Niedziela, 25.05.2008

Gry bez założonych scenariuszy, czysta improwizacja

Postprzez MrHyde » 2008-05-25, 22:02

Szkoda że nie mamy kogoś kto by od czasu do czasu właśnie z jakąś kamerką biegał itp. nie uczestnicząc w potyczkach było by fajnie po za tym bardzo fajne filmiki Omnipotentus szacuneczek i do zobaczenia mam nadzieję na następnym strzelanku.
MrHyde
 

Postprzez DiaKum » 2008-05-26, 00:24

Hej!
Wielkie dzieki za gre Panowie, rozgrywka faktycznie byla super!
Klimat towarzyszyl jej na kazdym kroku... partol terenu w szyku, przeszukiwanie "cywili" / 5 dollars please, heheh /, rozbrajanie min, bunkry...
ponadto wrog, ktory tak naprawde moze czaic sie za ktorymkolwiek drzewem czy krzakiem :) zaatakowac od razu lub zaczaic sie i rozstrzelac od tylu ... KLIMAT PANOWIE KLIMAT!!!
kilku godzinny marsz przez las to byla czysta przyjemosc i wymarzona odskocznia od typowych naparzanek!
Dla mnie bomba i jestem jak najbardziej za tym zeby to propagowac i czesciej takie akcje organizowac. Jestem z wami :)

PS sorry za tymczasowe foto w ava (ze w masce), ale wolalem to niz nic.
Avatar użytkownika
DiaKum
 
Posty: 302
Dołączył(a): 2008-05-24, 17:47
Lokalizacja: k/Tychy

Postprzez [SC] Shark » 2008-05-26, 15:51

No Panowie klimta był - jak zawsze, dzięki wielkie za grę chodÂź byłem nie do końca..
Dla nowych bywalców, takie klimaty są u Nas co niedzielę..
A już niebawem będzie coś extra przygotowywane przeze mnie, ale narazie to tajemnica.. :)

Powiem tylko tyle, że to nie pojedyncze sceno tylko gra typu LARP (przez duże L)
[SC] Shark
 

Postprzez Przemo » 2008-06-16, 22:11

Fabularne podsumowanie wydarzeń które miały miejsce na Kobiórze . Myślę że osoby które brały udział w tej grze poznają wykreowane przez siebie postacie . Podsumowanie jest również w pewnym sensie wprowadzeniem do kolejnego epizodu .Więcej informacji pojawi sie niebawem .
Fabularyzacja to oczywiście dzieło PMK jak dla mnie ten gość powinien pisać ksiązki sensacyjne :-)


Obrazek



Kongo, 25.05.2038

- Mista, mista!
Do patrolu ASFOR zbliżał się po torach kolejowych szeroko wymachując rękoma ciemnoskóry, wysoki mężczyzna nielichej budowy, odziany w koszulę koloru khaki i mundurowe spodnie w kamuflażu typu DPM – dosyć powszechnych zarówno wśród cywilnej ludności jak i … rebeliantów.
- I wonna help ya! Have no weapen! No ammo! – wydyszał, po czym szybko dodał: - Don’t shoot!!
Lufy karabinów patrolu mierzyły we wszystkie strony świata. Szczególnie w jedną z nich.
- Stop! UN Forces! Stay right there! Hands up! – padły komendy. - Don’t move, I wonna see yours hands!
Murzyn zatrzymał się gwałtownie, co w najmniejszym stopniu nie zwolniło potoku słów wylewających się z jego ust.
- Mista! Don’t shoot! I’m friend, not enemy! I’m Ali! I’m Ali! Don’t shoot! I wonna help ya! – jedna z rąk wskazała fragment lasu na wschód od nasypu kolejowego. – Ther, ya see? Ther is yar ammo dump, see?
Podekscytowany tubylec praktycznie nie zwracał uwagi na wycelowaną w niego broń. Do momentu, gdy kilka sekund póÂźniej znalazł się rozciągnięty na ziemi z muskającą jego skroń lufą karabinu. Znajdującego się w dłoniach żołnierza ASFORu... Równocześnie drugi żołnierz ASFORu zaczynał go przeszukiwać.
Potok przyspieszył...
- MISTA, DON’T SHOOT!!! DON’T SHOOT!!! I just wonna help ya! Ther is yar base! Rebels shoot yar soldias! Steal ammo! Weapen! But I have no weapen, no ammo! Soldia, I wonna help ya! Don’t shoot! – tubylec ukrył głowę pod rękoma.
- Calm down, we are here to protect you - dowódca patrolu, żołnierz z naszywkami sierżanta podszedł do leżącego. Położył rękę na jego ramieniu. – Calm down, we don’t want to harm you.
- Oh yeah? Good, good. Ok. I’m friend! I’m Ali! My name is Ali!!
Dowódca zachował zimną krew.
- Ok Ali, you will show us the way.
Murzyn gwałtownie zareagował.
- No, mista! I’m wonna help ya! But I’m just poor farmer! I afraid of weapen!. Ammo! No, you go this way – tu wskazał lewą ręką na wschód, po czym prawą wskazał w przeciwną stronę – and I will go ther!
Po czym zniknął w gęstwinie po drugiej stronie torów, pozostawiając zaskoczonych żołnierzy samych sobie.

Kapral Pierre Reno ucinał sobie właśnie popołudniową drzemkę w towarzystwie szeregowca Jeana Rossa w chłodnym wnętrzu wartowni, gdy....
- Mista, mista! Don’t shoot!
Na drodze prowadzącej do bramy wjazdowej ASFOR 3rd Logistic Base pojawiły się sylwetki krzyczących i wymachujących rękoma czarnoskórych mężczyzn ubranych w luÂźne koszule koloru khaki i spodnie DPM. Bliższy niósł wojskowy chlebak przerzucony przez ramię. Przez pierś drugiego tubylca przewieszony był automat.
Pomimo senności wywołanej południowym skwarem Reno błyskawicznie znalazł się na nogach przy strzelnicy bunkra-wartowni z bronią wycelowaną w obcych odległych o niecałe pięćdziesiąt metrów. Drugi wartownik był o sekundę wolniejszy.
- Stop! UN Forces! Stay right there! Hands up! – kapral krzyknął z wnętrza bunkra.
Tubylcy wpadli w panikę. Unieśli błyskawicznie ręce w górę.
- Soldia! Don’t shoot! Have no weapen! No ammo! – po sekundowej przerwie na wdech murzyn z chlebakiem dokończył swoją tyradę. – We’re friends! No rebels! Friends! Don’t shoot!
Reno wynurzył się z cienia rzucanego przez wartownię z automatem wycelowanym w najbliższego, de facto najbardziej gadatliwego tubylca. Drugi z nich nie wypowiedział jeszcze ani słowa.
- You! – kapral wskazał lufą ,,gadułę’’. - Put this bag down! Slowly! And keep hands up!
Przerażony murzyn szybko odłożył chlebak.
- Jean, pilnuj tego ze spluwą! – krzyknął Reno do towarzysza ukrytego w bunkrze. – Ja biorę Gadułę!
Skupił się najbliższym z tubylców.
- Ok! Come closer! – lufa automatu śledziła wolne ruchy mężczyzny. Gdy dotarł na odległość dwudziestu metrów Reno rozkał: – Stop! Lay down! On the ground!
Tubylec błyskawicznie znalazł się na spalonej słońcem trawie, co tylko na chwilę wstrzymało potok słów.
- Soldia! Don’t shoot! Don’t shoot! Have no ammo! No weapen!
żołnierz skierował broń w stronę drugiego, uzbrojonego murzyna.
- You! I want to see yours hands! Keep them up! Away from weapon! Don’t touch it!
Reno ostrożnie zbliżał się do obcego, uważając by nie wejść w pole ostrzału Ross’owi. Murzyn trzymał co prawda grzecznie ręce w górze, ale luÂźno wisząca na piersi broń nosiła ślady intensywnego użycia. A jego wzrok świadczył o bezwzględności i okrucieństwie nie pasujących do zwykłego wieśniaka.
- You! Come closer to the tree! Put hands on the trunk!
Z lewej strony dobiegał głos Gaduły.
- Ok, soldia! Ok! Don’t shoot! I’m friend! I’m friend! I’m have no ammo! No weapen!
Reno próbował zignorować natarczywy głos i skupić się na uzbrojonym tubylcu.
Nie było to łatwe...
- Soldia! Soldia! Don’t shoot! Don’t kill! Have no weapen! We’re not rebels! Justa friends!
Kapral powoli obszedł stojącego przy drzewie obcego. Stanął metr za jego plecami.
- Right, now slowly remove rifle by strap and give it to me! - Reno wycelował swoją broń pomiędzy łopatki tubylca. – Really slowly...
Murzyn ostrożnie przełożył pasek broni ponad głową, ale niestety zaczepił klamrą o wystającą sprzączkę kamizelki z oporządzeniem i zastygł w takiej pozycji. Kilkukrotne próby uwolnienia paska zakończyły się niepowodzeniem.
- Soldia, ok! Ok! Don’t shoot! I’m friend! – dobiegł go znajomy głos. - I’m friend! Have no ammo! No weapen!
Reno zazgrzytał zębami.
- Don’t move! Keep hands on the tree!
Ostrożnie podszedł do uzbrojonego mężczyzny. Spojrzał na jego broń - była zabezpieczona. Rzucił profilaktycznie okiem na drugiego tubylca – leżał w trawie z rękami rozłożonymi na boki.
Zwrócił się do uzbrojonego.
- Ok, hands on the trunk! Hands on the trunk!
Sięgnął do zaczepionej sprzączki...
– We’re friends! Not rebels! Friends! Don’t shoot!...
Nie widział jak Gaduła nie przerywając monologu sięgnął pod swoją koszulę na plecach. Jednym płynnym ruchem prawej ręki wyciągnął zza paska spodni pistolet automatyczny, wycelował go w kaprala, odbezpieczył i przełączył w tryb auto. Jego wzrok w niczym nie przypominał tego sprzed kilku minut.
– We’re friends! Friends! Don’t shoot!...

- Heeeelloooo mista! Welcome in Molazi!
Południowy upał przerwał głos który wydobywał się ze sporych rozmiarów czarnoskórego mężczyzny. Jak można się domyślić jego ubiór stanowiła koszula w kolorze piaskowym (a może wypłowiałe khaki?) i spodnie DPM...
- I’m Shaggy. I’m Shaggy and wonna help ya!
Wskazał na zarośla po północnej stronie drogi, z których właśnie wynurzyli się żołnierze ASFORu.
- This way is bad way. A lot of mines. A lot of mines. Kaboom! Got it? Kaboom!
żołnierze popatrzyli na siebie z konsternacją. Co nie zatrzymało tubylca w dokończeniu swojej przemowy.
- I will show ya betta way. Safe way. To ya soldias – wskazał wzdłuż drogi na zachód. - In da base.
- What do you know about our base? – żołnierz prowadzący grupę zbliżył się do tubylca. – Tell me everything. And show me the way.
Ciemne oblicze rozjaśnił szeroki uśmiech białych zębów.
- Oh, yeah. I will show you da way...

- YO MAN!
Z zarośli porastających pobocze drogi wynurzył się następny tubylec. I jeszcze jeden. Wszyscy nosili oczywiście koszule w kolorze khaki i spodnie DPM...
- Oh, ther are soldias with ya! Good! Goood!
Szybko zbliżył się do sierżanta prowadzącego grupę. I od razu zaczął szeroko gestykulować rękoma.
- Mista, I have no weapen! No ammo! I’m friend! Friend!
Zbliżył się do sierżanta na mniej niż metr i pochylił się w jego stronę.
- I wonna help ya!. I’ve got very important information for ya! And ya gimme five dollars, ok?
Soldia, I will help ya and ya gimme five dollars, ok? Five dollars is not big amount for ya, ok? But is big form me, so gimme five dollars! – po czym dodał konfidencjonalnym szeptem: - And I’ll help ya, ok? I’ve got very important info about yar soldias for ya!!
żołnierz wycelował broń w natręta.
- You want five dollars? I will give you all five!
GroÂźba nie zrobiła wrażenia na gadule.
- Soldia, don’t shoot. Don’t shoot. You don’t wonna shoot me. – Odsunął lufę w bok. – Soldia, ya not wonna see yarself in tv, right? Don’t wan’t see it in tv.
Sierżant stracił na chwilę mowę... i to wystarczyło.
- Soldia, I will help ya. Just gimme five dollars. Ther is yar base. Weapen! Ammo! Madicinas! And yar soldias! – prawie przycisnął swój nos do nosa żołnierza. – But thay are woundad. Rebels shoot tham. Thay need yar help!
I uśmiechnął się szeroko prezentując imponującą kolekcję białych zębów.
- And soldia, ya gimme five dollars...

Wracający z patrolu pododdział ASFORu zbliżał się do nasypu linii kolejowej Kinszasa - ????. Sierżant rozglądał się uważnie i próbował wykryć każdy obiekt nie pasujący do wzorca terenu. Teoretycznie pomagać miał mu w tym system obserwacji z kamerą zamontowaną w hełmie, wyświetlający przetworzony i opatrzony analizą obraz na wizjerze maski. Niestety, sierżant powinien sobie to szczerze powiedzieć, nie był w stanie przyswoić napływających z komputera danych.
Ciągle przed oczami miał splądrowaną ASFOR 3rd Logistic Base. Ciągle widział zwaloną bramę, betonowy budynek wartowni osmolony trafieniami granatów RPG. Wyrwane siłą wybuchu drzwi innego bunkra. Podłogę baraków zaśmieconą rozdeptanymi racjami żywnościowymi i opakowaniami po lekach. Płonące magazyny z pomocą humanitarną. Poniewierające się wszędzie zwłoki żołnierzy ASFORu i pracowników cywilnych... Wszechobecny dym niosący zapach palonego plastiku i ludzkiego mięsa...
Dwóch żołnierzy, jedynych ocalałych z masakry znaleÂźli w bunkrze niedaleko izby chorych. Jego betonowe ściany nosiły ślady wielokrotnych trafień z broni ręcznej i RPG. Do drzwi był przyklejony duży placek plastyku C5... Radiowy zapalnik był uszkodzony przez wilgoć i nie zdetonował ładunku. A zresztą rebelianci najwyraÂźniej bardziej niż żołnierzami zamkniętymi w bunkrze interesowali się personelem izby chorych – zwłoki straszliwie okaleczonych lub poćwiartowanych maczetami kobiet i mężczyzn poniewierały się dookoła bunkra. Ocalali nadawali się tylko do lazaretu – potężne dawki środków uspokajających pozwoliły wyciągnąć ich z mrocznego wnętrza blokhauzu i załadować do śmigłowca sanitarnego. Niestety, dla całego patrolu nie było w nim miejsca. Sierżant podjął więc decyzję, że wrócą na piechotę – razem.
Teraz nie uważał tego za najlepszą decyzję. Po opuszczeniu splądrowanej bazy ustąpił pierwszy szok i do jego ludzi zaczynało docierać co właśnie widzieli. I nic nie mogli z tym zrobić...
żeby tylko zniknęły już te obrazy...
Padł strzał. Sierżant zobaczył jak kapral Bordeux idący na lewym skrzydle zgina się wpół i pada na plecy odrzucony siłą trafienia.
- MEDYK!!! – ryknął sierżant i już biegł w kierunku rannego.
Nie usłyszał serii która trafiła go w korpus. Wzrok rozmył się z bólu, a gdy sekundę póÂźniej wróciła ostrość świat zawirował i zieleń zarośli zastąpił błękit nieba. Leżał w trawie i nie widział kaprala Sommera czołgającego się w jego kierunku.
Nad jego głową zaświstały kolejne pociski wystrzelone przez ukrytego snajpera.
- Już dobrze, panie sierżancie. - nie słyszał sanitariusza szepczącego mu do ucha. – Teraz wszystko będzie dobrze.
Ból odpłynął.
,,To już?’’ – pomyślał. - ,,Nawet nie boli to umieranie’’.
Nie czuł gdy ściągali z niego oporządzenie, pancerz osobisty.
Gdy rozcinali mundur.
Nie słyszał wymiany ognia nad swoją głową.
Nie słyszał serii wystrzeliwanych z najnowszego modelu karabinu maszynowego przez rebelianta ukrytego w zieleni.
Nie widział, jak następny żołnierz z jego oddziału walił się bez czucia w trawę po tym jak pociski przeciwpancerne rozerwały w strzępy jego pancerz osobisty.
Nie czuł wstrzykiwanej adrenaliny.
Nie widział trafień pocisków szarpiących ciałem rebelianta naładowanego narkotykami i stymulantami.
Nie słyszał wycia obcego mężczyzny w kombinezonie maskującym, strzelającego i zabijającego jego żołnierzy pomimo odniesienia śmiertelnych ran.
Nie słyszał jak jego następny żołnierz z cichym westchnieniem zniknął pośród wysokiej trawy.
Nie widział jak sekundę póÂźniej nieprzyjaciel padł po tym jak ostatni z patrolu władował cały magazynek w pokrytą zielenią sylwetkę.
Jego serce przestało bić w tym samym momencie.
Saltus III,IV,V,VII; Unit 03,04,07; Igła: I; Blackops II,IV; Ramsar I,III; Bravo Two Zero; Wilczy Szlak; KASKADA; RedFall 2013; SALAMANDRA; GreenCoat II; AEGIS 2015
Avatar użytkownika
Przemo
moderator
 
Posty: 2257
Dołączył(a): 2008-03-14, 21:50
Lokalizacja: Sosnowiec

Poprzednia strona

Powrót do Luźne spotkania

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

cron