Honor i Chwała - Epizod I - 05.10.2008
Napisane: 2008-09-25, 21:42
Bałkany, wiosna 1995
Porucznik Georg Jansen od wielu godzin nie poruszył się ani o milimetr. Czekał. Potrafił czekać, nawet jako dziecko był niezwykle cierpliwy, czym zachwycał swojego ojca. Ojciec. Rzadko o nim myslał ale dziś wspomnienia powracały, kochający, wyrozumiały, spokojny człowiek. Dla młodego Georga byl jak pomnik prawdziwego męzczyzny. Pomnik który okazał się być z piasku, gdy pewnego dnia okazało się, że wcale nie był obrońcą Unter den Linden, dzielnie opierającym się nacierającym bolszewikom, nie spędził wojny w kraju, w obronie przeciwlotniczej. Obersturmfuhrer Waffen SS.....
Warkot dieslowskiego silnika wyrwał Jansena z zadumy, przyłozyl policzek do kolby, spojrzał w lunetę, w centrum krzyża celownika powoli pojawił się pierwszy pojazd serbskiej kolumny. Po chwili patrząc prosto w twarz swojego celu poczuł wahanie. Czy zawsze tylko chodzi o zabijanie....
Tak chłopcy - powiedział brodaty męzczyna, przypominajacy zarówno posturą oraz roztaczanym zapachem niedÂźwiedzia - dziś oczyścimy znowu nasza ziemię z paru skurwieli i zakosztujemy tych muzłumańskich dziwek co skrycie marzą o prawdziwym facecie na sobie.
Odpowiedział mu rechot, i ochocze okrzyki oddziału. Najgłośniej krzyczał niespełna dwudziestolatek, ten sam który pod koniec tego dnia wyrzygał prawie żoladek i całą noc płakał jak dziecko. Rano towarzysze znaleÂźli go niedaleko obozu, powiesił się na swoim skórznym pasie, prezencie od dziadka, weterana antyhitlerowskiej partyzantki. Vlado Plavsic nastepnego dnia przyleciał po ciało brata w rejon, jak zapisano w mapach sztabowych, "działań wojennych Srebrenica". Surowa drewniana trumna z przybitym charakterystycznym dla ochotniczych oddziałów Skorpionów czerwonym beretem, okazała się być najmniej wstrząsającym doznaniem dla oficera.
Willem de Ruyter van Steveninck urodził się żołnierzem. Wierny rodzinnej tradycji, całe życie podporządkował armii, doskonale wiedział co jest obowiązkiem żolnierza Królewskiej Armii Holandii. Gdy dowiedział się że do pozycji zajmowanych przez jego oddział zbliżają się zaprawieni w bojach czetnicy, poczuł podniecenie. Wreszcie poprowadzi swoich ludzi do prawdziwej walki, nie cofnie się ani o metr, ludność Srebrenicy będzie bezpieczna. Jakże wielka musiała być jego wściekłosć gdy dowództwo kontyngentu dało rozkaz do odwrotu. Pieprzony, tchórzliwy, palacz haszyszu, który na widok uzbrojonego serba sra w mundur, nie pozbawi chwały nazwiska van Steveninck, o nie Willem do tego nie dopuści.
Hej Władek! Tyn się jeszcze ruszo trocha
Przywołany po imieniu podszedł do leżącego na ziemi zakrwawionego człowieka
- hmm ten jakiś inny jest - powiedział pierwszy z mężczyzn - rozwalić? Władek co?
- Czekaj Achim. To nie jest Skorpion, to oficer armii serbskiej,
- No to co. Jo bych sukinsyna zajeboł.
Dokoła pozostali operatorzy bez zbędnych słów zabezpieczali teren niedawnej potyczki. Cześc udała sie wraz z tłumaczem do ocalonych zakładników.
Joachim Kowolik, zwany Hanysem, jeden z najstarszych operatorów GROM-u, beznamietnie celował w głowę leżącego czekając na rozkaz swojego dowódcy. Po drugiej stronie lufy karabinu trzymanego w silnych sląskich rękach, Vlado Plavsic, ostatni rocznik Jugosłowiańskiej Akademii Oficerskiej mógł tylko czekać...
więcej ..
oraz
rejestracja uczestników
http://forum.armiapoludnie.pl/viewtopic.php?t=424