Przemo napisał(a):trochę fotek opinii komentarzy z czeskiej strony
http://www.military-paintball.cz/index. ... et&aid=924
Pmk napisał(a):Liejtnant R.:
Na front przyjechałem koleją razem z ściągniętymi na szybko uzupełnieniami z okręgu. Po dotarciu do sztabu w oczy rzucił się brak morale w moich towarzyszach. Nie widziałem agresji i plomiennego zapału jakim powinien się cechować w boju żołnierz Robotniczo Chłopskiej Armii Czerwonej. Gdzież wola wyzwolenia cierpiącego pod butem bogaczy proletariatu Finlandii? W oczach niektórych można było zobaczyć tylko żądzę mordu. W pozostałych tylko niechęć i zwątpienie.
Kombrig Max przydzielił mi zadanie poprowadzenia na rozpoznanie plutonu który stracił swego dowódcę. Przekazałem rozkazy swoim towarzyszom. Ustawiliśmy się w formację i ruszyliśmy na rubież wyjściową.
Po drodze mijaliśmy nasz punkt oporu. Wszędzie dookoła widać było ślady walk. Na wiadukcie panował spokój. Pododdział przed nami bez problemów zajął budowlę. Pokonaliśmy po torach dwie rzeczki. Po dotarciu w rejon patrolowania zwiadowca zdecydowanie zwolnił. Teraz posuwaliśmy się powoli, uważnie obserwując teren wokół. Przeciwnik mógł czaić się wszędzie. Rozkazałem razwiedczikowi zwracać uwagę na ślady w śniegu – mogły nas poprowadzić do bazy wroga…
Przesuwaliśmy się na południe po zasypanej śniegiem leśnej ścieżce biegnącej na wschód od linii kolejowej . Minęliśmy bagna. Na wprost czekał na nas stary bór. Do sprawdzenia gęstego zagajnika ruszyła dwójka Czerwonoarmistów. Reszta powoli posuwała się do przodu. Do osłony prawej flanki wysłałem na nasyp jednego żołnierza.
Po minięciu zagajnika główna kolumna zatrzymała się Zwinąłem prawą flankę – żołnierz z wysłanym łącznikiem dołączył do czoła kolumny. Mieliśmy rozpocząć przeczesywanie terenu w poszukiwaniu bazy ,,białofinów’’. Kolumna zrobiła w lewo zwrot i uformowała rozciągniętą tyralierę. Czekaliśmy na patrol z zagajnika.
Dwójka żołnierzy wynurzyła się z gęstwiny i ruszyła do mnie.
- Towariszcz liejtnant, widzieliśmy w głębi lasu postacie w białych kombinezonach!
Równocześnie rozległy się strzały od strony rzeki – to drugi pluto spotkał wroga!
Dałem rozkaz i tyraliera ruszyła. Prawa flanka zameldowała napotkanie nieprzyjaciela. Rozkazałem im zniszczyć wroga. Reszta pododdziału miała napierać i wyjść na bok przeciwnika. Nieprzyjaciel pod naporem wspaniałej Armii Czerwonej zaczął uciekać!
Niestety po cofnięciu się o około sto metrów zniknął w gęstwinie lasu. Prawa flanka próbowała utrzymać kontakt z przeciwnikiem. Chwilę póÂźniej lewa flanka zameldowała wykrycie wroga.
Sytuacja zaczęła się pogarszać. Przeciwnik cofnął się do swoich umocnionych pozycji i zaczął rozstrzeliwać moich żołnierzy znajdujących się na otwartej przestrzeni. Mój pluton niestety stracił we wcześniejszych walkach całą broń wsparcia – mieliśmy tylko karabiny i … bagnety. Co gorsza smar w zamkach karabinów pozamarzał i nie mogłem wykorzystać tego co miałem. Sanitariusz biegał od rannego do rannego i robił co mógł.
Przypadliśmy do pokrytej śniegiem ziemi. Próbowałem przeładowywać opornego Mosina zabranego rannemu (skończyła się już amunicja do przydziałowego Nagana). Zamek poddał się w końcu i dał się odciągnąć. Wtedy zauważyłem łącznika biegnącego z prawej strony. Pochylił się nad żołnierzem klęczącym dwadzieścia metrów ode mnie. Potem pochylony ruszył w moją stronę. W półmroku zmierzchu dopiero w odległości kilku metrów spostrzegłem, że żołnierz nie ma na sobie munduru Armii Czerwonej. Próbowałem jeszcze pokonać opór zamka karabinu, gdy Fin uderzył kolbę pema w szyję i rozmachem wbił w moją pierś nóż…
Ocknąłem się pół godziny póÂźniej w punkcie medycznym przy wiadukcie. Sięgnąłem ręką ku ranie. Ostrze ześlizgnęło się po piersiówce ze zdobycznym koniakiem – podarunku od Kombriga.
- Komandir, Kombrig żdajet – telefonista podsunął mi pod nos słuchawkę.
-,,Tu Moskwa, zbierz wszystkich i zaatakuj bazę przeciwnika’’ – w głosie dowódcy słychać było zmęczenie. – ‘’Natychmiast, rzucam do ataku równocześnie wszystko co mam!’’
- Tak toczna, Towariszcz Kombrig! – rzuciłem w słuchawkę i już podnosiłem się na nogi. Oj, nieÂźle mi przyłożył Fin tą kolbą. Miałem trudności w przełykaniu i mówieniu. A rozkazy wydać trzeba. Głosem. Głośno.
Zebrałem wszystkich zdolnych do ustania i o ruszyliśmy w kierunku bazy Finów. Po minięciu zagajnika sformowaliśmy tyralierą.
- Uraaa!!
O 15:55 z głośnym okrzykiem Czerwonoarmiści runęli na wroga. Błyskawicznie pokonaliśmy otwartą przestrzeń – doskoczyłem do drzewa gęstwiny otaczającej umocnienia. Podniosłem karabin do ramienia. Oddałem strzał do majaczącej w mroku białej sylwetki. Odwróciłem się do swoich żołnierzy równocześnie przeładowując Mosina.
- Wpieriod, riebiata! Wpieriod!!
Mocne szarpnięcie wyrwało spode mnie prawą nogę, Zwaliłem się ciężko w śnieg. Czułem jak ciepło rozlewa się po udzie. Odpiąłem pas od karabinu i drżącymi rękoma próbowałem zatamować krwotok…
Do gęstwiny otaczającej umocnienia Finów dopadło 2/3 oddziału. Pod same umocnienia korzystając z zasłony dymnej dotarło czterech. Ranni wzywali sanitariuszy, lecz nikt się nie pojawił kiedy wykrwawiali się na śmierć. Czerwień zabarwiła śnieg.
O godzinie 16:00 ogłoszono zawieszenie broni w efekcie przystąpienia rządów Finlandii i ZSRR do rozmów pokojowych….
Ogólnie :]
Pmk
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości