23
przez twbolek83

PostNapisane: 2011-06-20, 11:30
przez twbolek83

PostNapisane: 2011-06-22, 13:52
przez twbolek83