Ofensywa Tet - 1968

Gry bez założonych scenariuszy, czysta improwizacja

Postprzez Rotiv » 2010-07-19, 18:13

Tiberius leżał sobie spokojnie we wiosce kiedy jakoś o 6 rano ją zdobyliśmy razem z uazem i zaskoczonym kierowcą ;) ok 7:50 po waszym ataku oddałem go chlopakowi od przema. Do tej pory przyczynił się do śmierci dwóch charliech :) flaszkę postawisz przy następnej okazji :P
Przyznajcie się ile kart śmierci FA otrzymaliscie podczas operacji Fenix?
Pozdro dla wszystkich piszę z komórki więc krótko. Było wybornie.
Rotiv
 

Postprzez Rommel » 2010-07-19, 20:12

Rotiv dzięki serdeczne masz u mnie flache jak nic:)

mam nadzieje ze jeszcze nie raz postrzelamy...
Rommel
 

Postprzez FOX » 2010-07-19, 21:23

Zginąć przy Waszym boku, to zaszczyt; wygrać przy Waszym ramieniu, to CHWAłA.

OFENSYWA TET 1968 miała pełen i wyrazisty, że tak się wyrażę, bukiet 1968-go roku: słońce/deszcz, dzień/noc, zwycięstwo/porażkę, adrenalinę/krew i pot . Ale nie byłoby TET 1968 bez żołnierzy i ich poświęcenia, za co szczególne podziękowania. A dzięki nam te 100 miliardów komarów i kleszczy w okolicy miały weekendowy ubaw po pachy i przysłowiowe „urwanie głowy” he he he.

A już na poważniej. świetna sprawa. Też nie piszę, jak było, bo kto był - czy mógł, czy nie mógł - to widział i wie, a nikt nie dostał zakazu wstępu, więc KAżDY mógł chcieć być, a jak nie był, to może sobie teraz spokojnie i dłuuugo żałować :-P

WANTED DEAD or ALIVE Cńo FOX.

PS.
omnipotentus napisał(a):Goorące Vietnamki w swojej wiosce już czekają na Was :)

Normalnie nie mogę... :evil: :evil:
FOX
 

Postprzez BluE » 2010-07-19, 22:03

Foxiu jak tam chodniki u was :D pozwijałeś juz ? :D:D:D
BluE
 

Postprzez big0s » 2010-07-20, 05:31

Rotiv napisał(a):Przyznajcie się ile kart śmierci FA otrzymaliscie podczas operacji Fenix?

ja mam jedną. wchodziliśmy na pewniaka do wioski (samochód zaparkowany, nasz kierowca wylegiwał się obok) i... wasze kulki były szybsze od nas :P
big0s
 

Postprzez Feldgrau » 2010-07-20, 07:28

Raport pisany na gorąco zaraz po powrocie -może mieć kilka błędów :

Raport nr 1

Gra dla nas zaczęła się od zabudowania bazy vietcongu - gdy dotarliśmy tam z MadRipperem było już tam kilku chłopaków rozłożony duży namiot maszty z flagami i wkopany agregat - po przywitaniu szybko przystąpiliśmy do prac - ale za chwile zjawił się Nieja i 3,50 i już stylizacja naszej części poszła raz dwa - postawiliśmy nasze namioto - pałatki obok siebie zbudowaliśmy stojak na markery (dzięki Mauserkowi ) ładnie przystrojony taśmą amunicyjną i stojak na maski . Edi dowódca vietkongu wyznaczył Madrippera na dowódcę naszego oddziału " saygon02" łącznie 11 ludzi , auto pancerne oraz obsługa karabinu maszynowego na aucie . Ja będąc doradcą rosyjskim , specjalistą od łączności miałem jeszcze funkcje medyka . Do naszego oddziału należało zbudowanie i obsadzenie 3 placówek , magazyn , radar i rakiety - oraz przeciągnięcie tam łączności polowej , obsadzenie tych stanowisk i co 30 minut po podaniu radiem kodów odpalanie rakiet . Madripper z obsadą auta pancernego objeżdżał placówki dostarczał wodę i robił zmiany ludzi . Ja i oficer polityczny vietcongu obsadziliśmy najpierw magazyn inni pozostałe placówki . w tym czasie rozłożyliśmy pole minowe oraz miny dÂźwiękowe i qrewsko się nudziliśmy . Ach oczywiście w międzyczasie dotarł i Dziki który uratował marker Madrippera i potem już go prawie nie widziałem bo walczyliśmy na różnych odcinkach .


Raport nr 2

Po drugim przyjeÂździe wozu na naszą placówkę dowiedzieliśmy się że była walka o vietnamska wioskę która zajęliśmy oddział "sajgon01" i obsługa karabinu maszynowego z naszego wozu wykosiła amerykanów w pień .

Walka o wioskę przebiegała falami i to raz oni raz my zajmowaliśmy tę wieś .

Gdy dotarłem do bazy po zmianie na posterunku trzeba było szybko zrobić grupę wypadową na teren wroga bo cały czas nas nękali . ( hah mój partner z którym trzymałem placówkę wrócił po 10 minutach był w obsadzie auta pancernego które amerykanie ostrzelali i wytłukli prawie całą obsadę - chłop nawet raz nie strzelił .) MadRipper , ja , Rommel i Misiek jako grupa " łowca " ruszyliśmy na wypad (qrwa 4,5 godziny ) po dojściu z Kambodży do Wietnamu okazało się że amerykanie mają budynki betonowe i bunkier ( dobrze że nikogo nie było tam i zostawili trochę wody bo bym padł tam ) doszliśmy do ich bazy i miałem straszną ochotę obstrzelać ich auto pancerne które nas mijało i gościa na wieży z lornetką ale dowódca powiedział nie i już .



Raport 3

Wróciliśmy pod wioskę wietnamską i skontaktowaliśmy się z "hanoi 00" oni powiedzieli że wysyłają ekipe "czarny" by zdobyć wieś więc weÂźmiemy ich w 2 ognie . ok. czekamy .Czas się dłuży i co chwile łażą patrole amerykanów - z wioski jedzie auto ja chce ich ostrzelać dowódca mówi nie - atakujemy wieś - mogliśmy jednak ich rozwalić bo okazało się że uprowadzili naszego vietnamczyka ze wsi ( 3,50 ) którego po torturach wypuścili i który do nas dołączył . Ok. wreszcie atak - czarny atakuje od dołu my podbiegamy z góry , haha ja idę w mundurze ruska nie czarnym ja reszta vietcongu i od góry idą 2 ranni amerykanie ciemno jak cholera on podchodzi do mnie i mówi ciii jest ich 4 w wiosce ( myślał że ja usa ) i poszli . My wpadamy do wsi od góry szybka rozmowa z "czarnym" ja osłaniam od góry dwóch od dołu reszta stoi w wiosce . Nagle atak z prawej seria za serią w wiosce kilku zabitych i rannych - ja napierniczam od góry w krzaki skąd są strzały i dostaje ogień z boku odwracam się i pruje na ślepo i słyszę "dostałem" ok. myślę mam go i nagle seria w moje cielsko oberwałem w ramie krzyczę jestem ranny ( no ale sam jestem medyk mogę się uleczyć) Koło mnie pada granat dymny reszta wpada do wioski już nic nie widać dostaje strzał w bark - szarpie się z tą pieprzoną kamizelką i krzyczę ze dostałem - obrywał w głowę - krzyczę no kurwa teraz już jestem martwy nie strzelaj . podbiega amerykanin i klęka koło mnie i wali do wsi aż miło - zgłupiałem koleś miał noktowizor . Ja tam zgubiłem latarkę a kol. Rommel swojego tiberiusa . Wracamy do bazy w lesie spotykamy 2-3 naszych ocalałych z tej rzeÂźni . Idą atakować wieś . wróciliśmy do bazy - nasi śmiałkowie jako zabici po 10 minutach .


Raport 4

Odczekałem czas jaki był wymagany dla martwego - przygotowałem sobie ekwipunek na wyjście i zgłosiłem się na ochotnika by zmienić tych co od paru godzin są na placówce - ze mną 3,50 i MadRipper my idziemy zluzować kolegów na placówce "szi " dwóch innych na placówkę "min" a z placówki "Ho" mieli zejść i wrócić do bazy . Niestety nie dostali nowego hasła i postrzelali się z naszym patrolem który poszedł ich skontrolować . Po obsadzeniu placówki wreszcie zjadłem coś ciepłego ale zapowiada się na mocną burzę więc mini szałasik który koledzy przed nami zbudowali obłożyliśmy 2 kartonami jakie zostały i tam wleÂźliśmy jak zaczęło lać tak wodę miałem wszędzie . odczekaliśmy do 4 rano zwinęliśmy majdan i do bazy

Tam okazało się że nasze pałatki i to co było w nich również pozalewane - pływało prawie wszystko tam jeszcze ktoś umieścił przed zalaniem kilka rzeczy Dzikiego i jeden z chłopaków swój ekwipunek na wiele to im jednak nie pomogło . Szykuje się atak na amerykanów a tu kilku ludziom nie "gada" sprzęt . Ok. my popakowaliśmy nasze mokre klamoty - grupa uderzeniowa szykuje się do wyjścia a my we 3 do usunięcia z placówek min dÂźwiękowych . W trakcie rozbrajania byliśmy świadkami pięknie przeprowadzonego ataku amerykańskiego na nasze placówki . 5 amerykanów atakowało - padały komendy i na każdy rozkaz była od razu reakcja - ostrzelali kilku naszych sami nadziali się na jedną minę - ale po komendzie dobijamy rannych mina mi trochę zrzedła - ci przeklęci imperialiści . obok mnie w samotnej rejteradzie na nich przebiegł mój druh z palcówki - oficer polityczny - no tak on pewnie obwiązał się granatami i leci się wysadzić jak go będą przeszukiwać ( że ja na to nie wpadłem przecież miałem mine dÂźwiękową w łapach ) . Jeden z amerykanów zabity włożył kamizelkę i troszkę porozmawialiśmy ( chłopaki z Wrocławia były ale nie zapamiętałem ksywek ) wracamy do bazy a tu co kawałek widać w lesie jakiś łeb w słomkowym kapeluszu . No proszę nasi czuwają . Zdaliśmy miny pożegnaliśmy ekipę w bazie i wróciliśmy pełni wrażeń do domku .
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Fasola » 2010-07-20, 09:15

Feldgrau jesteś mocny w boju i w pisaniu okazuje się że też, grupa 5 amerykańców o której piszesz w raporcie nr 4 chyba nie znała odzewu na wywołanie, bo na hasło "Alabama" jeden z naszych krzyknął "Częstochowa" :) i rozpętało się piekło, a my chcieli tylko zapytać czy nie mają Marlboro i whisky.....
Fasolaaaa
Fasola
 
Posty: 5
Dołączył(a): 2008-11-17, 09:52
Lokalizacja: Będzin

Postprzez Moro » 2010-07-20, 12:16

W grupie 5 amerykanów było nas tak naprawdę 4, a że śpieszyliśmy się na transport do wrocka i legnicy to ja walczyłem za dwóch :evil2: szacun dla przeciwników za dzielny kontratak na zniszczoną stację radarową i dla moich świnek z P.o.W za mężną walkę ramię w ramię .. co do dobijania rannych to... trupy mniej mowią :shock:
Moro
 

Postprzez Feldgrau » 2010-07-20, 14:41

Moro napisał(a):W grupie 5 amerykanów było nas tak naprawdę 4,

Hah no to sprawdza się tu powiedzenie że strach ma wielkie oczy - ja gdzie się nie obejrzałem tam amerykanin strzelał - po powrocie do domu to lodówki bałem sie otworzyć :mrgreen:
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Moro » 2010-07-20, 14:54

uważaj, uważaj bo pewnie taka ładna, amerykańska jest :-P
Moro
 

Postprzez kufel_wro » 2010-07-20, 16:21

A gdzie amerykanie wyprodukowali lodówkę ? W Korei, niedaleko Wietnamu... Wszystko zostaje w rodzinie ;)
Saltus VIII,XI; Unit 01,03,04,06; Milsim48h 2012; Blackops I,II,III; Igła I,II; KASKADA; ZAPAD; GreenCoat II; AEGIS 2015,2017,SpecOps; MA2017

Obrazek
Avatar użytkownika
kufel_wro
Administrator
 
Posty: 2901
Dołączył(a): 2009-06-28, 22:03
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Don » 2010-07-20, 17:11

Feldgrau tym politycznym byłem ja :D

" ( hah mój partner z którym trzymałem placówkę wrócił po 10 minutach był w obsadzie auta pancernego które amerykanie ostrzelali i wytłukli prawie całą obsadę - chłop nawet raz nie strzelił .)"
- prawda to, ale dzięki naszej akcji kangoor narobił trochę zamieszania wśród amerykanów - operacja nazywała się "na pełnej piÂździe" autorstwa Hyde :)

"W trakcie rozbrajania byliśmy świadkami pięknie przeprowadzonego ataku amerykańskiego na nasze placówki . . . obok mnie w samotnej rejteradzie na nich przebiegł mój druh z palcówki - oficer polityczny - no tak on pewnie obwiązał się granatami i leci się wysadzić jak go będą przeszukiwać"

- akcja rzeczywiście była piękna! miała jeden minus - dużo hałasu. Przetrwałem pogrom naszych i wyszedłem na tyły kolegów amerykanów (strzeliłem medykowi w plecy) nie miałem żadnych niestety granatów.
vivere militare est

kom 609797147
Avatar użytkownika
Don
 
Posty: 173
Dołączył(a): 2008-07-07, 19:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez MrHyde » 2010-07-22, 09:12

Jeśli chodzi o hałasliwe wydawanie rozkazów itp. ma to jeden minus że zdradzamy swoje zamiary ma to podobno działanie psychologiczne my z [SC] o tym wiemy ;-] i na nas to nie działa psychologicznie.
Mieliśmy straty 2 osoby popłyneły w tym ja ale po zdjęciu jednego osbnika reszta potoczyła jak się potoczyła.
Moim skromnym zdanem najlepiej jak każdy wie co ma robić i to robi ale to wymaga zgrania i grania jednolitym sładem długi czas.
MrHyde
 

Postprzez MrHyde » 2010-07-22, 09:12

Jeśli chodzi o hałasliwe wydawanie rozkazów itp. ma to jeden minus że zdradzamy swoje zamiary ma to podobno działanie psychologiczne my z [SC] o tym wiemy ;-] i na nas to nie działa psychologicznie.
Mieliśmy straty 2 osoby popłyneły w tym ja ale po zdjęciu jednego osbnika reszta potoczyła jak się potoczyła.
Moim skromnym zdanem najlepiej jak każdy wie co ma robić i to robi ale to wymaga zgrania i grania jednolitym sładem długi czas.
MrHyde
 

Postprzez Rommel » 2010-07-22, 21:01

samo strzelanie i trafinie to nie wszysto wazne jest to aby wiedziec co trzeba zrobic w danej sytuacji, dostosowac sie do warunkow i podjac trafna decyzje co robic. Jednak wazne aby ta decyzja byla zgodna z dzialanoem i celem calej druzyny, tzn robimy to co inni lub to co powinnismy a przede wszystkim strzelamy w tym samym kierunku co reszta....
dobry żolnierz wie co robic a rozkazy tylko sa esencja, fundamentem jego dzialan, przeciez nikt nie mowi do kogo pierwszego strzelic kiedy kucnac czy sie polozyc to sie wie lub nie a cala reszta to......kwestia zgrania druzyny!!!
Licze ze jako swiezy nabytek SC zgram sie z reszta.....
czym wiecej akcji tym wieksze doswiadczenie!
Rommel
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Luźne spotkania

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron