Milsimowe przygody Feldgrau-a

tu rozmawiamy o interesujących książkach, artykułach, publikacjach

Milsimowe przygody Feldgrau-a

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:48

Z uwagi iż plątałem się tu i tam na kilku ciekawych imprezach w PL i po za granicami naszego kraju , część z tych gier opisałem lepiej lub gorzej . Postanowiłem podzielić się tu swoimi przygodami . Jeśli komuś przeszkadzają błędy które wkradły się mimo autokorekty w worldzie niech nie skreśla tych stron od razu , może warto zobaczyć jak ciekawie można zagospodarować swój wolny czas i spożytkować energię . Wszystkie przygody są prawdziwe , kilka z nich ma fabułę lekko podkolryzowaną , inne spisane są "jak leci" mam nadzieję że nikogo w moich opowiadaniach nie obraziłem ( jeśłi tak to zrobiłem to celowo :mrgreen: ) lub nie pominąłem .
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:48

Ofensywa TET 17-18.07.2010
Gra dla nas zaczęła się od zabudowania bazy vietcongu – gdy dotarliśmy tam z MadRipperem było już tam kilku chłopaków rozłożony duży namiot maszty z flagami i wkopany agregat – po przywitaniu szybko przystąpiliśmy do prac – ale za chwile zjawił się Nieja i 3,50 i już stylizacja naszej części poszła raz dwa – postawiliśmy nasze namioto – pałatki obok siebie zbudowaliśmy stojak na markery (dzięki Mauserkowi ) ładnie przystrojony taśmą amunicyjną i stojak na maski . Edi dowódca vietcongu wyznaczył Madrippera na dowódcę naszego oddziału „ saygon2” łącznie 11 ludzi , auto pancerne – snajper oraz obsługa karabinu maszynowego na aucie . Ja będąc doradcą rosyjskim specjalistą od łączności miałem jeszcze funkcje medyka . Do naszego oddziału należało zbudowanie i obsadzenie 3 placówek , magazyn , radar i rakiety – oraz przeciągnięcie tam łączności polowej , obsadzenie tych stanowisk i co 30 minut po podaniu radiem kodów odpalanie rakiet . Madripper z obsadą auta pancernego objeżdżał placówki dostarczał wodę i robił zmiany ludzi . Ja i oficer polityczny vietcongu obsadziliśmy najpierw magazyn inni pozostałe placówki . w tym czasie rozłożyliśmy pole minowe oraz miny dÂźwiękowe i qrewsko się nudziliśmy . Ach oczywiście w międzyczasie dotarł i Dziki który uratował marker Madrippera i potem już go prawie nie widziałem bo walczyliśmy na różnych odcinkach .
Po drugim przyjeÂździe wozu na naszą placówkę dowiedzieliśmy się że była walka o wietnamska wioskę która zajęliśmy oddział „sajgon1” i obsługa karabinu maszynowego z naszego wozu wykosiła amerykanów w pień .
Walka o wioskę przebiegała falami i to raz oni raz my zajmowaliśmy tę wieś .
Gdy dotarłem do bazy po zmianie na posterunku trzeba było szybko zrobić grupę wypadową na teren wroga bo cały czas nas nękali . ( hah mój partner z którym trzymałem placówkę wrócił po 10 minutach był w obsadzie auta pancernego które amerykanie ostrzelali i wytłukli prawie całą obsadę – chłop nawet raz nie strzelił .) MadRipper , ja , Rommel i jeszcze jeden
kolega jako grupa „ łowca „ ruszyliśmy na wypad (qrwa 4,5 godziny ) po dojściu z Kambodży do Wietnamu okazało się że amerykanie mają budynki betonowe i bunkier ( dobrze że nikogo nie było tam i zostawili trochę wody bo bym padł tam ) doszliśmy do ich bazy i miałem straszną ochotę obstrzelać ich auto pancerne które nas mijało i gościa na wieży z lornetką ale dowódca powiedział nie i już .
Wróciliśmy pod wioskę wietnamską i skontaktowaliśmy się z „Hanoi 00” oni powiedzieli że wysyłają ekipę „czarny” by zdobyć wieś więc weÂźmiemy ich w 2 ognie . ok. czekamy .Czas się dłuży i co chwile łażą patrole amerykanów – z wioski jedzie auto ja chce ich ostrzelać dowódca mówi nie – atakujemy wieś – mogliśmy jednak ich rozwalić bo okazało się że uprowadzili naszego Wietnamczyka ze wsi ( 3,50 ) którego po torturach wypuścili i który do nas dołączył . Ok. wreszcie atak – czarny atakuje od dołu my podbiegamy z góry , haha ja idę w mundurze ruska nie czarnym ja reszta vietcongu i od góry idą 2 ranni amerykanie ciemno jak cholera on podchodzi do mnie i mówi ciii jest ich 4 w wiosce ( myślał że ja USA ) i poszli . My wpadamy do wsi od góry szybka rozmowa z „czarnym” ja osłaniam od góry dwóch od dołu reszta stoi w wiosce . Nagle atak z prawej seria za serią w wiosce kilku zabitych i rannych – ja napierniczam od góry w krzaki skąd są strzały i dostaje ogień z boku odwracam się i pruje na ślepo i słyszę „dostałem” ok. myślę mam go i nagle seria w moje cielsko oberwałem w ramie krzyczę jestem ranny ( no ale sam jestem medyk mogę się uleczyć) Koło mnie pada granat dymny reszta wpada do wioski już nic nie widać dostaje strzał w bark – szarpie się z tą pieprzoną kamizelką i krzyczę ze dostałem – obrywał w głowę – krzyczę no kurwa teraz już jestem martwy nie strzelaj . podbiega Amerykanin i klęka koło mnie i wali do wsi aż miło – zgłupiałem koleś miał noktowizor . Ja tam zgubiłem latarkę a kol. Rommel swojego tiberiusa . Wracamy do bazy w lesie spotykamy 2-3 naszych ocalałych z tej rzeÂźni . Idą atakować wieś . wróciliśmy do bazy nasi śmiałkowie jako zabici po 10 minutach .
Odczekałem czas jaki był wymagany dla martwego – przygotowałem sobie ekwipunek na wyjście i zgłosiłem się na ochotnika by zmienić tych co od paru godzin są na placówce – ze mną 3,50 i MadRipper my idziemy zluzować kolegów na placówce „szi „ dwóch innych na placówkę „min” a z placówki Ho mieli zejść i wrócić do bazy . Niestety nie dostali nowego hasła i postrzelali się z naszym patrolem który poszedł ich skontrolować . Po obsadzeniu placówki wreszcie zjadłem coś ciepłego ale zapowiada się na mocną burzę więc mini szałasik który koledzy przed nami zbudowali obłożyliśmy 2 kartonami jakie zostały i tam wleÂźliśmy ja zaczęło lać tak wodę miałem wszędzie . odczekaliśmy do 4 rano zwinęliśmy majdan i do bazy
Tam okazało się że nasze pałatki i to co było w nich również pozalewane – pływało prawie wszystko tam jeszcze ktoś mieścił przed zalaniem kilka rzeczy Dzikiego i jeden z chłopaków swój ekwipunek na wiele to jednak nie pomogło . Szykuje się atak na amerykanów a tu kilku ludziom nie „gada” sprzęt . Ok. my popakowaliśmy nasze mokre klamoty – grupa uderzeniowa szykuje się do wyjścia a my we 3 do usunięcia z placówek min dÂźwiękowych . W trakcie rozbrajania byliśmy świadkami pięknie przeprowadzonego ataku amerykańskiego na nasze placówki . 5 amerykanów atakowało – padały komendy i na każdy rozkaz była od razu reakcja – ostrzelali kilku naszych sami nadziali się na jedną minę - ale po komendzie dobijamy rannych mina mi trochę zrzedła - ci przeklęci imperialiści . obok mnie w samotnej rejteradzie na nich przebiegł mój druh z palcówki – oficer polityczny – no tak on pewnie obwiązał się granatami i leci się wysadzić jak go będą przeszukiwać ( że ja na to nie wpadłem przecież miałem minę dÂźwiękową w łapach ) . Jeden z amerykanów zabity włożył kamizelkę i troszkę porozmawialiśmy ( chłopaki z Wrocławia były ale nie zapamiętałem ksywek ) wracamy do bazy a tu co kawałek widać w lesie jakiś łeb s słomkowym kapeluszu . No proszę nasi czuwają . Zdaliśmy miny pożegnaliśmy ekipę w bazie i wróciliśmy pełni wrażeń do domku .
Ostatnio edytowano 2013-02-19, 12:49 przez Feldgrau, łącznie edytowano 1 raz
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:49

Zanim Zapadnie Zmierzch 13.11.2010
Spotkanie standardowo było o godzinie 9 tej na stacji BP w Mierzęcicach
Tam po krótkim postoju i małych plotkach ruszyliśmy swoimi pojazdami na miejsce gry . Tam organizator podzielił graczy na dwie frakcje sam został jako oddział Alfa . Ja i pozostali Renegaci wraz z Armią Centrum byliśmy oddziałem Brawo naszym zadaniem było uwolnienie oddziału Alfa z rąk Rebeliantów .
Rebelianci ruszyli w teren , my mięliśmy jeszcze odprawę oddziału Brawo . Nastąpił podział na funkcje i sekcje Bravo 1 i Bravo 2 . Dowódcą został Skorpion z Armii Centrum , ja zostałem medykiem oraz kierowcą naszego „wozu bojowego” ,pełnił on funkcję mobilnego składu amunicji , medevac-a oraz ośrodka łączności . łączność między sekcjami zapewniały nam pmr-ki oraz 2 RF-10 .
Ustaliliśmy że Rebelianci będą raczej kontrolowali główną drogę i właśnie w tym kierunku postanowiliśmy przeprowadzić rekonesans . Grupa Bravo 1 ruszyła w wyznaczonym kierunku a Bravo 2 w odpowiedniej odległości za nimi . Sekcja Bravo 2 składała się z 4 renegatów kierowca oraz strzelec –radiooperator na pokładzie „wozu bojowego „ oraz dwóch strzelców jako ubezpieczenie przednie pojazdu w kontakcie wzrokowym z Bravo 1 .
Sekcja Bravo 1 posuwała się bez większych przeszkód bez przerwy podając meldunki do dowódcy - a przy okazji i ja wszystko słyszałem tak kierowałem sekcje Bravo 2 .
Po pewnym czasie Bravo 1 zameldował że mamy kontakt . dowódca rozwinął tyralierę w tym kierunku ja zatrzymałem pojazd a ubezpieczenie zajęło pozycje obronne po obu stronach drogi . Przyszedł rozkaz by rozwinąć tyralierę bardzie w prawo więc ja oraz mój strzelec ruszyliśmy zasilić tyralierę . troszkę szwankowała łączność więc zbliżyłem się do dowódcy po rozkazy i w tym momencie nastąpił atak , wycofałem się do pojazdu , przegrupowałem Renegatów i ruszyliśmy do ataku przed nami leżał „zabity” jeden z Renegatów a przy nim Rebeliant usiłował go przeszukać – wydawało mi się że Renegat jest ranny i że Rebeliant go usiłuje przesłuchać i wziąć do niewoli więc zacząłem strzelać do nich by wyeliminować i jednego i drugiego poszedł tam jeszcze ogień z flanki i szturm od strony Bravo 1 i tym sposobem Bravo 1 wzięło do niewoli Rebelianta a pozostali się wycofali . Opatrzyłem ranną nogę jeńcowi i przetransportowałem go do pojazdu no i przystąpiłem do przesłuchania . Według zeznań jeńca okazało się że Alfa im uciekła a ich baza znajduje się przed nami ( kłamał bestia ). Po 20 minutach wypuściliśmy jeńca i sekcja Bravo przystąpiła po uprzednim zaopatrzeniu się w amunicje do przeczesywania tego odcinka lasu . Ja oraz MadRipper za zgodą dowódcy udaliśmy się na patrol w wzdłuż drogi . po pewnym czasie zobaczyliśmy przebiegającą postać więc ruszyliśmy w tm kierunku niestety zacięcie się markera i samoczynne strzały przyczyniły się do tego że obawiając się zasadzki snajpera wróciliśmy do drogi i dalszy marsz kontynuowaliśmy już droga . Tu niespodziewanie zobaczyliśmy przejeżdżający samochód z rebeliantem w środku , podeszliśmy jeszcze kawałek do rozwidlenia drogi i tu zauważyli nas Rebelianci i przystąpili do ataku . Wycofując się przekazałem przez radio dowódcy info o ataku . Bravo 1 i reszta Bravo 2 zaczęła organizować zasadzkę a my powoli wycofując się staraliśmy się zmusić Rebeliantów do podążania za nami . Po chwilo ja puściłem się biegiem do auta a na placu boju został sam MadRipper . Rebelianci podchodzili nas z flanki i już zaczęła się wymiana ognia i padały granaty , wskoczyłem do pojazdu i z jednym Renegatem jako desant ruszyłem do lasu by objechać atakujących Rebeliantów i zagiąć z kolei naszą flankę , manewr się udał ,Rebelianci chcąc zdobyć nasze auto ruszyli do ataku ja wycofałem pojazd do drogi a w lesie już walczyli z nimi Bravo 1 i Bravo 2 . zauważyłem że jeden z naszych ostrzeliwuje się przy drodze z Rebeliantem więc podjechałem – wyskoczyłem z auta i ostrzelałem Rebelianta z broni krótkiej zmuszając go do zmiany pozycji w tym czasie kolega z Armii Centrum doładował się i ostrzelał skubańca – zraniliśmy go i wzięliśmy do niewoli ( znowu Rommla ). W potyczce nasi załatwili chyba 2 lub 3 Rebeliantów i zranili jednego ( ich medyka ) opatrzyłem go i dotransportowałem do auta – obu rannych jeńców wpakowaliśmy na pakę jeden z Renegatów jako żandarm i ruszyłem z nimi do tyłu . A nasi ruszyli na bazę Rebelii by uwolnić grupę Alfa
Po przesłuchaniu jeńców napojeniu ich i poczęstowaniu chipsami ( nie chcieli jeść myśleli że zatrute chyba ale nie dziwie się bo chwile wcześniej obiecywałem że ich tu rozstrzelamy ) puściliśmy ich wolno . My ruszyliśmy w kierunku naszych . Gdy dojechaliśmy na miejsce trwała już kanonada i obleganie budynków – zaparkowałem auto i udałem się do dowódcy by opatrzyć mu ranę nogi . Potem razem z jednym Renegatem próbowaliśmy obejść budynki od drugiej strony tu zauważyłem skradającego się Rommla i Przemo , podszedłem i mówię poddaj się Rommel wymierzył we mnie a Przemo bezceremonialnie mnie zastrzelił ( ach ci przeklęci Rebelianci ) na dodatek z okna budynku usłyszałem cichy głos Eddiego „mam cie cały czas na muszce „ Tyle z mojego cwaniactwa – poszedłem z ręcznikiem na głowie do samochodu – po chwili doszli jeszcze dwaj z Bravo 1 . Na radyjku cały czas słyszymy przebieg walki – nasi już zajmują drugi budynek , Wreszcie mija mój czas respawna dostaje info że są ranni w małym budynku więc zbieram się by ich opatrzyć – dochodzę do budynku i nagle z okna wychyla się lufa i wali do mnie serią – znowu złażę do auta tym razem boli bardziej bo od swoich . Jest info że zdobyliśmy budynek ale trzeba nosze bo Alfa jest martwy , Dowódca zabiera nosze i biegnie do budynku . po chwili widzę jak idzie cała grupa i na noszach niosą Mordulca – wygraliśmy – koniec
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:50

WarZone – Czechy 24-25.09.2011
Armia Południe w sile 6 ludzi wzięła udział w manewrach o kryptonimie WarZone organizowanych w Czechach , prócz 240 ludzi zgrupowanych w dwóch wrogich armiach w manewrach wykorzystywane były pojazdy terenowe oraz wojskowe – 2 pojazdy gąsienicowe BWP , jeden czołg , jeden samolot , hammer , wyllys , i kilka innych pojazdów . Czołg oraz samolot były of-game pozostałe pojazdy on game . Można było używać granatów pb oraz hukowych (gipsowych) , świec dymnych , rac ( do oświetlania terenu ) granatników rpg (PB )itp. .
Aby wziąć udział w tych manewrach trzeba było przejść 3 treningi w Czechach już w swojej kompanii i w swoim plutonie ( nasza armia była umundurowana w mundury flectarn przeciwników w DPM ) my nie wiedzieliśmy ilu będzie przeciwników i kiedy i jakie maja treningi – nasze treningi ukazały zupełnie inne przygotowanie ( lub nie przygotowanie ) ekip inny rodzaj wyszkolenia – taktyka Polska choć bardzo skuteczna nie przypadła naszym Czeskim dowódcom do gustu i już mięliśmy właściwie zrezygnować z tych ciekawych manewrów ale zostaliśmy jednak zaproszeni i chcieliśmy wypaść jak najlepiej i pokazać że damy sobie radę w każdych warunkach .
Na mp. W okolice Pragi przyjechaliśmy póÂźnym wieczorem , miejsce respawnu –parking był oddalony od naszej bazy około 4 km – zapakowaliśmy nasz szpej na mojego samuraja i pojechaliśmy do bazy – tam już praktycznie w ciemnościach rozłożyliśmy nas wojskowy namiot i przygotowaliśmy się do integracji z czeskimi towarzyszami broni – najpierw jednak odprawa . Poznaliśmy naszego dowódcę Taurusa który zarządzał obrona bazy ( baza była on game) Pokazał nam nasze stanowiska obrony – “Polski sektor “ (bunkry do obsadzenia) i wytłumaczył które z nich rano musimy rozbudować . Do 5 rano mamy luz a wiec integracja – przyszli koledzy Czescy nasi znajomi z wcześniejszych gier – łyk zimnego piwka i znikam do śpiwora jednak 450 km w mojej terenówce dało mi w kość .
5 rano pobudka na zewnątrz mgła i zimno - kawa poprawia humory – przygotowujemy się do rozbudowy naszych umocnień – mamy 6 bunkrów do obsadzenia – nas jest 6ciu i nie możemy liczyć na podmianę – zapowiada się wiec nie ciekawie . A więc przebudowujemy nasze stanowiska wyznaczamy 3 bunkry obronne i dwa do wycofania się i obrony do upadłego – alamo 1 i alamo2 . ( bunkry to umocnienia ziemne obudowane gruba dyktą z otworami strzelniczymi lub zbudowane z wielu skrzyń po amunicji do dział i haubic . Dość mocno zostaje przebudowany bunkier alamo2 który obsadza Edi i PMK ze swoja niezawodna A5 zabudowana jako broń wsparcia ( PMK spędził na tym posterunku 17 godzin non stop ) nasza pozostała 5 obsadzała przez cały czas gry różne bunkry i umocnienia ale generalnie broniliśmy sektora Polskiego . blisko zresztą naszego namiotu przy którym powiewała nasza flaga . hmm jechać 500 km by cały czas stać na warcie i pełnić służbę garnizonowa – troszkę mało wrażeń ale milsim to nie tylko duże spektakularne bitwy – zobaczymy może trafi i nam się jakaś walka .
7;00 wybuch petardy oznacza rozpoczęcie gry – ekipy szturmowe wychodzą w teren
Zabudowuję swojego samuraja – robię śniadanko – odwiedzam chłopaków na ich stanowiskach robię troszkę zdjęć bazy – idę do Eddiego i PMK na alamo a tu przy naszych stanowiskach wbija się najpierw Hammer z ckm na dachu a zanim z głośnym hukiem toczy się nasz bwp mój samuraj przy tych kolosach to jak zabawka – robimy trochę fotek i już mam pierwsze zadanie jadę z Edim na patrol wokół naszych stanowisk . patrolujemy majestatycznie nasze przedpole i wracamy do bazy samuraj dobrze sobie radzi w tym terenie .
W oddali na wzgórzach słychać odgłosy walki – to dwie armie biją się i próbują zając jak najwięcej terenu . wzywają mnie do sztabu bo mam jechać po rannych , zerkam na mapę – chorągiewki są rozmieszczone nawet równo więc chyba się trzymamy – choć co chwile spływają nowe informacje . dostaje namiary gdzie mam jechać ze mną Dominik jako obstawa i gnamy – w oddali już widać jakiegoś gościa przy drodze – wzywa nas – nie widzę jaki mundur ale Dominik podaje że to nasz no to jadę – zatrzymuję się a z góry już znoszą jednego rannego i drugi leży blisko . Pełen realizm – ranni maja opatrunki nie poruszają się sami – znoszą ich koledzy ( przy którymś tam moim kursie z daleka już widziałem jak zmęczeni koledzy wlekli swojego na noszach biegiem a inni ich obstawiali – po tym tylko się zorientowałem ze jestem blisko miejsca walk .Dostarczyłem rannych do lazaretu tam już zajęli się nimi lekarz i śliczna sanitariuszka – układamy rannych na noszach na ziemi lekarz już przyklęka koło nich – sanitariuszka cos się tam mnie pyta nie rozumiem ale zorientowałem się- wpisuje do zeszytu – nr z nieśmiertelnika ( dali nam przed grą jak “zginiemy” zostawiamy go w tym miejscu lub oddajemy temu kto nas trafił )czas i rodzaj rany ( ranny ma karę 2 godziny “martwy” 5 godzin w punkcie respawnu ). Wychodzę do swoich a tu słychać warkot spoglądamy w górę a nad nami niziutko lata samolot i (chyba) fotografuje – na boku jakieś oznaczenia któryś z Czechów mówi że on też gra pytamy czy możemy go ostrzelać – nie wolno jest of game ( pojazdy of game maja białe znaki on game żółte – nasi , czerwone – przeciwnik ).
Warkot – nadjeżdża czołg – PMK z alamo melduje że czołg jest blisko i porusza się wzdłuż naszej bazy . stoję przy naszym namiocie nasz dowódca Taurus mówi że to “enemy” wbiegam do namiotu biorę dwa granaty wybiegam – nie wracam się odkładam granaty biorę aparat – może już nie będzie takiej okazji – wybiegam Taurus się śmieje i biegnie na czwórkę do MadRippera . wyszło nieporozumienie bo czołg jechał i miał czerwone oznaczenia to go ostrzelał Taurus a okazało sie ze jest of game i te czerwone oznaczenia to kurtka jakiejś panienki jadącej tym pojazdem – dobrze że ci z czołgu się zatrzymali i tylko pokrzyczeli a nie skierowali w nas wieżyczki .
Dzień na posterunkach się wlecze – jesteśmy trochę Âźli że inni gdzieś tam walczą a my tylko tu przy bunkrach . Ale nie chcemy by o nas Âźle myśleli to robimy swoje . wychodzi na to że na posterunkach spędzimy cała noc wiec próbujemy je umacniać . PMK i Edi zbudowali i zamaskowali pięknie alamo , MadRipper obstawia miejsca przy drodze na 4ce Bolek i Dominik rozbudowują 2kę przed nimi tylko bombersqad i rozłożone przez nich pola minowe dalej las i przeciwnik . dostaliśmy worki – sypiemy do nich piach i umacniamy się bo podobno w nocy maja nas atakować – co chwila nękają nas albo obserwatorzy albo jacyś ukryci snajperzy – zdjęli po cichu czeski posterunek przy drodze blisko naszej 4 ki . Czesi rozwinęli swoich tyraliera obok nas i zalegli – mnie i MadRippera przenoszą na drugi koniec bazy bo podobno nie obstawione bunkry tam są . Idziemy trochę ciekawi bo nie było okazji obejrzeć naszej bazy z tamtej strony – Są bunkry a przed nimi duże przedpole i dalej las – nasza wieża obserwacyjna jednak ma dobry wgląd pod wieża nasz ckm (brawling) no ale w nocy będzie tu nie ciekawie – zajmujemy jeden z bunkrów – ale już z sztabowego się drą “driver” no kolejna jazda po rannych . Tym razem nie dostaję obstawy bo sporo mam rannych do zabrana jadę więc a do obrony mam tylko tiberiusa po drodze mijam ciężarówkę wiezie do nas świeże mięso ( naszych byłych kia co odbębnili już karę w respawnie ) . Na zwożeniu rannych schodzi mi sporo czasu rozpoznaje naszych kolegów z treningów – troszkę rozmawiamy ale trzęsie tak że boje się iż ich pogubię dziury takie że mój samuraj do polowy wpada . Powoli zapada wieczór , ja mam do zawiezienia jeszcze sporo szpeju tych co idą na koncentracje i do walk nocnych , a koledzy szykują się do obrony bazy . Wracam jest już ciemno jeszcze jeden kurs – wiozę Martiego (główno dowodzący nasza armia ) na inspekcję .
Przez radio dostaje informacje że jako kierowca idę spać razem z Edim i Bolkiem w pierwszej turze na posterunkach zostaje PMK w alamo( niezmordowanie od 6 rano ) MadRipper zajął mały szaniec po prawej na otwartym terenie a Dominik bunkier po lewej . Ja jestem zadowolony z gry ale koledzy mają nietęgie miny , spodziewaliśmy się jednak czegoś innego , liczyliśmy jednak na jakąś akcję w terenie , każdy z nas po cichu troszkę narzeka jednak dalej swoje robimy Czesi zadbali o nas – nakarmili gorącym gulaszem , w jednej z baz jest maszt na nim Flaga Czeska , Słowacka i Polska ale jednak czegoś nam brakuje . Zanim dotarłem do namiotu słyszę przez radio że Dominik ma na swojej flance “bandytów” , Edi zakłada noktowizor i razem idziemy to sprawdzić – po cichu przeszukujemy teren – nic . Ale Edi nagle staje i mówi : ktoś chrapie ? nasłuchujemy – no faktycznie – skradamy się – ruch w krzakach , wołam Hotel , cisza tylko jakieś niewyraÂźne mruczenie , przeładowujemy – wołam :Hotel – wreszcie słysz zaspane Bistro – uf to nasz posterunek . Idziemy spać . Moja warta jest od 2 w nocy , wbijam się do śpiwora . W nocy “Bandyci “ nękają nasze posterunki , padają strzały , jest szum , szperacze itp. . Obudził mnie odgłos walki i słyszę jak na alamo wzbijają się race świetlne – zrywamy się i lecimy pomóc kolegom – jest atak , wbijam do bunkra Dominika , Edi pobiegł na alamo Bolek do MadRippera który gdzieś w nocy odskoczył wspomóc czeskie posterunki – Marty zarządza alarm – z naszej strony zginał tylko jeden strzelec z wieży ale na postach od strony lasu chyba więcej jest KIA . Przez chwile jeszcze jest podwójna obsada u nas i wyganiamy wreszcie naszych na odpoczynek – zostaje sam –niebo pięknie rozświetlone gwiazdami ale jest jednak zimno – coraz bardziej zimno . Co chwile szperacze rozjaśniają teren – Czesi patrolują , sprawdzają posterunki , co chwila pada hasło –odzew , baza powoli się uspokaja . w słuchawce słyszę jak Taurus informuje że robi obchód stanowisk i prosi byśmy nie strzelali – przychodzi do nas rozmawiamy mówi że stracił jednego ze swoich i że szykuje się kolejny atak . Czuwamy . powoli zamykaj mi się oczy – jednak zimno coraz bardziej – pojedynczo schodzimy ze stanowisk po śpiwór ,karimatę, pałatkę – byle cieplej było . Drogą idzie ktoś i świeci – cholera nie dobrze . hotel wołam – na szczęście koleś zna odzew . pyta gdzie jest sztab – sprawdzam jego mundur no flectarn więc nasz ale nie wie gdzie sztab? Dziwne no ale podaje mu lokalizacje – poszedł a ja nasłuchuje czy nie usłyszę strzałów . Wraca po 30 minutach – idzie do swoich szykują się na jakiś atak i że nas też ktoś ma zaatakować około 5 tej – ciężko mi zrozumieć to po Czesku , podaje to info na posterunki . coraz bardziej chce się spać , oczy się zamykają – otwieram o w mordę 3 gości podchodzi – łapie za marker – to tylko krzaki qrwa jeszcze kilkakrotnie sie tak nabrałem . słyszę jak Edi mówi do Bolka : Feldgrau chrapie , zerwałem się na równe nogi jasny gwint usnąłem . Powoli świta , zimno jednak strasznie . ale już dokładnie widać przedpole i nasze posterunki , no teraz już nie zaatakują – przetrwaliśmy noc. Przychodzi Taurus i mówi że Marty szykuje atak zbiera wszystkich w bazie nie zostaje nikt – dla nas to dziwna decyzja , Nasi wstali rozmawiamy , Bolek , MadRipper i Dominik decydują się iść w końcu może będzie jakiś bój .Ja znikam do śpiwora Edi też przed nami jeszcze kilka godzin gry a potem 500 km do domu . PMK niestrudzenie zajął swoje alamo . BWP odpalił silniki ekipa wsiadła do środka reszta poszła tyralierą . Ja usnąłem – wreszcie ciepło , śni mi się jakaś bitwa , kaem bije długimi seriami , jakieś wrzaski – otwieram oczy kaem bije seriami – cholera to nie sen to atak . Zrywam się uchylam okno w namiocie alamo się broni dookoła pełno “bandytów” łapie marker , gogle , stop , ściągam gogle gdzie posiałem stalkera , jest zakładam potem gogle – buty? Pieprzyć buty – uchylam okienko – cholera siatka – cofam się uchylam wejście przede mną dwóch “bandytów” sprawdza namioty kontem oka widzę że alamo1 zajęte , słyszę jak koleś krzyczy kontakt – walę do niego – on do mnie ( a to raptem 2-3 metry ) dostaje serie z boku , cofam się do namiotu boli jak diabli . odkładam marker wystawiam rękę i macham – ktoś wali całe serie w burtę namiotu , wystawiam drugą rękę i drę mordę – wreszcie słyszę jak ktoś woła że tu są Polacy i mają nie strzelać .wychodzę boso , łapy w górze , otoczyło mnie 3 w dpm klękam każą oddać nieśmiertelnik , pytają o amunicje – nie mam – cofają się sprawdzają kolejne namioty , wchodzę do namiotu szukam kamizelki by się oznaczyć . do namiotu włazi kolejny “bandyta” pyta o amunicje i celuje do mnie .... z rpg – moja chora wyobraÂźnia już widzi mnie rozmazanego na tylnej burcie namiotu – mówię :nie ma , wychodzi , wychodzę i ja – w namiocie jest karton kulek i trochę pełnych fatów , świece dymne granaty – a zwycięzcy biorą wszystko ( w alamo zniszczyli całą amunicje ) widzę jak ze sztabu wynoszą mapy zabierają flagę – wyciągają z lazaretu sanitariuszkę i lekarza – ale oni są of game – Jeden podchodzi do naszej flagi chce zabrać ale na moje wściekła warkniecie: zostaw to , odchodzi – jestem zły w całym obozie tylko 3 Polaków i lazaret . Zwycięzcy przeszukują mojego samuraja zabierają granaty dymne , robią sobie zdjęcia , odwracam się do alamo tam PMK w kamizelce już – siedzi – odpoczywa po samotnej walce , próbował bronić bazy to jego kaem mnie obudził , Przychodzą zwycięzcy – zajmują alamo i inne bunkry – rozmawiamy – schodzi napięcie – wracają uśmiechy , przepraszają za zniszczenie amunicji – alamo wygląda jak po wybuchu . PMK zbiera swój szpej , idziemy do naszego namiotu , szykujemy kawę , dla nas już po grze mamy 5 godzin kary a potem już i tak koniec . Przychodzi Edi w kamizelce odblaskowej , pijemy kawę , Zwycięzcy powoli odchodzą – po 5 minutach pojawiają się nasze oddziały , sprawdzają bazę i idą tropem “bandytów” w słuchawkach słyszymy jak nasi się tam gdzieś biją i słychać w oddali odgłosy walki . Wracają pozostali Polacy , opowiadają co robili przez te godziny – niestety taktyka jaką przyjęła “nasza” armia okazała się tak jak przypuszczaliśmy na treningach , złym posunięciem , większość naszych zginęła w tym nasz głównodowodzący , powoli zwijamy nasz obóz jedziemy na respawn tam już duża grupa flectarn i dpm – pakowanie , rozmowy , żegnamy się jedziemy do domu . Jest troszkę moich fotek , jak będą inne też zamieszczę . Czekam teraz na jakieś wyniki , zdjęcia od oficjalnego fotografa i może jakiś opis innych uczestników .
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:51

Unit 4 7-9.06.2011
Ta edycja Unita odbyła się w Borach Tucholskich, tym razem tak jak i poprzednio byliśmy Chińczykami, nasz przeciwnik to Federacja Syberyjska, zadania nasze poznałem wcześniej bo przyszły w dwóch rozkazach na @ ale z doświadczenia wiem że wszystko potrafi się zmienić na 5 minut przed.
Do bazy dotarliśmy z Veto tak około 16 tej , gdzieś na bezdrożach leśnych pogiąłem felgę więc do bazy przyturlałem się na kapciu , nie było nawet czasu na zmianę koła bo już nas zaciągnięto na sale na wykłady tam już od kilku godzin szkolili się koledzy z Armii Południe ( było szkolenie z zatrzymywania konwoju , podchodzenia do auta , i inne my załapaliśmy się na szkolenie z ochrony konwoju . Po szkoleniu zebraliśmy swój szpej i poszliśmy zająć jakieś wyrko w pokoju – nooooo koszary jak tralala małe pokoje w nich rozgrzane piece kaflowe i piętrowe łóżka – miodzio , jest troszkę czasu na rozłożenie szpeju , integracje z innymi i odpoczynek . Ja zachodzę na dół do sali kominkowej pomóc w utworzeniu sztabu . Przyjechał kufel i zaraz w sztabie pojawiły się laptopy , radiostacje , drukarki, duża mapa na ścianie no sztab pełną gębą . Trochę się wkurwaim bo ludzi coraz więcej a ja jeszcze nie mam przydziału – Kufel mówi że przydziały będą na odprawie – teraz poznajemy teren , sprawdzamy mapy , wgrywane są częstotliwości do navcomów i puxingów dla łączności wewnętrznej , coraz to nowe twarze , w śród nas jest i Armia Centrum i ludzie z Armii Północ , czekamy na organizatorów i odprawę . Ok. przybyli – odprawa – omówienie zasad bezpieczeństwa , zasad gry i inne . „Oficer wywiadu” wydał nam identyfikatory , wypełniliśmy jakieś papiery , pobraliśmy naszywki z przynależnością państwową i duże magnetyczne flagi na samochody , dodatkowo specjalny druk w kilku językach na wypadek dostania się do niewoli . Organizatorzy pojechali jest odprawa naszych oddziałów , przydział funkcji i zadań . Qrwa zostałem dowódcą jednego oddziału – wkurwiam się bo za póÂźno się o tym dowiedziałem – za duża odpowiedzialność i znowu nie postrzelam za dużo . No nic jest rozkaz trzeba go wykonać . W mojej grupie jest Veto , jest kolega z Armii Centrum ( grałem z nim już jedną grę ) i dwóch kolegów ze Sfory ( teamu który organizuje unita ) oj stres jeszcze większy . qrwa już mamy pierwsze zadanie a czasu do wyruszenia niewiele , szybko pobieram hasła , koordynaty do gps , mapę , spisuję na kartkę częstotliwości i kryptonimy pozostałych oddziałów , jeszcze częstotliwości dla RF 10 do łączności z sztabem jeszcze algorytmy łączności ja pierdole ale tego jest i na dodatek to nie może wpaść w ręce wroga – pisze to wszystko ołówkiem na małych kartkach ( takie łatwiej zjeść ) , jeszcze pobieram światełka chemiczne dla swojej grupy , dla rozpoznawania w nocy – czerwone do lewej kieszeni zielone do prawej . Ok. prawie gotowy – sprawdzam czy w mojej grupie każdy ma wszystko – woda , słodycze ( do przetrwania ) ustawiamy pmr-ki , sprawdzam limit kulek , ok. mam już medyka no dobra veto jako nawigator i szpica , jeden ze sfory jako dowódca pojazdu ( pojazd i kierowca są of game więc musi być jeden gracz jako dowódca pojazdu ) drugi ze Sfory będzie miał Rfkę i będzie trzymał łączność – masz RF pytam – nie nie dostałem . o kurwa no lecę do PMK i mu mówię że nie mam RF .
- jak to nie masz , to gdzie masz idÂź pobierz przecież leżą przy ścianie
- tak jest ( no kurwa jeszcze mnie zjebał ledwo co zostałem dowódcą )
Pobieram RF , daje koledze – ok. gotowi .
Nasz zadanie miało być proste – zająć jeden z mostów na drodze dojazdowej i utrzymać i patrolować przez 2 godziny ruszacie o 2 w nocy kolejny most ma grupa Przema z nim nawiązać łączność .
Nie jest Âźle , ale zanim ruszyliśmy – zmiana rozkazu – po utrzymaniu mostu o 4 tej ruszacie do wyznaczonego punktu tam nawiązać łączność z oddziałem który w terenówkach rozpoznaje teren i rogi dojazdowe i o 6 tej pomagacie w zrobieniu zasadzki na konwój przewożący naukowców , Naukowcy mają lokalizatory gps a w konwoju jest 3 naszych którzy dokonają dywersji i postarają się zatrzymać konwój . wykonać .
No dobra ruszamy – ładujemy się do transportera – w drodze omawiamy zadanie a z dowódcą auta ustalamy zasady bezpiecznego nas podjęcia i kolejne punkty na mapie gdzie nas ma wysadzić i w razie wycofywania się – odebrać.
Z nami jedzie jeszcze fotograf ale zaraz ma go zabrać stamtąd jakieś autko
Dojeżdżamy do mostu – ok. desant z wozu . haha drzwi się zacięły nie da się wyjść , no ja piernicze , kierowca wyskoczył i szarpi się z drzwiami – po chwili udało się – wysypujemy się i do przodu – auto się wycofuje .
Przed mostem jest jeszcze droga w lewo i w prawo . Dobra czas zacząć wydawać rozkazy ( byle z sensem byle logiczne ) Veto i Skorpion , rozpoznać drogę z lewej strony na odcinku 40 metrów . Poszli . Ja i Pandi przyczajka po prawej przy drodze . Ok. droga po lewej czysta , ja sprawdzam tą po prawej też ok. , wysyłam patrol za most – czysto . Ok. jeden przed mostem – pilnuje my przyczajka w dróżce bocznej – jest czas na przyswojenie sobie mapy na wgranie koordynatów następnego celu do gps. Kontakt – jedzie auto – wypadamy na drogę – obstawiamy most – ok. to nasze auto , przepuszczamy . Ale weto wypatrzył ruch przy drodze – ok. idziemy do przodu – szukamy przeciwnika – Veto i skorpion po prawej nasłuchują ja wpadam w las po lewej i powoli przeszukuje teren . cisza nikogo nie ma . wracamy do mostu i tak przez cały czas aż do 4 tej. O tej godzenie słyszę w słuchawkach Japan , Japan tu Bożena , zgłoś się . Ok. nasz transport , po zastosowaniu procedur ładujemy się do auta – jedziemy – tym razem drzwi otwarte . Dostaje info że autko nas nie dowiezie na punkt bo nie przebije się przez śnieg – desant z wozu – resztę trasy z buta. Wypadamy i czekamy aż autko wycofa. Przed nami światła w oddali . Kontakt – ustawiam się po obu stronach drogi i obstawiamy nasz transporter by mógł się cało wycofać – ok. pojechali a my do lasu – sprawdzamy marszrutę uuuu nie dobrze 4 km do przejścia w głębokim śniegu – możemy nie zdążyć na czas – idziemy . Veto na szpicy my za nim . dochodzimy do najbliższej „drogi” sprawdzamy mapę ( trudny zabieg – zapalenie niebieskiego światełka rozświetla teren wokół ale pada deszcz mapa mokra światło takie ze nie mogę rozpoznać czy to droga na mapie czy przecinka czy jakaś rzeczka ) no ale gps wskazuje kierunek to już jakiś sukces – światła z boku – jakiś patrol nie wiadomo Ruscy czy nasz zwiad – spierniczamy do lasu . Veto coraz bardziej zmęczony jego buty dają mu popalić – melduje że nie widzi drogi przed sobą . Ok. idę na szpicę próbuje prowadzić – ciężko sie przebijać przez śnieg mimo że idziemy przecinką . Znowu postój , sprawdzam gps , mapę , kilometrów nie ubywa , ludzie coraz bardziej zmęczeni – już wiem że nie dojdziemy na czas. Ok. próbujemy nawiązać łączność ze sztabem , niestety tak jak przy moście tak i teraz radiostacja w sztabie milczy . dobra „łączność satelitarna” odpalam komórkę uruchamiam perlingo – program wgrany specjalnie na potrzeby unita by sztab widział naszą lokalizacje – pisz wiadomość choć widzę że w kontaktach nikt nie jest dostępny. Idziemy dalej ( zgubiliśmy się jednak trochę ) Odpoczynek . Wysyłam do sztabu sms , Veto proponuje zadzwonić – nie , niewolno trzymamy się reguł gry ( qrwa strona przeciwna słała sms-y i dzwoniła i było ok. ) ok. jest rozkaz – połączyć się z innymi oddziałami i zrobić zasadzkę – cholera no nie dojdziemy przecież – no nic rozkaz to rozkaz – idziemy . Doszliśmy do dużej polani a w oddali światła ( to już była baza wroga ) Idę na patrol , Veto odpoczywa , kol. Z sfory milczy ( widać nie jest zadowolony ) Skorpion sprawdza kompas i uruchamia elektroniczną mapę w komórce ( kurwa wreszcie widać gdzie jesteśmy niech Allach ma w opiece Awille). Ok. nie ma bata nie dotrzemy do zasadzki jest 6 ta o tej godzinie może ruszyć konwój przeciwnika . pisze do sztabu że jestem blisko bazy wroga i czy możemy robić rozpoznanie . Dostałem odpowiedÂź że jest duży ruch u nich i mam wracać w kierunku punktu zasadzki . W oddali widzimy ruszając konwój kilku aut – zatrzymali się i na coś czekają ( może nasza zasadzka ) ok. daje rozkaz do szybkiego marszu przez las by ich zaatakować od tyłu – zapieprzam na szpicy ale słyszę tupot nóg obok siebie – co jest qrwa niby każdy zmęczony a teraz mnie wyprzedzają – a gdzie zasady taktyki . Zerkam w bok i zamarłem równo z mą zapierniczają dwa dorodne dziki .drę się w mikrofon stop – dziki . Słyszę z tyłu Dziki ? nie ma takiego oddziału .
Przepuszczamy dziki – są u siebie mają pierwszeństwo . Konwój odjeżdża . Dochodzimy do drogi i decydujemy się na zrobienie zasadzki – ustalamy że jak będzie jechać auto wychodzę na drogę koledzy mnie ubezpieczają ja dobiegam i wysadzam auto ( przyklejam naklejkę na szybę) jak się da bierzemy jeńca . Wysyłam sms do sztabu . W oddali światła samochodu – przygotować się . w tym momencie dostaje sms ze sztabu że mam iść w kierunku mostu . za póÂźno auto staje 20 metrów od nas . wychodzę na drogę – o kurwa wysypuje się z tego auta masa ludzi ( okazuje się zę napadliśmy na konwój 2 aut ) zaczynają strzelać – dobiegam do pierwszego wkładam naklejkę za wycieraczkę i odskok w stronę lasu – kulki sypią się coraz gęściej – chyba nawet dostałem w nogę . dopadam rowu za drzewem leży skorpion – co jest – dostałem – gdzie – w pierś , kurwa rana ciężka ( nie wolno mu strzelać jest ciężko ranny ) a serie sypią się już z każdej strony – jedna z grup otacza nas z tyłu choć tam ciężko broni się Veto . Mam dylemat czy robić odskok i ratować grupę poświęcając rannego czy próbować go odciągnąć . szybka decyzja – nie zostawiam ludzi – klękam i strzelam – słysz jak od strony aut ktoś drze jape o medyka . Ja dostaje prosto w czoło , padam ( i już niezgodnie z zasadami wydaje rozkaz by każdy się ratował na własną rękę ) zakładam czerwoną szmatę na łeb i leżę ( jedną ręką grzebie przy puxingu by zmienić częstotliwość ) drugą zakopuje kartki z kodami w śniegu pod dupą . dostaje serii w bok , krzycz że tu już sami martwi – dostaje kolejną w plecy .
- kurwa teraz już bezcześcisz zwłoki – przestań strzelać
ok. pobiegli dalej , przy nas przyklęka dwóch i sprawdzają czy na pewno jesteśmy martwi , ja jestem cały z farby ale skorpion ni ma tylu splatów nie wierzą że martwy mówią że jest ranny i biorą go do niewoli . każą dać identyfikatory któryś mówi że strzelaliśmy do aut ( niedozwolone) ja mówię że nie , kłócą się ż jednak tak – jedna z kulek wpadła do auta i trafiła kogoś – sytuacja robi się nie przyjemna ( potem było dużo takich ) jednak ciężko jest w nocy celować do kogoś a ni trafić samochodu . ja jeszcze szybko kasuję sms-y z komórki bo mam w kieszeni spodni a przeszukać mogą pierwsza strefę ( w domu dowiedziałem się że moja komórka podczas tego starcia wysłała masę smsów ze szlaczkami cyframi itp. I zadzwoniła do mojego kolegi który zdziwiony nad ranem odebrał telefon i wysłuchał przebiegu bitwy – rachunek za telefon będzie spory ). Pakują rannego na auto – pytam się kto mnie załatwił – przedstawia się Długi – pytają czy dam sobie radę i czy wracam z buta do bazy – mówię ze czekam na medevac sam jako trup nie mogę go wezwać ale jest nas tu kilku ci co ocaleli wezwą go . Pojechali – do mnie doszedł Veto – też zginął – kolega z Sfory ocalał . Wysyłamy sms- po medevac- długo go nie ma ( okazało się że wpadli na moście w zasadzkę i ich rozbili ) W teren też wyszedł jeden oddział nam na pomoc ale gdy zlikwidowali po drodze ruskich to potem wpadli sami w zasadzkę bo ruscy mieli już od jeńców nasze częstotliwości na pmrki i wiedzieli co z nimi zrobić . My ruszyliśmy jako KIA do bazy z buta – niestety kara za to - to 5 godzin wyłączenia z gry .( a to dopiero był poranek pierwszego dnia starć – może opisze potem i inne przygody z tej imprezy
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:52

Apokalipsa 17-18.06.2011 Czechy koło m. Kelc
Armia Południe świeżo po treningu w Czechach do innej gry wystawiła kontyngent 4 ludzi
Zostaliśmy przydzieleni do strony Wietnamskiej , spakowani ruszyliśmy w trasę zaopatrzeni w koordynaty GPS które doprowadziły nas do leśnej polany – szlabanu , stanowiska ułożonego z worków z piaskiem a przy nim ludzi w mundurach armii USA dookoła rozbrzmiewała muzyka lat 60 i wszędobylski rock-end-roll . Po pobraniu opłaty za grę wydaniu nam opaski na rękę oraz klimatycznego znaczka szlaban poszedł w górę i wjechaliśmy do bazy – od razu zacząłem żałować że nie wzięliśmy aparatu – postanowiłem filmować i robić zdjęcia komórką czego mizerne rezultaty zamieszczę poniżej . po wyładowaniu naszego szpeju zaczęliśmy rozkładać namiot a dookoła nas wyrastały nowe i cywilne i wojskowe , wszędzie ludzie w mundurach armii USA , Wietnamu , szykowanie sprzętu , rozpalanie grilla , psyk otwieranych puszek słowem typowa integracja .Obok nas parkuje amerykański willys i wysypują się chłopaki z amerykańskim szpejem , mówimy im że tu jeszcze będzie jeden namiot więc przeparkowują willysa trochę dalej Udaliśmy się do dużego namiotu kasyna tam już siedziała spora grupa chłopaków oraz kilka pań : ) i tu lekko zjechała mi kopara bo na miejscu serwowane było lane piwko , inne napoje , gorące posiłki ale i co nieco z uzbrojenia ( kulki granaty hukowe , kapelusze wietnamskie i inne ) dookoła pochodnie , duża plansza z mapami i rozwieszonymi komunikatami , muzyka , mnogość „uzbrojenia” umundurowania tworzyła wspaniały klimat i chęć wspólnej integracji która zresztą skończyła się rano hmm sporym bólem głowy .

Rano śniadanie i przygotowanie do odprawy która jest o 9 tej , Na odprawie dowiadujemy się o naszych zadaniach ( po Czesku jak na vietnamców przystało : ) wiec niewiele zrozumiałem ale ja zaś jak na Polaka przystało „grałem” ruskiego doradcę ) . Po odprawie wymarsz na stanowiska – teren pagórkowaty i to mocno i idąc pod górę dysząc jak pies zastanawiałem się jak pod tą górkę będą nas atakować amerykanie i już mi ich było żal będzie drugi Hamburger Hill . Przybyliśmy do wioski wietnamskiej tam druga odprawa tylko dla nas i tu dowiadujemy się że mamy obstawić bunkry i umocnienia na wzniesieniu i uważać na miny i mamy się tu bronić a potem jest odskok za rzekę do Laosu i stamtąd udajemy się na punkt G.I.J i tam bronimy się ponownie . Potem dowiedziałem się że takich punktów oporu było więcej i po terenie były rozmieszczone artefakty które amerykanie mieli zdobywać ( radar , wyrzutnia rakiet , i kilka innych ) a na koniec miała być duża bitwa . Zajęliśmy stanowiska , nasza 4 obsadziła dwa umocnienia ale zaraz dołączyło do nas kilku vietnamców i rozpoczął się atak .
Amerykanie ruszyli pod górę z impetem ale my skryci za pniami i umocnionymi szańcami zasypywaliśmy ich kulkami i granatami hukowymi ( u nas by to raczej nie przeszło ) wydawało mi się że nie mają szans co jakaś drużyna wyskoczyła pod górę to zaraz schodzili w kamizelkach odblaskowych „martwi”, jednak byli uparci i po którymś szturmie mocno wzmocnionym kilkoma kaemami zdobyli wyższe wzgórze i zaczęli nas zachodzić z flanki – zaraz tam jednak poszedł kontratak a Edi , Bolek i ja ruszyliśmy zboczem w dół na rekonesans ( kończyło już nam się ammo ) i udało nam się ich zajść z boku jak próbowali znowu podejść pod górkę kilka naszych serii i kolejne żółte kamizelki idą do HQ my ruszyliśmy pod górkę ( dostając serie od swoich vietnamców ) i dopiero teraz doceniłem ile wysiłku kosztują „amerykanów” te ataki . Ledwo wróciliśmy na stanowiska a tu kolejny atak . jestem prawie bez amunicji i został mi jeden granat a ci atakują jak wariaci . Podbiegają pod nasze stanowiska ostrzeliwując się z kaemów i to dość skutecznie , ja osłaniam a EDI i Bolek schodzą niżej by ich obrzucić granatami , wychylam się i dostaje w obojczyk i szyję – wkładam kamizelkę i kieruję się do hq słyszę jak Bolek wzywa medyka i już widzę jak obok mnie zlatuje ze wzgórza vietnamiec z torbą sanitarną . Po 5 minutach EDI i Bolek też są KIA idziemy do HQ gdzie już jako KIA jest PrzemoK tam mamy 30 minut „kary” więc robimy sobie coś na gorąco do jedzenia , uzupełniamy wodę i kulki i czekając na koniec „kary” obserwujemy jak z pola schodzą to amerykanie to Wietnamczycy .

Ok. idziemy bronić G.I.J , wdrapujemy się na górę tam duży bunkier i okop a w nim kilku vietnamców i kukła w mundurze amerykańskim której oberwana noga oderwana klatka piersiowa i inne fragmenty robią klimat jakby tu właśnie eksplodował granat . Siadam przy „martwym amerykańcu” by walnąć sobie fotkę i widzę że klimatu dodaję jakiś ochłap mięsa ( jako część trupa) na którym wzbijają się roje much . Dostajemy zadanie wzmocnić prawą flankę G.I.J i zapadamy po 2 w zagłębieniu terenu , za chwile przechodzą kolejni Wietnamce i po małej konsultacji zajmują stanowiska w pobliżu mówią że tu zaraz są już amerykanie – nic nie widać przez te krzaczory wypatruje w oddali a tu zaczyna się strzelanina i jakieś 4 metry ode mnie wyłazi koleś – mój niebieski beret raczej nie nadaje się do kamuflażu i koleś wali cała serie odpalam ostatni granat i rzucam w dół zbocza ( boję się że za blisko jednak to granat hukowy ) wybuch i zaraz po nim wychylam się by zobaczyć efekt i dostaje w łeb ( ten beret) Bolek krzyczy że się wycofujemy ale ja już wkładam kamizelkę . W słuchawkach słyszę jak Edi wydaje rozkazy i słyszę przebieg bitwy no ale zanim doszedłem do HQ słyszę że i reszta Armii południe schodzą jako KIA . 30 minut przerwy więc z Bolkiem idziemy oglądać cacko jakie amerykanie mają koło swoich namiotów – jest to ogromny brawling ( zabudowana a-5 ) który robi wrażenie na wszystkich – trochę fotek i wracamy do siebie – kończymy jeść i słyszymy że walka przeniosła się już na wzgórze nad naszym hq to znak że G.I.J padło . wychodzimy idziemy w szyku patrolowym jakieś 70 metrów od bazy i nagle widzimy kilku ludzi – zaczynają strzelać do nas krzyczymy że my z vietcongu – palba jest jeszcze większa – znaczy imperialiści – zajmujemy stanowiska i walczymy Bolek dostaje w marker ja w nogę reszta KIA – schodzimy do hq a w tym czasie na tych kolesi w zasadzce wleÂźli inni Wietnamczycy idąc z góry i rozwalają ich elegancko . Po wyjściu w teren jest taki misz-masz że niewiadomo na kogo możesz się natknąć za następnym drzewem idę z Bolkiem i widzę na wzgórzu niedaleko tej zasadzki ruch – podchodzimy powoli a tam naci budują umocnienia – dołączamy – zalegamy i czekamy na resztę swoich . Gdy przychodzą ustawiamy się wzdłuż drogi w zasadzce słychać strzelaninę to nadchodzą amerykanie – na wzgórzu gdzie okopali się nasi coraz goręcej – po chwili i nasi Wietnamce po kolei zakładają kamizelki i schodzą , wyłazimy z zasadzki i pędzimy wzmocnić obronę wzgórza . Amerykanie nas otoczyli więc walka była krótka choć zacięta . powrót do hq i kolejne akcje i tak do wieczora .
Jeśli chodzi o klimat oraz przygotowanie wszystkiego przez organizatora to jest to najlepsza gra na jakiej byłem .
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:53

Trening milsim - poligon wojskowy Wrocław 17.07.11

Trening rozpoczął się o 2 w nocy – przyjechaliśmy na miejsce– poligon – ale przed nami zakotwiczyła tam ekipa w terenówkach która mimo że noc przemykała obok nas po wertepach mocno oświetlona oraz na pełnym gazie – w oddali był ich obóz który dość dobrze oświetlony oraz mocno nagłośniony – muza z lat 80 , był dość dobrym punktem orientacyjnym . Rozpakowaliśmy szpej –szybko wbiliśmy się w oporządzenie ( każdy według własnego uznania ) i ustawiliśmy się w kółeczko do omówienia zadań – okazało się że część „klamek” jest ASG ( o czym była mowa wcześniej na forum ) a część paintballowych tak wiec trening na sucho . wyszło też na to że i łączność na szwankuje bo nie każdy miał radyjko . krótkie omówienie znaków patrolowych ( choć środek nocy ale księżyc w pełni wiec sporo widać ) troszkę ponabijaliśmy się z mojego uniformu– szyk patrolowy ( trafiłem na szpice ) i jazda . po paru metrach z drogi zeszliśmy w wysoka trawę i po 50 metrach już zawołałem ze nie założyłem stuptutów – trawa mokra jak jasna cholera . dość szybko napotkaliśmy bunkier –przy jego sprawdzaniu już wyszły pierwsze błędy a wiec trochę pyskówki i ponowne podejście . ( omówienie wspólne problemu ) i dalej według marszruty .Pierwsze przechodzenie drogi poszło sprawnie , następnie łukiem omijając rozświetlony obóz „terenowców” natrafiliśmy na kolejną „drogę” a wiec kolejna „bramka” podejście a ja rozmarzonym wzrokiem tęsknie patrzę na obóz na terenóweczki i zajebista muzę ( akurat leciała Kim Wilde ) narzekając „ co ja tu kurwa robię „ ( okazało się że nie w myślach a głośno ) marząc by znaleÂźć się z piwkiem i moim samurajem w tym właśnie obozie– przelazłem przez drogę . Dalej już było trochę trudniej bo trafiliśmy na całą masę takich rozjechanych „dróg” przejazdów i innych przeszkód dla tychże terenówek. a nasza marszruta prowadziła właśnie tedy . No nic Kufel – navigator podaje azymut – prowadzę – gdy „drogi” się rozchodzą – podchodzimy sekcjami gdy się łączą my łączymy się również . Idziemy jakby kanionem utworzonym przez te drogi a ja cały czas boje się tylko że zaraz z góry spadnie na nas jakaś mocno oświetlona terenówka i nie zdążę odskoczyć . Wreszcie koniec tych wertepów wchodzimy w las idziemy patrolem a ja przy drodze natykam się na dwie opatulone w śpiwór osoby ( śpią albo martwi) . po przejściu przez kolejną drogę w krzaczorach ustawiamy obronę okrężną i omawiamy sytuacje . Ja mówię że w kanionach nie należy iść dołem tylko powinniśmy iść góra po obu stronach – i zaraz dostaje zjebke że to ja jestem poitmenem i to ja prowadzę ( po co się odzywałem) . Idziemy dalej już widno się robi – co jakiś czas następuje rotacyjna zmiana funkcji a że przed nami trochę otwartego terenu i sporo lasu to ćwiczymy – zryw, atak , szachownice ( z której niewiele kumam ) jest sporo biegania i sporo atakujemy ( przeważnie jakiś krzaczek lub inne drzewko ) mokry od biegania i od wysokiej trawy nalegam na postój – ktoś wyciąga snikersa ja też oraz browarka– mała sesja zdjęciowa wypijamy po łyku ( jedni mniej inni więcej ) i dalej w las . Tu Kuflowi włączyła się jakaś ”mordercza faza” i gna nas biegiem po zaj.....stym błocie w którym niejedna terenówka się pewnie utopiła – co chwila zmienia rozkazy już mi się mylą alfa z brawo sekcje 1 z 2 w końcu w tym błocie utopiłem tiberiusa – dobrze że jest na smyczy i wlecze się za mną ktoś mi o tym mówi – dÂźwigam go wkładam uwalonego do kabury i dalej do przodu. Dzielimy się na 2 grupy i 3 wchodzi do lasu robiąc zasadzkę a my po pewnym czasie idziemy ich wytropić . znowu błoto po kolana wiec posuwamy się powoli krok za krokiem i ..... po 300 metrach jesteśmy martwi . Kolejny szyk patrolowy idziemy w kierunku naszych samochodów – kufel próbuje z nas wykrzesać jeszcze coś ale już morale spadło –wychodzimy na drogę i obieramy marszrutę na nasze autka . po drodze przed nami dwa budynki , jako dowódca wydaje rozkaz grupie na podejście pod duży budynek .PMK z Ciozaqiem w pierwszej dwójce pomykaja od krzaczka do krzaczka , za nimi kolejna dwójka . Ja nieco z boku ubezpieczam . gnam do przodu obiegam najpierw wykopy potem budynek – wbiegam na pięterko i gdy grupa podchodzi pod budynek pruje do nich z okna (bez kulek) samym gazem . wkońcu któryś zachodzi mnie „z partyzanta” i jest po „bitwie” . Idziemy do autek przebieramy się Kufel wystawił kramik ze szpejem potem idziemy cała grupa zwiedzić teren za dnia –oczywiście teren robi na nas ( na mnie na pewno ) duże wrażenie i aż się prosi o jakąś ciekawą klimatyczną grę
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:54

Unit 6
Unit trwał od piątku do niedzieli 15.04.2012 do godziny 9tej zakończony odprawą , ale tak naprawdę dużo wcześniej trwało knucie na forach , telefony i maile do orga ,do dowódcy , przygotowanie grupy pod wyznaczone zadania itp. A więc dla niektórych Unit trwał już od około miesiąca. Organizator przygotował wiele ciekawych zadań ( o których dowiedzieliśmy się dopiero na odprawie końcowej ) sami znaliśmy tylko WARNO dotyczące naszej grupy.

My byliśmy jedną z dwóch stacji przekaÂźnikowych a były jeszcze grupy SR – (Special Reconnaissance) - rozpoznanie specjalne i grupy DA -(Direct Action)- akcje bezpośrednie .

Do m.p. w miejscowości Strzepcz przybyliśmy jako pierwsi – Ja , Bolek i PMK , do dyspozycji dostaliśmy budynek szkolny –zajęliśmy kwaterę na 1 piętrze , po pewnym czasie zaczęły przed budynek zajeżdżać kolejne auta i po jakimś czasie zaczęło brakować miejsca na parterze, na pięterku i nieco wyżej na „stryszku” wszędzie było pełno szpeju ,porozkładane śpiwory karimaty , ludzie w różnego rodzaju mundurach kręcili się w około szykowali sprzęt do swoich zadań ale jeszcze było rozprężenie – ktoś spał , ktoś z piwkiem w ręce witał się z innymi , tu i tam grupki znajomych z poprzednich Unitów gwarnie „plotkowały” – schemat stały – podchodzisz szybki rzut oka na naszywkę na ramieniu jaki team potem na naszywkę imienną i już wiedziałeś że jesteś w śród swoich i wiedziałeś z kim masz przyjemność .Przyjechało nasze dowództwo ( Miluś i Jacek ) i szybko zagospodarowali jedno z pomieszczeń na parterze na sztab – już pojawiły się laptopy , mapy i zaczęło robić się „poważniej „ My już wcześniej przygotowaliśmy swój szpej więc mieliśmy nieco czasu na integracje , sen i takie tam . Ale PMK i Edi już buszowali po dole i zbierali informacje dla nas , ja odbierałem tabele kodowe ,ustalałem częstotliwości - czekaliśmy na odprawę . O 19 tej rozpoczęła się odprawa Dziusek wspomagając się rzutnikiem ekranowym szybko prowadził odprawę przekazywał informacje po tej odprawie miały być jeszcze indywidualne odprawy z poszczególnymi oddziałami , PMK i Edi opracowywali marszrutę ja i Kufel oczekiwaliśmy na radio od orga do łączności z TOC – w końcu dostaliśmy RFkę i książkę do autoryzacji , my jako Ucho 31 w pierwszym zadaniu mieliśmy działać z OKO12 z grupą która miała znaleÂźć i zniszczyć most a potem jedną z 3 stacji nadawczych , my jako stacja przekaÂźnikowa mieliśmy przekazywać meldunki od nich do TOC . IZOTREP i TOP wypełnione. Ustalone lądowiska , punkty RV , częstotliwości z oddziałami , częstotliwość zOKO12 , nasza wewnętrzna – czekamy na śmigło . Transport trochę się opóÂźnia jeszcze nie wyleciały grupy przed nami a więc trochę snu . My ruszamy około 4tej . OkO12 wylądowali nieco wcześniej my jakieś 400 metrów dalej –Wyskoczyliśmy i w las , tu na glebę i każdy poprawia oporządzenie by nic wmarszu nie dzwoniło , cholera komuś radyjko nadaje – dioda w moim świeci że widać chyba na kilometr , każdy sprawdza swoje – no nadaje , wyłączamy po kolei jest „sprawca” to Gebelowi coś się włączyło . Kufel też już uporał się ze szpejem ( po reprymendzie PMK )ruszamy , Przemo_k jako poitmen , potem Edi jako navi , za nim PMK jako IC potem Kufel jako RTO , Gebel ( drugi medyk ) Ja jako RTO i Bolek zamyka kolumnę– nasz medyk . Wzniesienia spore do pokonania i jest ich trochę po kilkuset metrach mam lekką zadyszkę – wreszcie widzę znak „obrona okrężna „ uff – padam na glebę zajmuje swój sektor – sprawdzam zegarek jeszcze czas do seansu łączności a więc to dla navi ta przerwa . Ruszamy – znowu w górę w dół po chaszczach i po pięknym lesie , mijam puszkę po piwie – oooo ktoś tu już był puszka jest świeża , każdy baczniej obserwuje sektory . Czas na łączność z TOC – obrona okrężna . Idę do Kufla – ten już nadaje do TOC ( T-O-C tu U-31 zgłoś ) –i tak kilka razy . Wreszcie TOC się odzywa . Kufel wyciąga książkę ( TOC autoryzuj 52 koma 3 ) TOC autoryzował Achillesa – zgadza się – pierwsza łączność nawiązana a teraz spadamy z tego rejonu bo podczas łączności jesteśmy widoczni na radarze WRL – zaraz może tu być gorąco . Szybki marsz robi mi się gorąco , łyk wody i dalej . zbliża się 6 ta czas na łączność z OKO12 – zalegamy , klikam 5 razy – nic , kurwa co jest radyjko mi siada ? klikam kolejne 5 – jest odklikneli 2 – uff łączność działa (chyba pierwszy raz bez zarzutu na unicie ) . Przed nami jakiś ruch Edi zgłasza kontakt z .... stadem dzików – obserwujemy jak się przemieszczają dla nas to dobry znak – nie ma tam ludzi . Idziemy – po jakimś czasie OKO12 nadaje że most wysadzony – a więc pierwsze zadanie wykonane – obrona okrężna kufel wyciąga Rfkę rozkładamy długa antenę – ja wyciągam bloczek do meldunków ale nie bardzo jest co szyfrować łączymy się z TOC i nadajemy otwartym tekstem że oko12 wykonało zadanie nr 1 . otwarłem browarka tak na polepszenie kondycji każdy po łyczku i puszka do ładownicy – spieprzamy .

Znowu seans zOKO12 – wszystko idzie idealnie (choć lekko zgubiłem się przy autoryzacji ale szybko się poprawiłem i odczytałem z odpowiedniej tabeli – uff wstyd  ) . Przy kolejnym seansie już uważałem ale mój navcom coś szwankuje nie słychać dobrze na paśmie 2 metry dobrze że Kufel gadżetów nabrał i wmontował w swojego navcoma długa rozkładaną antenę i udało się - ja wyjmuje drugie radyjko przełączam częstotliwość i słuchawka w drugie ucho no teraz będę ich słyszał .OKO12 nadaje że zlokalizowało stacje nadawczą , pytamy czy chcą transport – po chwili dają nam info na którą mamy im zamówić transport . Wchodzimy w niskopienną roślinność rozwijamy antenę na drzewie , ja koduje meldunek – Kufel łączy się z TOC – trochę to trwało a i meldunek dłuższy a namierzani jesteśmy cały czas wreszcie jest potwierdzenie co do transportu dla OKO12 i dla nas –zwijamy sprzęt i spadamy – włazimy pod górkę cholera niskopienne drzewa dają nam w kość – przed nami grupa choinek wbijam się w nie już straciłem z oczu 3 pierwszych a tu strzały – komuś marker wypalił pomyślałem – kolejna seria – o kurwa znaleÂźli nas . zalegamy z dwóch stron strzelają już do nas za nami słychać głosy – oj nie dobrze chyba nas otoczyli ale przez ich krzyki łatwiej ich zlokalizować my leżymy po cichu Bolek zajął pozycje i strzela , trochę niżej Gebel przyczajony z markerem gotowym do strzału – robi się gorąco u nas Bolek strzela – Gebel też jego kulki lecą nad moją głową – szepcze do mnie bym się wycofał bo do mnie strzelają ja wyjmuje oba radia przestawiam częstotliwości , ( trochę to trwa ) wyjmuje kody i zapiski targam na drobno i zakopuje pod ściółka ( nie będę tego żarł bo po zimowym unicie nie smakuje mi przepocony papier ) , cofam się strzelam do jakiegoś kolesia co dołem podchodzi – kurwa moja mapa leży na środku – wracam po nią znowu Gebel każe mi spadać bo mu pod lufę włażę . Zalegam między choinkami jest nas 3 Bolek naciska spust i słyszymy :ała , ała . kurwa , ała – ktoś oberwał serią pudrówek z 5-8 metrów . leżę z sp1 wycelowaną w swój sektor i słyszę jak po drugiej stronie ktoś woła że „tam są w krzakach” – czekam i nagle słyszę piękny dÂźwięk kaemu PMK – uff to uspokaja – jest wsparcie . Znaczy że przeżyło nas więcej . zaległa cisza – powoli wycofujemy się na drogę – prowadzi Bolek , za nim Gebel –każę mu osłaniać Bolka – chce iść do przodu Bolek mi nie pozwala bo jestem RTO– mówię mu że zniszczyłem wszystkie kody – a to ok. – idziemy . Przed nami leży ranny Edi – Bolek zakłada mu opatrunek – my ubezpieczamy . Powoli przez radyjka zgłaszają się wszyscy – okazuje się że każdy „przeżył” – dołącza do nas Kufel –RF działa więc mamy łączność , przesuwamy się powoli w kierunku na OSKAR na radyjku mamy PMK i Przemo_k oni też trochę inną trasą idą w tamtym kierunku –ustalamy w końcu że spotkamy się na OSKAR gdy nas będą odbierali . Dalej dotarliśmy bez przeszkód za to nie możemy się doczekać transportu – rozwijamy Rfkę i łączymy się z TOC , transport ma być – czekamy , mamy kontakt z najprawdopodobniej przeciwnikiem – nie możemy rozpoznać bo znikają w lesie .długo trwało ale wreszcie transport jest – wracamy do bazy tam wita nas Miluś i przeprasza za kłopoty z transportem im bardziej zależało na ściągnięciu nas niż nam samym bo zaraz jako stacja przekaÂźnikowa mieliśmy kolejną misje – ale coś pochrzaniło się z logistyką , przekazem informacji itd. Dostaliśmy czas wolny do 18 tej potem kolejne zadanie – qrwa to nawet się ie kładę – przeglądam szpej, szykuje go do kolejnego zadania – inni to samo . Miluś przychodzi i mówi że zostajemy grupą DA nasze zadanie bierze ktoś inny o 18:30 mamy wyjazd – będzie ostro mamy zlikwidować dwóch z trzech poszukiwanych szpiegów a w tym terenie będzie sporo grup przeciwnika będzie dużo strzelania . ładujemy markery ja biorę tracera i tiberiusa akcja ma być do 21szej potem mamy mieć transport na21:30 ewentualnie drugi o 1szej w nocy – decyduję się iść na „lekko” inni też mocno ograniczają swój szpej – ja na wszelki wypadek biorę jeszcze kurtkę ot tak na wszelki wypadek (qrwa miałem wyczucie ). Do wyjazdu trochę czasu ,rozmawiamy z chłopakami z Armii Centrum bo się pojawili , inne grupy też już się szykują zapowiada się niezła ofensywa ale na razie słoneczko przygrzewa rozwaliłem się na trawce chłopaki stoją – gadamy jest przyjemnie . ok. 18:30 wbijamy się do busa inni do dwóch następnych - ruszamy . w środku PMK rozkazuje że po opuszczeniu pojazdu wybiegamy na lewo i do lasu tam zalegamy – auta stają wybiegamy inni też wpadamy w las – rozwijamy się w tyralierę jakiś cywil staje i patrzy co to się dzieje . Idziemy w las – tyraliera się posuwa mamy kontakt wzrokowy z przeciwnikiem ,chyba odskakują . po jakimś czasie dowiadujemy się że mamy skontaktować się z Rybka on tu dowodzi – na szczęście wziąłem nowe częstotliwości ze sztabu -łączymy się rozkazy dostajemy jasne – zalegamy na wzgórzu inne grupy też są w pobliżu i oczekujemy na przeciwnika – zapowiada się bitwa jakaś . znalazłem sobie fajny dołek obok mnie pełno zwalonych konarów – mam się za czym chować –po prawej Kufel . nieco niżej Gebel i Bolek w oddali inni z innych grup . Qrwa Kufel mi podkrada gałęzie i buduje sobie stanowisko – jestem zmęczony nawet nie mam siły go opierdolić . W radiu słucham komunikatów – nasi są przy kolczudze ,po jakimś czasie słyszymy wybuchy , czekamy – robi się chłodno – słyszymy że kolczuga wysadzona a więc przeciwnik nie widzi naszych ruchów na radarze .Słyszymy tez że as pik i as kier uciekli i są 30 km od nas – nie wiem czy to przekłamanie komunikatu czy co ale 30 km – qrwa kto ich będzie ścigał .

Po jakimś czasie rozkaz by wracać do swoich lądowisk – no pięknie na Oskar nie zdążymy musimy poginać na foxtrot i czekać do 1szej . No nic idziemy – po drodze mijamy inne grupy ci idą na Oskar .

Jest łączność –transport mamy o 23ciej na Oskar – no nie jest Âźle – ale zimno coraz bardziej nawet w marszu czuje przenikliwe zimno - organizm zmęczony słabo już sobie radzi – wyciągam piersiówkę dwa łyki, podaje do tyłu – uuuu dobre – słyszę – co to . i idziemy dalej . Na miejscu już jest jedna grupa oni mają transport przed nami . Transport przyjechał –chłopaki pojechali , my czekamy dochodzi kolejna grupa oni też mają mieć transport o 23 uuuu nie dobrze nie ma siły byśmy się wszyscy zabrali jest nas12 . robi się coraz zimniej zbiera się mgła . wkładam kurtkę ale nie wiele to pomaga , Niektórzy zaczynają dla rozgrzewki grać w „nogę” laistickami fajnie to wygląda zwłaszcza jak któryś pęknie jeden kolega ma uwalany but i spodnie –świeci . Jest zimo , nawet bardzo – mija 23 transportu nie ma , Wreszcie jest ale to mały bus kierowca mówi że wszyscy nie wejdą – mimo że jest zimno , mimo że każdy jest zmęczony jednak nikt nie pcha się do auta , no jak tu się podzielić– kto ma zostać – „ no ty jedÂź ty kierowca jesteś musisz się wyspać „ nie ty jedÂź itp. .itd. Koleżeństwo , braterstwo w tym przypadku się ujawniło . Udało nam się załadować szpej i 12 ludzi do busika nie wiem jak dojechaliśmy bo po 2 minutach już spałem . wreszcie wbijamy się na pięterko i do śpiworka –obudziłem się rano – ludzie już się krzątają – o 9 tej odprawa końcowa . tam okazuje się że zadania były naprawdę ciekawe . była i akcja z terrorystami z odbijaniem zakładników – z negocjacjami , była i infiltracja dużego obiektu ( ala zameczek ) dla jeńców były przygotowane pomarańczowe uniformy , worki na głowę, dzięki organizatorom było naprawdę wiele ciekawych zadań . Unit uważam za bardzo udany
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:54

BAT 21
Na milsim wyruszyliśmy około godziny 7 mej , spakowani do pojazdu Bolka ruszyliśmy na podbój Wrocławskich lasów , autostradą na Breslau gnało się szybko choć cień na miłą podróż rzucił bilet za 16,20 zł
Ale przyjemny widok na górze św. Anny poprawił nam humor i zwiększył nieco ucisk w spodniach . Widok był przeuroczy choć spalony nieco przez solarium ale opowieści co każdy z nas by z tym widokiem zrobił umiliły nam drogę do rogatek Wrocławia . Tam nam troszkę mina zrzedła i widząc patrole policyjne mocno się zastanawialiśmy czy uda nam się przemknąć w zielonym pojeÂździe w rosyjskich mundurach ( mój grecki nieco symulował rosyjski ale Bolkowy to autentyk bolszewicki ) z tyłu w szybie było widać lufy i prawie cały kałach Bolka . Powiedziałem do niego by szybko przypomniał sobie jak brzmi hymn Rosji bo jak nas zatrzymają w mieście gdzie wieczorem ma się odbyć mecz to tylko udawanie idioty może nam pomóc . Przemknęliśmy cało przez Wrocław i pognaliśmy dalej na dość specyficznie podaną lokalizacje : „miejscowość Wróblewice za barem pod Dębem las po północnej stronie „ . Jakimś cudem trafiliśmy i otrzymaliśmy info iż Gebel jest 10 minut od nas ( a wyjechał ponad godzinę po nas tyle że nie zatrzymywał się przy widokach na św Annie ) . ZnaleÂźliśmy klepisko nazwane parkingiem i otrzymaliśmy telefon od Orga że już jedzie z resztą Vietcongu . Ja i Bolek byliśmy Rosyjskimi doradcami Gebel i Przemo_k byli „żołnierzami armii pł. Wietnamu „ i dołączyć miało do nas kilku – kilkunastu ”Wietnamców” ( kolegów Ciozaq-a ) . Sam Ciozaq jako pilot amerykański zrzucony gdzieś w dżungli dowiedział się o tym jakieś pół godziny przed tym jak wrzucili go do auta , odebrać w lesie mieli go amerykanie ( Hors Team ) którzy również dostali bardzo dokładny adres tejże miejscówki i usiłowali ją zlokalizować .
Vietkong dojechał , oficer wywiadu (Kufel) uzbroił ich i zaopatrzył ( zdaje się że większość z nich trzymała w ręku pierwszy raz marker ) , szybka odprawa dla nas – mapa ( kawałek zadrukowanego na czarno papieru z jakąś plamą po środku i jaśniejszym paskiem – drogą ) , książka kodowa i szansa na częstotliwość imperialistów . Ruszamy do swojego sektora . Prowadzę swoją grupę drogą , dwoje miejscowych tubylców dziwne nam się przygląda . Dochodzimy do jeziora ( plama na mapie ) tu mamy oczekiwać na dwóch kolejnych Wietnamców
Przy drodze zostaje Gebel i Przemo_k resztę zabieram głębiej w las tam robię odprawę , tłumaczę zakres zadań , vietcong dziele na trzy dwójki bo dotarli dwaj ostatni których dowiózł „oficer wywiadu „ . Czekamy na rozpoczęcie gry . Amerykanie dotarli ( donosi wywiad ) . Nad nami krąży samolot – śmieję się że to Ciozaq i o dziwo po 5 minutach dostajemy namiary zrzutu . Ruszamy – Gebel na szpicy ja za nim potem dwójki vietcongu i na końcu Bolek i Przemo_k prowadzą nasłuch amerykanów . Teren trudny przemieszczamy się po miedzy połamanymi drzewami , krzaczorami itp. Niby norma na milsimie ale jeden z moich Wietnamców jest w tishercie z odsłoniętymi ramionami inny w lekkim obuwiu bez skarpet ( symulacja sandałów Vietcongu ??? ) więc łatwo się podrapać część drogi prowadzi przez wysokie pokrzywy , maski im chyba też parują ale trzymają się dzielnie nikt nie narzeka . Dostajemy sygnał iż pilot jest 400 metrów od nas i amerykanie około 550 metrów , rozwijam ludzi w tyralierę Bolek z Przemo_k biorą jedynkę , Gebelowi daję dwójkę sam biorę trójkę rozwijamy się i do przodu , łączność mam tylko z dowódcami grup więc nie jest Âźle przez krzaczory się nie widzimy ale słyszymy dobrze , ja oddaliłem się nieco za bardzo od grupy więc zebrałem trójkę i wychodzimy na drogę ( przez małe bagnisko ) Gebel ze swoją dwójką oddalił się za bardzo więc Przemo_k go naprowadza na resztę grupy . spotykamy się na drodze . Bolek po analizie nasłuchu z Przemem dochodzą do wniosku że aby przejąć Pilota muszą przechodzić blisko tej drogi więc rozwijamy tyralierę i rozkazuję pilota brać żywcem amerykanów zlikwidować . swoją trójkę rozstawiłem i sam też zaległem w cieniu drzewka , oj jak błogo , łyk wody i sielanka obserwuję przecinkę leśną, w oddali strzały , jedna seria potem druga , zrywam się zgarniam swoich dwóch vietnaców i gnam tam gdzie strzelają , od strony gdzie leży Gebel ze swoją dwójką ktoś strzela i zanim dobiegliśmy już dwóch amerykanów schodzi jako KIA , rozwijamy się w mini tyralierę w rzadkim lasku i karzę atakować wygląda że jeszcze tylko jeden imperialista strzela, na drodze zebrało się kilku KIA jeden z moich vietnamców ranny - zakładam mu opatrunek i karzę atakować . Przemo_k ranny, ja sam obrywam w nogę więc siadam - zakładam opatrunek i strzelam .W moją stronę lecą kulki ale nie celnie Przemo_k atakuje ale obrywa sam , okazuje się że od swojego wietnamca - no trudno . Amerykanin też w końcu schodzi jako KIA, zbieram swoich – zostaje nas 6 iu większość rannych , biorę 4 i kuśtykając za nimi idziemy czesać las , w trakcie tej eskapady widzę u siebie „dodatkowy” splat a wie jednak jestem KIA , wyłączam radyjko i schodzę do drogi , dowodzenie nad rannymi przejmuje Przemo_K i razem z Bolkiem i 3 wietnamcami idą szukać dalszych celów . My jako nieboszczyki rozmawiamy beztrosko okazuje się że ja zgubiłem magazynek ( znalazłem ) i osłonę kolimatora ( nie znalazłem ) Przemo_k zgubił gps ( znalazł ) Gebel gwizdek ( ja znalazłem ) Gebel załatwił 3 , ktoś od nas postrzelił 2 naszych . Słychać strzelanie i zaraz przez drogę przebiega Amerykaniec , kolejny schodzi do nas jako KIA i schodzi dwóch moich vietnamców, też KIA . jeden z moich szlaja się tu blisko po krzaczorach i szuka celu , przychodzą i Bolek z Przemem . Z orgiem ustalamy iż do 16:30 jest respawn potem rozchodzimy się i dalej gramy ale tym razem kia są rannymi więc opatrunki na wybraną kończynę i osłabione działanie – chwile jeszcze gawędzimy i rozchodzimy się w dwie strony . Ponawiamy nasłuch ale pilot i amerykanie wypracowali sobie metodę szyfrowania meldunków więc nie wiele już możemy podsłuchać dostajemy kolejny namiar od wywiadu ruszamy tyralierą robimy spore koło i praktycznie lądujemy blisko drogi gdzie było poprzednie starcie . Nasłuch i analiza danych prowadzi do wniosku iż pilot udaje się w kierunku bazy ( parkingu ) więc i my też idziemy tam marszem ubezpieczonym . Docieramy do parkingu ale tu słyszymy iż pilot jest na polanie i podejmują go amerykanie, no cóż idziemy szybkim marszem w kierunku naszych aut tam zamierzam zrobić zasadzkę na konwój z pilotem bo do końca gry zostało 30 minut , już widać polankę ale dzwoni Kufel że pilot dostarczony na miejsce , jeszcze 50 kroków i sami to widzimy – brakło nam 5 minut . Na parkingu witamy się z Ciozaqiem on dopiero teraz widzi że Vietkong to jego koledzy z „cywila” i brat . Zbieramy manele jedziemy na parking gdzie ma się odbyć integracja , my rozkładamy namioty a Kufel raczy nas gorącą pyszną zupą tajską i zimnym browarem , zaczyna się impreza , piwo , żarcie i opowieści frontowe , potem ktoś włącza radyjko stajemy w postawie wyprostowanej bo leci hymn i zaczyna się mecz i nareszcie kończy się upał i jak na Wietnam przystało zaczyna padać .
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:55

Igła 2012
Miało być fajnie , pięknie i mięliśmy troszkę postrzelać z takimi wariatami jak my a było , zimno , bardzo zimno , bardzo męcząco i mega zajebiście – ledwo żyję po tym milsimie ale jestem bardzo zadowolony choć moje stare kości mówią mi że następnym razem już zdechnę gdzieś w jakimś rowie.
Współrzędne naszego mp dostaliśmy na maila na dwa dni przed imprezą , mięliśmy mieć dwie dwójki snajperskie i grupę zwiadu w sile 6 ludzi . Jednak sprawy potoczyły się inaczej i na miejscu wyładowała się grupa zwiadu a po 20 minutach podjechał biały furacz z naszą dwójka snajperów. Do wyjścia w teren pozostało 25 minut wiec zaczęliśmy się przygotowywać do misji . każdy wkładał na siebie to co uważał za konieczne plus co nieco do plecaka , ja odpuściłem sobie tiberiusa pozostał w futerale w samochodzie wiozłem cos lżejszego i szybkostrzelnego – Spydera z leaderem na 50 kul i kolejne 50 w facie do ładownicy – do tego „broń” krótką na udo plus 2 magazynki i to cały limit ammo na ten milsim . zimno więc bechatka na mundur do tego plecak , gps tylko gdybym zabłądził bo zakaz używania radio ustawione na częstotliwość grupy maskałat na cielsko i jestem gotowy . Gogle z ciemnymi szybkami bo śnieg razi drugie z białym szkiełkiem na wieczór do plecaka i już podjeżdża org z rozkazami . dostaliśmy mapy , rozkazy po dwa opatrunki i Kufel zniknął do następnej grupy . krótka odprawa – omówienie sytuacji zostałem tylnia szpicą . Edi jako navi z Flemingiem ruszyli do przodu za nimi Przemo_k jako poitmen ( po kilkuset metrach wysunął się na prowadzenie grupy i tak już do końca przecierał nam drogę ) potem Bolek nasz IC za nim PMK i ja na końcu . Idziemy do naszego pierwszego punktu , mamy dojść niepostrzeżenie do granicy potem dojść do wioski i odzyskać materiały chemiczne by Chorwaci ich nie przejęli . Idziemy na razie spokój wiec podziwiam krajobraz wypatrując patroli Chorwatów lub ONZ . Ale coś za mocno się zgrzałem przydało by się zdjąć co nieco z siebie – słyszę w słuchawkach iż Edi ma ten sam pomysł i jeszcze przed przekroczeniem granicy mamy postój , każdy zrzuca to co ma za dużo już ruchy są mniej skrepowane , lekki chłodek jest nawet przyjemny , ruszamy , mała rzeczka , skok i każdy suchą nogą już po drugiej stronie , przeskok przez drogę był mniej fortunny - duży rów i Edi ryje w nim dużą bruzdę nosem niestety rani sobie twarz a więc pierwsza krew przelana , wygląda to nie groÂźnie zakłada opatrunek i jak idzie z przodu to przypomina mi się film Komandosi z Navarony jak u Chorwatów dwaj kolesie mieli zabandażowane pyski bo dostali z miotacza . małe deja vi 60 lat póÂźniej . Weszliśmy w Las głębiej , Przemo_K prowadzi nas zakamarkami , zaczynają się wyrwy i rozjechane przez czołgi trasy ( znany teren z jednego z naszych treningów ) do wioski już blisko . Poitmen zauważył dwóch przeciwników – patrol , nie dobrze - blisko wioski może już na nas polują . Odskok próbujemy obejść teren bokiem i włazimy na kolejną grupę kolejny odskok szybki bieg otwartym terenem i już jesteśmy w zbawczych krzaczorach , decyzja IC zajmujemy wioskę tam będziemy się bronić . wychodzimy z krzaków – kontakt – qrwa znowu ? ale to cywile słychać damski głos – czekamy aż przejdą , ni huja stoją i robią nam zdjęcia jak gorylom w zoo. Gnamy do przodu , pierwsze zabudowania – czeszemy – jest jedna butelka chemicznego draństwa , do plecaka , następne ruinki – kolejna butelka , droga , przeskok i kolejne ruiny z kolejna butelką idzie nam nieÂźle ale w oddali już patrol w maskalatach Idą do budynku . Edi , Fleming i Przemo_k na rozkaz Bolka zajmują czerwony budynek . do nich zbliża się grupa 4 ludzi ale po prawej kolejni dwaj , wyglądają jakby się nie znali lub chcą nas wziąć z flanki . Ja , Bolek i PMK czaimy się w krzaczkach , Bolek każe mi wyjść na drogę i „palić głupa” czyli udawać ze się cofam i zrobić na nich zasadzkę – nic z tego albo mnie nie widzą albo olewają , podchodzą do budynku , rozpoczyna się kanonada , po chwili Bolek i PMK idą naszym na odsiecz ja stoję i pilnuje tych dwóch z boku , ci nie wdają się w walkę , Czekaja aż wypstrykamy się z ammo i przyjdą jak po swoje . Nasi rozbili przeciwnika ale jeden z rowu się ostrzeliwuje podchodzi do niego PMK obaj strzelają PMK ranny zachodzę go z boku , 3 krótkie serie i kolega się poddaje , wyłazi na drogę , gleba , oddaje marker , ale powoli podchodzą inni Bolek chce dalej walczyć ale jednak daje się przekonać i robimy odskok . Po chwili ucieczki przychodzi mi refleksja iż mogliśmy dobić ich rannych i tego co się poddał ( tez ranny ) mieli by 2 godziny z głowy . My mamy dwóch rannych i jeden uszkodzony marker , pozostało nam połowę ammo a mamy jeszcze odnaleÂźć bunkier zrobić rozpoznanie szkice i foto , odnaleÂźć czerwona ambonę podać jej koordynaty , zająć skrzyżowanie potem bunkier i na koniec bronić naszej bazy . Za mało ammo więc teraz będziemy unikać walki. Idziemy dalej piękne plenery do ciekawych zdjęć ale dołączył do nas korespondent wojenny i to jego działka my idziemy szykiem patrolowym . w oddali kilku cywili konno , potem następni . Jest bunkier . Powoli podchodzimy szykiem ubezpieczonym – czysto . Zajmujemy stanowiska , chwila przerwy więc jemy co nieco . Bolek robi szkice i zdjęcia ( gubi telefon który odnajdujemy dopiero po ciemku po grze ). Ruszamy dalej . Edi prowadzi doskonale jako navi na drodze konnica , przepuszczamy ich stojąc na poboczu . Konie nieco niespokojne widząc takich pajaców ale ślicznotki na ich grzbietach mają je w garści . Jeden wałach tylko jak spojrzał na Bolka to się poślizgnął . Idziemy dalej – jest ambona – szybko wpisujemy koordy i dalej prawie biegiem do przejścia pod autostradą , za nami kontakt – patrol więc gnamy do przodu . Przechodzimy pod autostradą po prawej jakieś ruinki tam kolejny kontakt ( to grupa która robi most linowy ) . Mijamy ich bokiem szukamy przejścia tak by nie wdawać się w walkę ( mało ammo ). Odpuszczamy sobie bunkier czasu coraz mniej kierujemy się do bazy ( duży 2 piętrowy budynek obok mniejszy ) mamy go bronić przed Chorwatami i tymi z ONZ ( tam gdzieś jest i nasz Omni i Przemo ). Podchodzimy do mostu – na niego wchodzi Edi i Przemo-K , kadr z filmu o jeden most za daleko – Edi w hełmie z powiewającą siatka maskującą z rozwalonym pyskiem wygląda jak tamten zwiadowca brakuje mu tylko parasola. Most przeszliśmy spokojnie gnamy dalej , po chwili widzimy sporą grupę uzbrojonych ludzi ale na szczęście są po drugiej stronie rzeki tam trwa jakaś bitwa . my przez pola dochodzimy do naszego budynku . Tu chwila przerwy , ubieramy się ciepło , jemy coś na gorąco , ustawiamy warty , przygotowujemy się do obrony budynku . Po KDS mamy już pewne podstawy – ja kieruje obroną . Odpuszczamy mały budynek jest tam sporo pomieszczeń 3 wejścia dużo okien – nie obronimy go w 6 osób , zajmujemy piętra dużego . Na samej górze mamy alamo tu bronimy się do końca – tu ustawiam jednego snajpera , Pietro niżej drugiego . Tarasujemy gałęziami wejście na schody i wyznaczam dwie dwójki do walki na schodach , jak podejdą jedna dwójka strzela krótkie serie odskok ich miejsce zajmuje druga dwójka .
Powoli się robi ciemno , mamy dwie latarki od kufla które spokojnie mogą grać w gwiezdnych wojnach jako miecze świetlne . mamy nokto .
Kontakt – idzie kilku ludzi gęsiego . zamieramy na posterunkach . wchodzą do budynku , szelesty , rozmowy , sprawdzają parter , u góry kilka strzałów to nasi snajperzy zlikwidowali podchodzących . Ci z budynku atakują – strzelamy . Wrzaski – odpalają granat dymny – dużo gryzącego dymu nic nie widać . nasze strobo przebija się przez dym ,kolejne serie- mamy dwóch martwych , atakujący chyba więcej ,jestem na klatce zaraz przy alamo nie wiem czy mogę strzelać słyszę ruch na dole ale nie wiem czy to Bolek się cofa czy już obcy – strzelam nic nie widzę . Obok słyszę PMK . znowu serie i wrzaski . kończy mi się co2 . wbiegam do alamo . Fleming daje mi zapasową butle szykujemy się na ostateczny szturm . mój Spyder i 8 kulek plus dwie pompki naszych snajperów przeciwko nie zidentyfikowanemu przeciwnikowi . Jednak robi się zbyt niebezpiecznie . klatka schodowa nie ma poręczy . Mówimy to Kuflowi – przerywamy grę – i tak skończył się już czas . Okazało się iż atakujących zostało dwóch .
Koniec manewrów zbieramy cały szpej na dole witamy się z pozostałymi – znane i nie znane twarze , oglądam snajperke Macgyvera , śliczna – prawie mi pociekło po nogawkach ale nie chce jej mi sprzedać . Robimy pamiątkowe zdjęcie Kufel rozdaje znaczki z manewrów i idziemy do drogi, tam Kufel zabiera kierowców po samochody my czekamy . Zimno coraz bardziej – snują się opowieści z pola walki wreszcie nie wytrzymujemy rozpalamy ognisko – wielkie . Jest fajnie jak w bajce . Kufla nadal nie ma okazuje się że do aut jest 25 km . wreszcie przyjechali , jedzie druga tura kierowców . my dalej znosimy drzewa na gigantyczne ognisko . obok nas przechodzi cicho grupa ludzi odzianych jak Grupa Antyterrorystyczna , znikają tam skąd my wyszliśmy . po chwili następny – podchodzi pyta się „ wy też do budynku ‘ nie my już skończyliśmy . „ acha no to część „ – powodzenia . poszedł .
Qrwa kto to był – po chwili w naszym budynku słychać walkę , zaczynam się zastanawiać że gdybyśmy zostali jeszcze godzinkę tam to do kogo byśmy strzelali ? i czym odpowiedziałby przeciwnik ???
Ale już podjeżdża nasza kawalkada i ciepłe wnętrze fury Bolka , żegnamy się i do domu
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:56

Unit 7
U7 dla nas zaczął się jak zwykle od knucia , białego wywiady i przygotowań na całego . aż do dnia wyjazdu nie znaliśmy naszej misji ale to co udało nam się dowiedzieć plus nasza wyobraÂźnia pozwoliło sądzić że będzie to mega udany wypad . Przygotowaliśmy dla siebie mapy , plan działania i trasy na misję którą jak sądziliśmy przypadnie naszej „grupie specjalnej” ustalone zasady poruszania się łączność i wszystko inne. widzieliśmy że cześć naszego zadania będzie w mieście . Do tego zadania przygotowaliśmy się szczególnie . Cywilki ( no z tym był problem ) , plecaki cywilne , brak kamizelek taktycznych , cały szpej w plecakach , torbach , reklamówkach . żadnych akcentów militarnych . doszło do nas że będziemy być może fotografowani , śledzeni może będzie opcja przejęcia lub walki ( już po za miastem ) . Najważniejsze to wydostać się ze stacji nie zauważenie – jak 6 chłopa ma to zrobić ? Ktoś tam za kloszarda miał się przebrać ktoś za sportowca , ja na mundur założyłem spodnie dresowe z ciuchlandu i jakiś polar , plecak mój cywilny obszyty jednak w kilku miejscach panterką > no bo kto qrwa używa plecaka cywilnego do celów ... cywilnych . cholera . Same problemy . Po dostępie na forum knucia WRL-u okazuje się że będziemy wykorzystywani do działań leśnych a więc przepakowywanie , kolejna porcja mundurów , cammo zimowe , zielone ( po cholera wie czy będzie śnieg ) dodatkowe ammo , markery , PMK wziął swojego gnata i już byliśmy uzbrojeni po żeby . Jedziemy na U Trójka , czwórka i piątka jedzie razem , Szustka i jedynka póÂźniej , dwójka już jest na miejscu . ( na unit jadą prawie te same gęby te 200 osób zna się jak łyse konie muszą być cyferki lub kryptonimy bo wywiad radiowy jest mocno rozbudowany ). Baza noclegowa cudna , kuchnia z piecami , mikrofalą i całym wyposażeniem , łazienka prysznice – no bosko ale my pewnie nie wykorzystamy tego . Rozkładamy się w jednej z sal , Flaga lok na ścianie by było wiadomo kto rozpoczął okupacje . Pierwsza wymiana zdań z chłopakami którzy już są . Nie ma jeszcze dowództwa , nie ma innych ekip. Nie ma zasięgu gsm – jest malutki na rogu budynku stojąc na jednej nodze , przechylony do przodu podbieram Tel od Kufla że rozkazy się zmieniły i wysłał je mailem . Mailem ?? kurwa jak tu nawet smsa nie można wysłać .Ale jedynka w terenie w samochodzie odebrał zgrał na dysk więc mamy . Czekamy aż dojadą . Po ich przyjeÂździe czytamy rozkazy . Mamy dojechać pociągiem do miasta T, podejść pod pomnik odebrać przesyłkę , wykonać zadanie ( zniszczyć bunkier – lokalizacja na zdjęciach satelitarnych )spotkać się z agentem przystąpić do ewakuacji .
No ładnie – szybkie planowanie – nie ma jeszcze dowódców w sztabie , nie wydano nam materiałów do wysadzenia a zaraz ruszamy . Pozostawiamy info dla dowódcy jak będziemy się kontaktować ze sztabem w razie EPA , ja wyciągam nasz jedyny Gd 10 i jesteśmy gotowi .
Pakujemy się do aut , podjeżdżają Goci szybka wymiana uśmiechów , uścisków , krótka pogawędka – to oni mają „nasze” zadanie na 36 godzin w terenie my zwinęliśmy podobno ich . Ale wiemy że oni lepiej poradzą sobie z misją w terenie w tak trudnych warunkach zresztą podejrzewam że tak właśnie pomyślał org przy przydzielaniu zadań w końcu to oni wygrali BO . Ruszamy Jesteśmy na małej stacyjce w K . kupujemy bilety – podchodzi trójka do kasy proszę bilet do T . kupił . Podchodzi dwójka proszę bilet do T , za nim w kolejce kilku podobnych . pani w kasie mówi panowie jak jedziecie razem to taniej będzie kupić bilet zbiorowy . dwójka się obraca do tyłu :
Eeee ja ich nie znam tych panów to jacyś... turyści . w małej ciemnej Sali rozlega się ryk śmiechu aż druga pani z okienka wyjrzała co to za turyści . każdy zaopatrzony w bilet – rozchodzimy się w różne miejsca na stacyjce – powoli przychodzą i prawdziwi podróżni . Pociąg ma opóÂźnienie , stoimy w dwóch grupkach głośno komentujemy zgrabne pupy pań stojących na stacyjce ich przyboczni jednak tylko krzywo na nas patrzą . Obok dwóch kolesi zbudowanych jak szafa 3 drzwiowa ubrani na czarno stoją i patrzą na nas – czyżby to wywiadowcy ?? już tu ( spirala szpiegowska już się nakręca ). Jest pociąg – nowoczesny jak wydłużony tramwaj – nie jechałem już pociągiem 20 lat to dla mnie ciekawe doświadczenie . wsiadamy rożnymi wejściami siadamy w różnych miejscach . Jedziemy . siedzę obok trójki na wprost nas jakaś starsza para gość w sumiastych wąsach przygląda nam się podejrzliwie ( przynajmniej takie mam wrażenie ) analizujemy sytuacje i omawiamy jeszcze raz sposób wydostania się ze stacji , wysiąść mamy osobno i po udanym opuszczeniu stacji odpalić dyskretnie gps i w parach gubiąc ogon dotrzeć pod pomnik ) Konduktor sprawdza bilety , poszedł , już blisko stacja docelowa . wyciągam gps i załączam – ustawiam miejsce docelowe gps do kieszeni mojej torby na pas rodem ze stadionu dziesięciolecia . Wysiadamy z nami jakieś 40 -60 osób wszyscy idą w stronę wyjścia szybko mieszamy się z nimi , gdzieś kilka kroków przede mną trójka innych nie widzę wychodzimy na teren stacji koło kas dwóch młodych bacznie przygląda się wychodzącym – dałbym sobie łeb uciąć że jeden ma słuchawkę w uchu , głowa w dół i wychodzę przed stacje – błysk flesza – qrwa mać jakiś pan robi córeczce zdjęcia akurat niby w naszym kierunku ( ale org ma znajomości – takich wywiadowców ustawił no no ) szybki marsz przed siebie przy filarze młody koleś bacznie nas ogląda ( to chyba facet ze sfory ) mija mnie jedynka zapierdala do przodu – ja zwalniam widzę za mną w oddaleniu trójka , włączam radio słuchawka pod czapką mikrofon pod arafatką sprawdzam kierunek , idę , po woli mija mnie Troja mówię do niego 300 metrów do przodu i w lewo , kiwa głową wymija mnie – ja zostaje sprawdzam czy ma ogon . idę do najbliższego bloku stoi tam trójka pokazuje dyskretnie bym szedł dalej – on sprawdza czy mam ogon ... i tak aż do celu . dotarliśmy do dużego oświetlonego skrzyżowania pomnik stoi ale oświetlony jak choinka w pobliżu MC donalds ( miejsce zbiórki KIA ). Ustawiamy się z trójką za garażami widzimy pomnik . Jedynka blisko pomnika stoi przy ławce , w słuchawkach co chwile któryś melduje gotowość na miejscu . obstawiamy teren wychodzę powoli bez plecaka na teren pomnika szukam znaczka i przesyłki – nie ma obchodzę pomnik parokrotnie – nie ma , podchodzą 3 dziewuszki zagaduje do nich pytam czy można wejść na pomnik – tak same wchodzą ja za nimi sprawdzam pojazd na górze no nie ma nic – miało być przy którymś kole – dzieciaki robią zdjęcia ( co jest – to też wywiadowcy – spierdalam ) pomnik przeszukuję najpierw jedynka potem dwójka – nie ma przesyłki . Koncentracja po między blokami . Szybka analiza sytuacji – pewnie przesyłkę przejęli inni zanim podszedłem widziałem tam wydeptane miejsce i jakieś ślady usuwania śniegu koło koła pojazdu . Uznaliśmy że agent jest spalony realizujemy punkt drugi , musimy dostać się na teren poligonu . Dwójka prowadzi my w parach i pojedynczo za nim w różnych odległościach , kluczymy po między blokami . Jedynka i piątka mają gorzej mają torby podróżne nie wygodne do kilkukilometrowego marszu . Idziemy dwójka prowadzi jakby się tu urodził . w słuchawkach słyszę – panowie przerwa – okej każdy znajduje jakieś miejsce gdzie może usiąść i obserwować sektory . Idziemy dalej obserwujemy pieszych i samochody ( spirala niedowierzania nakręca się coraz bardziej ) . Wreszcie dwójka skręca w bok na teren leśny – uff . włazimy do lasu i przebieramy się w mundury – markery na wierzch , maskowanie zimowe – wreszcie człowiek czuje się pewnie . Zasady poruszania się już ustalone – ruszamy . Jedynka prowadzi nawiguje go dwójka my za nimi . Ciężki teren śnieg świerzy co jakiś czas ktoś się zapada lub ślizga , po woli podchodzimy pod wzniesienie , potem dalej , po jakimś czasie widać w oddali jakieś budynki – to chyba nasz cel . wyglądają podobnie jak te ze zdjęć . Po woli sprawdzamy . Tak to te. Szykujemy się do ataku . moja sekcja z lewej . alfa z prawej mają podejść związać ich ogniem my z lewej podejść i wysadzić budynek , niby proste ale ... mój marker nie chce strzelać – qrwa zamarzł . idziemy słyszę w słuchawkach – cel 50 metrów na 12 tej czwórka atakuj . Cholera podchodzę bliżej przede mną wał ( jak na fotkach ) melduje o przeszkodzie . To właÂź na wał i niszcz budynek – słychać już walkę nasi ich ściągają na siebie . wychylam łeb na wał jest budynek , otwory okienne za budynkiem słychać strzelaninę . daję piątce granat i każę podejść pod budynek i wrzucić granat do środka ja ubezpieczam . Piątka wykonuje zadanie wzorowo – dym z budynku drę ryja w słuchawkę – odskok . odbiegamy nagle słyszę trójkę . Coś ty qrwa zniszczył ? to nie ten budynek – jak to nie ten jak ten . No nie ten cel jest 50 metrów dalej . qrrrrwa przecież kierunek się zgadzał , wał był , walka od strony rogu budynku też . Co teraz . No nic musimy spalić budynek ale najpierw wybić załogę . dobra atakujemy moja sekcja z lewej alfa z prawej . Zachodzimy strzelanina , wrzaski . Trójka wszedł na wał i strzela z góry oberwał w ramię ( okazało się że to był wzór kammo a nie splat ale nie będziemy kłócić się o takie pierdoły ) . Szustka też oberwał w nogę ale jedynka rozwalił tam kilku dwójka też , wziąłem marker od trójki i zakładam mu opatrunek . Piątka jest KIA schodzi . Zajmujemy teren szykujemy się do podpalenia . zbieramy wszystko co może się palić nawet paliwka z naszych racji francuskich . Nie mamy zapałek , ale któryś z obrońców miał zapalniczkę – pożyczył , podpalamy . Krótka rozmowa z obrońcami oni wracają do siebie . my dalej w teren . Wychodzimy z terenu poligonu , wbijamy się w cywilki i przez miasto nocą udajemy się na stacje . będziemy realizować procedurę EPA Snujemy się zmęczeni przez miasto nocą , jedynka popierdala w kamizelce taktycznej ale trójka szybko to zobaczył i postawił go do pionu więc chłop wpakował kamizelkę do torby turystycznej pełnej już szpeje i teraz tachamy to we dwóch jako ostatnia para . Dochodzimy do stacji a przed wejściem jeden ochroniarz i dwóch jakichś młodych gniewnych stoją przed wejściem i filują no pięknie pewnie wywiadowcy i teraz nas dopadną . dwójka podchodzi do nich i prosi o ogień my przemykamy do środka stacji . Najbliższy pociąg o 5 rano – no pięknie kilka godzin na stacji nie ma szans się ukryć . Siadamy na ławkach i analizujemy sytuacje określamy na mapie naszą trasę powrotu . Obieramy kierunek w wzdłuż granicy Nordystanu do granicy z Unią Wolnych Stanów a potem spróbujemy przeniknąć na teren WRL nawiązując łączność z naszymi . Przechodzi patrol policji , zerkają potem jakichś dwóch młodych ( trójka pochyla łeb na dół ja odwracam się bokiem ( cholera ich wie co za jedni ) Jedynke wysyłamy by dogadał się z jakimś taksówkarzem ile za przejazd . Patrol Policji wraca pytają co tu robimy – czekamy na pociąg do K możemy tu posiedzieć ??No panowie jak będziecie grzeczni to tak , ale zejdÂźcie do poczekalni bo tam cieplej będzie . Podszedł ochroniarz i mówi – panowie w poczekalni wc nieczynne jak będziecie szli lać to tam dalej za filary bo tu kamery są i was skasuje po 500 zł  . Siadamy w poczekalni cisza , po woli opada napięcie zaczyna robić się zimno – doczepił się jakiś człeczyna i wypytuje a panowie to z zagranicy wracają ?? ( wyglądamy jakbyśmy najbliższy sklep obrobili a ten takie teksty wali . jedynka rozpina plecak wyjmuje cammelbag i dolewa wrzątku . Facet patrzy i pyta a co to jest ? pan jest chory na coś ?? Nie to jest camelbag jak się po górach chodzi to się przez tę rurkę pije wodę ? . Ja wyjmuje racje Francuzką i coś tam pałaszuje ,dwójka wyciąga żelki gość coraz bardziej się kręci koło nas w końcu jedynka daje mu kanapkę z kotletem – odszedł zadowolony . Dosiada się jakiś typ z obitą gębą zakrwawiony – ja piernicze ale mamy towarzystwo . Trójka pochrapuje w koncie . Szustka poszedł na rekonesans . byle do piątej . Jest info od orga że za 25 minut spotkanie z agentem , podajemy że agent spalony realizujemy misje powrotną , Dzius ustala z nami że odbierze nas z okolic cmentarza bo jest dla nas zadanie , nie dyskutujemy – wykonujemy. Na miejscu Dziusek mówi że będziemy się ewakuować z pewnego miejsca będzie grupa pościgowa i nasza która ma nas podjąć i wręcza nam lokalizatory – no ładnie znowu pobiegamy . Dzius pokazuje nam trasę na mapie i o dziwo jest bardzo podobna do tej którą my obraliśmy jako drogę ewakuacji – tylko te lokalizatory . No ale nikt nie mówił że ma być łatwo . PMK ląduje w bagażniku my wpychamy się do auta i ruszamy – po drodze jednak wychodzi iż nie bardzo ma nas kto ścigać i kto podjąć więc lądujemy bezpiecznie w HQ . Tam praca sztabowa wre , ekipy szykują się do wyjścia , zadania itp. . Witamy kolegów z Noorth Troopers mają legowiska obok naszych już słyszeli o naszych przejściach w mieście ( my dowiadujemy się iż połowa wywiadowców których rozpoznaliśmy to ... tylko nam się wydawało to zwykli mieszkańcy miasta byli – dupa nie szpiedzy jesteśmy . Ale i wywiadowcy też dali się nabrać – poleÂźli za jakimiś bogu ducha winnymi obywatelami w spodniach wojskowych  . Sen Mamy kolejne zadanie , jako trzecia grupa mamy wylądować w lesie i razem z pozostałymi dwoma usidlić i zniszczyć stacje Turkus , koordynatorem jest nasza stacja nasłuchowa tam sztab przesyła informacje dla nas i innych grup . Gdy jesteśmy gotowi do wyjścia pobieramy jeszcze aktualne częstotliwości i tabele kodowe i do śmigła . Jestem RTO i IC drugiej sekcji . Wylądowaliśmy , wyskakujemy , obrona okrężna, jedynka łapie kierunek na gps-ie i ruszamy – do celu 600 metrów . łącze się z szi-fu . Szi-fu , szi Fu tu Mekong , Szi- fu zgłasza się ...
Ok. jest łączność , autoryzacja się zgadza się , mamy rozkaz udać się do kolejnej lokalizacji i tam oczekiwać na transport – Turkus się przemieścił . No to zasuwamy . W eterze zgłaszają się pozostałe grupy one też mają udać się na nowy punkt zborny . po drodze spotykamy patrol WRL , machamy łapkami i za chwilę jesteśmy w punkcie . Zajmujemy pozycje . Po jakimś czasie widać w oddali jakąś grupę – łączymy się na radiu – nasi , podchodzą ,zajmują miejsca i czekamy na transport . Nadciąga kolejna ekipa , znowu – łączność , machanie łapkami , podchodzą i zajmują kolejne wolne miejsce.
Przyjeżdżają nasze trzy auta , ładujemy się na pakę i ruszamy . W słuchawkach słyszymy że w naszym kierunku zbliżają się auta przeciwnika – jadą za nami . nasze auta przyspieszają w lesie po lewej i prawej widać zamaskowane postaci . Auta się zatrzymują my wysypujemy się , zajmujemy pozycje po obu stronach drogi . Szi fu nadaje że zbliża się turkus . Wyjmuje ładunek do „wysadzenia Turkusa” po drugiej stronie drogi Gebel wyjmuje swój . Czekamy w oddali widać dwa transportowce – wysypuje się z nich cała banda postaci w białym cammo , u cholera jest ich dużo idą w naszym kierunku całą szerokością drogi – będzie bitwa – ale nas raptem 8 a ich ze 20 -25 ciu . Cames krzyczy – kontakt i wali serią w drogę za naszymi plecami , z boku też ktoś do nas strzela . PMK decyduje – odskok , biegniemy w zdłuż drogi – kawalkada pieszych rusza za nami – strzelamy do nich , oni do nas ale na razie odległość spora to bardziej na postrach . Ale przeciwnik zwąchał już krew – nie odpuści , kulki coraz bliżej padają , przyspieszamy , PMK wali długa serię z kaemu aż z drzew osypuje się śnieg to trochę studzi zapał piechurów , próbują zajść nas bokiem , my skręcamy w prawo , przeciwnik idzie na przełaj już strzelamy do siebie z bliskiej odległości . Zalegamy na drodze . Gebel wyskoczył do przodu , strzela się z jakimś zakapturzonym na biało kolesiem . Za chwile obrywa – drze się o medyka . Co jest qrwa zapomniał że nie może wzywać medyka ,ściąga na siebie uwagę niepotrzebnie , już koło niego krążą . Bolek odkrzykuje że nie podejdzie teraz , sam strzela się z kimś dalej . PMK próbuje pokryć „ogniem „ sektor wokół Gebela ale dostaje serie z boku i druga w plecy . Ja podbiegam do przodu , strzelam do jednego przeciwnika , w moją stronę walą serie . Gebel nieco z boku ale już nie osiągalny . Dostałem serie w nogi i po chwili druga w głowę . Leże i wyciągam czerwony ręcznik . Przeciwnik nas dopadł . Gebela opatrują mnie przeszukują . po chwili pozwalają mi wyjść na drogę . Tam już PMK z ręcznikiem na głowie i KIA przeciwnika . Okazuje się że to koledzy z HT . rozmawiamy trochę , częstują nas nalewką – od razu lepiej na duszy i ciepło wokół serca. Doprowadzają Jeńca . Zakładają Geblowi kajdanki . zabrali mu marker i pytają czy będzie grzeczny , że może powiedzieć stokrotka i dadzą mu spokój . Ja mówię by za żadne skarby nie wymawiał tego słowa . ma być twardy . Gebel obiecał że nie wypowie . Ale tu o jego dupę chodzi . Zabierają go w konwoju . po chwili odchodzą KIA przeciwnika , zawijamy się i my z PMK . Odchodzimy w bok . mamy jakieś 2,5 km do naszego RV , mały spacerek . Poprawiamy ręczniki by nam ktoś serii z krzaków nie pociągnął i idziemy . po jakimś czasie w oddali przemknął sworowóz . po chwili zawrócił i czeka . podchodzimy . Cześć – potrzebujecie podwózki . Tak potrzebny nam karawan . i już w cieple jedziemy do bazy . Gebla gnębili do 18 tej potem oddali nam jego zmarnowane cielsko . ale dzięki temu nasi zmienili częstotliwości i to był pozytywny aspekt schwytania jeńca bo okazało się że przeciwnik już od dłuższego czasu nas podsłuchiwał W hq gnijemy do 19 tej , w tym czasie nasz sztab opracowywał plan ostatniej misji , rozbicia konwoju i zdobycia VIPa .Obrady były owocne – o 19 odprawa , dostajemy wszystkie potrzebne informacje , podział na grupy uderzeniowe , częstotliwości , punkty kontaktowe , rv ki i wszystko co potrzeba do wykonania zadania . Każdy szykuje się do wyjścia , Ida wszyscy nikt nie zostaje . Na polu ciemno i bardzo zimno . podstawiają auta , pakujemy sięi ruszamy . My w drugiej turze . Po dotarciu na miejsce nawiązujemy łączność z grupą która już przygotowuje zasadzkę , są dwie trasy którymi może jechać konwój i dwie grupy uderzeniowe z naszej strony . idziemy na miejsce ale za nami widać światła aut , wpadamy w las i do rowu , przejeżdżają powoli dwa auta , otwarte drzwi w środku pełno uzbrojonych ludzi . To nie nasi . Po chwili jesteśmy już z naszymi . PMK idzie na odprawę . my zalegamy . Mamy już przydział . Nasza grupa zatrzymuje konwój i prowadzi ogień dotąd aż inna grupa nie uprowadzi VIPa my musimy nie dopuścić by eskorta opuściła pojazdy . Edi dostaje GD60 , McGyver z NT dostaje petardę . Rozkładamy się po obu stronach drogi . Po jakimś czasie jest sygnał , jadą . Czyli my mamy szczęście jada naszą trasą . Widać czerwone światła pojazdu , mija nas . w słuchawkach słyszę wrzask Skury : Gywer wal petardę . Huk . Konwój staje . Edi podbiega i rzuca GD 60 my zaczynamy strzelać , ja jestem obok PMK walę w ostatni z pojazdów , moje Strobo podaje kierunek . PMK wali ze swojego kaemu , krzyki wrzaski , ale i eskorta zaczyna strzelać w naszym kierunku . PMK doładowuje magazynek . Krzyczę że ubezpieczam i wale cała moją 50 siątkę , po chwili gdacze kaem PMK , koło nas coraz więcej odprysków farby i coraz więcej Strobo i latarek w naszym kierunku , ja dostaje , PMK odbiega , widz jak z pojazdów odrywają się kolumny ludzi i czeszą nasz teren , mają tarcze , Widać profesjonalizm . „dorzynają” nas . Obok mnie przebiega Gebel ale dostaje kilka Seri , leży i wrzeszczy że już dostał i nie ma światełka , karze mu podczołgać się do mnie – moje już świeci , ale w tej kanonadzie trudno jest mu nawet się czołgać , wreszcie eskorta mu odpuszcza i Gebel ląduje w moich ramionach . Po chwili już koniec . wychodzimy na drogę tam grupują się KIA oraz konwój , zorientowali się że nie mają VIPa . ruszają w pościg , my do bazy , przed nami 9 kilometrów marszu ( zdecydowaliśmy iść do swojego hq ) po przyjściu okazuje sięże wszystko zamknięte bo wszyscy wyszli w teren a teraz są na odprawie w hq przeciwnika . Wsiadamy w czterech do auta Gebla i jedziemy po klucze , ale Bolek i Edi zostali , im jest tam zimno , marzną więc staramy się jak najszybciej zdobyć klucze . W hq przeciwnika jest odprawa , masę ludzi wszyscy zasłuchani w Dziuskla , ale nam się spieszy , koledzy marzną więc nie witamy się , nie słuchamy Tolko bierzemy klucze i do naszego hq . tam czeka nas Sen i powrót w domowe pielesze.
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:56

22 lipca 2012 LARP
„Larp oczami Mauru Zumbacha „

Dla mnie rozpoczęła się dużo wcześniej , już w fazie planowania PMK dzwonił z różnymi rewelacjami , nowinkami ( jak budowa SAMAa) ,byłem również koordynatorem między AP a zomo team , z każdym dniem planowanie nabierało barw i zapowiadała się świetna gra . Na odprawie dwa dni przed grą dane mi było zerknąć na ogrom pracy jaką org włożył w to by grało nam się klimatycznie i sympatycznie . Ja jako Mauru Zumbach cywilny pilot miałem swoje zadania do wykonania i org powiedział mi tylko to co powinienem wiedzieć . Mailem otrzymałem koordynaty na swojego nawigatora , nr telefonu i hasło . Dzień przed rozpoczęciem gry zadzwoniłem i po weryfikacji hasła ustaliliśmy częstotliwości i godzinę seansu łączności na dzień następny.

Dla mnie gra w polu rozpoczęła się od godziny 0700 gdy dotarłem do bazy lotniczej . ale cześć chłopaków ganiała po lesie już w nocy , co musieli robić , z kim się spotykać kogo przekupić to już muszą opowiedzieć sami . Rozpocząłem przeistaczanie swojego Samuraja na „samolot transportowy „ i oczekiwałem na przybycie Dominika i kolegów z GIWS jako ochronę lotniska . O godzinie 0800 nawiązałem łączność z Edim i otrzymałem od niego informacje gdzie schowane są w terenie mapy którymi będziemy się posługiwali . Pierwszy mój „lot” zapowiadał się na godzinę 0900 ale bez nawigatora który utknął gdzieś w buszu Konga ze swoimi zadaniami . zapowiadało się na to iż zgarnę go z lotniska polowego dopiero po1200 chyba że wcześniej kupie mapy z rozmieszczeniem artylerii które to Edi miał zdobyć w terenie . W tym czasie przybył Dominik z kolegami rozpoczęli od razu „służbę” na lotnisku oraz PMK i grupy „żołdaków” . W trakcie odprawy którą przeprowadził PMK podszedł do mnie Przemo który trafił również na lotnisko ich ciał lecieć na patrol , kazałem mu wypełnić dokumentacje „lotniczą” ale ku mojemu zaskoczeniu on wyjął plik banknotów i powiedział że płaci za to byśmy lecieli i bym nie zadawał pytań . OK. , załadowałem jego i dwóch jego ludzi do „ładowni transportowca” zrobiłem krótkie szkolenie spadochronowe , dostałem zgodę na start więc po krótkim kołowaniu na pas „wystartowaliśmy „ przy dÂźwiękach muzyki Wagnera. Lot i skok przebiegł dość sprawnie przy wlatywaniu na teren bazy autoryzacja , lądowanie i kolejna grupa ładuje się na pokład . Ponowny wylot i tak przez parę godzin . W słuchawkach przeplatają się komunikaty z bazy, grup z terenu to Kmicic woła Zagłobę to Zagłoba bazę w bazie Dominik wywołuję trzypiątkę a w miedzy czasie ja nadaję do Ediego . wszystko to 350 metrów od prawdziwego cywilnego lotniska które ma chyba nasłuch na większość pasm w „eterze”. Na dodatek na początku gry podszedł jakiś cywil i oznajmił że właśnie na tym terenie będzie również grała ekipa ASG niby nastąpił podział terenu i wszyscy gracze zostali powiadomieni o tym fakcie ale tak naprawdę to ile jest ekip w lesie i kto gra w naszego LARPa wie tylko PMK i jako nie wierzyłem w to iż nie dojdzie do małej wpadki i nasi zmęczeni łazikowaniem po lesie nie odstrzelą kogoś z ASG bo i tamci mieli swoje klamki i byli umundurowani . Jasam mało nie rozjechałem jednego ASGeja przypadkowo i coś czułem że pod koniec dnia trzeba będzie z kolegami z ASG wychylić kilka browarków dla ugody .Tymczasem w bazie naszej ruch jak to w bazie wojskowej , patrole ,przemieszczające się grupy umundurowanych kolesi z zielonymi identyfikatorami .w terenie gdy „latałem” również nasi „zieloni” , wroga coś nie widać . Jak się okazało potem byli i obserwowali .

Wreszcie mam kontakt z Edim , mogę do odebrać z lotniska polowego , nadleciałem , w eterze usłyszałem ż mnie widzi i zaraz będzie wraz z jednym gościem na lotnisku . po „wylądowaniu przy kręcących się śmigłach „wyszedłem uzbrojony na trawiasty pas lotniska i widzę że w moim kierunku idzie jakiś jegomość – wycelowałem i kazałem mu unieść ręce w górę , nie miał żadnego ID wiec kazałem mu go pokazać , sprawdziłem miał ID niebieskie a więc cywil jak ja , okazuje się że facet chce usilnie wydostać się z Konga razem z synem i to jak najszybciej bo tu każdy uzbrojony watażka doi go z kasiory aż miło zaproponowałem mu iż za odpowiednią cenę przetransportuje go do bazy lotnicze ja potem jak zapłaci wywiozę go z Konga , załadowałem ich do mojej ślicznotki iw drodze powrotnej zgłosiłem w bazie że wiozę podejrzanych kolesi . Po wylądowaniu zajęli się nimi uzbrojeni po żeby faceci z ochrony lotniska –poprosiłem tylko by mocno ich nie bili bo potrzebuje nawigatora . Podszedł do mnie jeden z Polskich Komandosów i powiedział iż zapłaci mi jeśli wywiozę go z kraju. Ustaliłem z nim cenę na 5 tyś od głowy i tysiak za uzbrojenie .coraz bardzie jmi się to nie podoba . Dwóch „zielonych” kombinuje jak się urwać , Edi również usilnie chce pryskać , no mogę zarobi tu niezłą kasiorę ale na razie muszę latać z gościnami z obsługi lotniska i szukać bandziorów po buszu by „opylić im trochę ołowiu „ Na lotnisku atmosfera staje się dziwna . Dominik wysłał w teren ludzi Trzypiatki zostali tylko cywile , „goryle” Dominika i trzech przekupnych komandosów , na dodatek Kmicic domaga się dostarczenia wyrzutni rakiet na punkt. Robi się gorąco Dowódca bazy nie pozwala mi lecieć z wyrzutnią , aresztował komandosów , prowadzi z nimi jakieś szeptane rozmowy , zabrali mi pistolet ,nie pozwalają mi nadawać przez radio i na dodatek Dominik strzela w moim kierunku by mnie nastraszyć . Coś mi tu wygląda na jakiś pucz albo Dominik chce przejąć władze w państwie i mając za sobą wierną armie zajął lotnisko albo zorientował się że komandosi coś knują . Podszedł do mnie Edi i pyta czy jak już jestem wystarczająco zły na nich to możemy uciekać . Szybka analiza sytuacji , ochrona bazy zajęta przesłuchiwaniem komandosów , wyrzutnia rakiet jest na lotnisku (nikt mnie nie zestrzeli nad granicą ) , w samolocie mam ukrytą broń może zaaresztuje dowódcę lotniska i zabiorę komandosów i Ediego za jednym zamachem za bardzo grube pieniądze . Ustawili się ładnie plecami do mnie wyciągam gnata ale w tym momencie jeden z ochrony zobaczył co się święci i celuje do mnie więc jak na filmie z Hansem Klosem wale do nich z biodra nie celując , pech dostaje w głowę ale skosiłem kilku , i tu paradoks leżą 3 metry od bazy w której mogą zostać uleczeni , jeden z nich wciąga ich do bazy i leczy ja dogorywam przy samolocie .Dominik mówi że jak nie powiem co jest grane to mnie nie opatrzą , mówię im że muszą mnie leczy bo jestem jedynym pilotem w okolicy . Leczą ale trzymają cały czas na muszę i próbują się zorientować w sytuacji . dochodzi do dziwnej sytuacji w budynku bazy pod jedną ścianą stoją aresztowani Edi z synem i Przemo który chciał mnie przekupić i odlecieć , pod drugą stoję ja i jestem przesłuchiwany przez jednego z komandosów który też mnie wcześniej przekupił ale teraz nie wie dlaczego strzelałem a sam jest pilnowany przez ochronę bazy . Na dodatek pod bazę podchodzą jacyś uzbrojeni kolesie i zaczyna się jatka . Tylko ja wiem że podbazę podchodzą ludzie Kmicica bo usłyszałem przez radio jak on wysyłał na lotnisko ludzi bo myślał iż jest opanowane przez siły Blue Waters ( żółte ID ) Ochrona bazy strzela do Tych na zewnątrz jednocześnie pilnuje tych wewnątrz , ludzie Kmicica próbują zdobyć budynek lotniska bo myślą że tam są rebelianci na dodatek nadchodzą ci ostatni i strzelają do wszystkich – robi się rozpierducha na całego . Edi proponuje mi byśmy zdobyli broń ( jest tu kilka sztuk) i opanowali ich od wewnątrz . Na bok zgarnia mnie Dominik i chce jakichś wyjaśnień , pomyślałem że jak ma kasiore to odlecę chociaż z nim ( nie wiedziałem że na lotnisku są już wszyscy i rozwalili by nas zanim udało by się wylecieć ) ale w tym momencie dostałem kolejny postrzał tym razem w szyje ,padam , odczołguje się za filar ( nie bardzo jest się gdzie ukryć bo strzelają z każdej strony ) Edi chce by mu dali broń to im pomoże w obronie ( nie wiem czy mówi prawdę ) dostaje gnata , obok mnie ranny Fleming szuka medyka – ja dogorywam nikt mi nie pomaga – po 5 minutach jako KIA wychodzę z budynku tu na zewnątrz ostrzelany mój samolot ( kto to domyje ) i walają się zwłoki i tych z zielonymi ID i z żółtymi i czerwonymi , czasem ktoś woła o medyka inni jeszcze strzelają , chaos. Na to wszystko nadszedł Don i z tego barachła wyprowadził Ediego i jego syna do buszu . Zebrała nas się spora grupa KIA i z dala od całego zamieszania rozpoczynają się opowieści z pola gry – nadciągają następni . Z rozmów w kuluarach wynikało z tego iż prócz Ediego z Konaga mieli wydostać się BlueWaters którzy w bazie mieli swojego człowieka ( Przemo ) który miał mnie przekupić i ich wywieÂźć do pomocy wziął sobie dwóch komandosów ( MadRipper i Bolek ) których chciał potem odstrzelić ci zaś też chcieli wykorzystać sytuacje i po wyeliminowaniu Przema chcieli odlecieć z Edim wykorzystując sytuacje gdy pod lotnisko przybędą Blue Waters ( by odlecieć ) i uwikłają się w walkę z ochroną lotniska z pomocą czerwonych ID . Obok mnie stali koledzy z GIWS ( to była ich chyba pierwsza gra ) i słuchali tego wszystkiego i próbowali się zorientować o co chodziło tak naprawdę . Usłyszałem jak jeden z nich mówił do drugiego :Qrwa co tu się dzieje ja ufam tylko tobie bo wczoraj razem piliśmy i ty mnie chyba nie zdradzisz ) i to jest chyba idealne podsumowanie tej gry . Teraz PMK będzie miał niezły zgryz by wymyśleć taki scenariusz który nas z tego wyplącze, bo „ Moda na sukces „ w porównaniu z tym LARPem to pikuś . Pan Pikuś
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:58

Arktyka 3
...Słysząc dziwnie wydawane komendy przez navcoma i rozmowy telefoniczne stwierdziłem że gubernator nas zdradził i chciałem go odstrzelić gdzieś na lodowym pustkowiu . Pomyślałem że został nakryty u kochanki i ktoś szantażuje go kompromitującymi materiałami i dlatego zgodził się na zdradę , tak więc musiał doprowadzić do tego by nasz konwój został nakryty i byśmy zostali zabici a on wzięty do niewoli - potem trzeba by zabulić kupę kasy za niego . Wysłał w teren jednego zawodowca który nas ostrzelał , uszkodził nam pojazd i w walce z nami zranił mnie w rękę . Szybko go jednak unieszkodliwiliśmy i raniąc go w bok i chyba nogi uziemiliśmy go ale podczas przesłuchania chciał załatwić ochroniarza gubernatora nożem .
I kazało się że taki dostał rozkaz ( myślę że od gubernatora ) My ściągnęliśmy do pomocy grupę "turysta" i gdy podczas przesłuchania chciałem wykończyć terrorystę gubernator się nie zgodził . tak więc cały czas byliśmy na "widelcu" cackając się z rannym .Wyglądało na to że z jakiegoś powodu czekamy na coś , pomyślałem że na posiłki kolejnych zdrajców których potajemnie ściąga gubernator więc bez ceregieli poderżnąłem rannemu zabójcy gardło i przeciągnęliśmy jego zwłoki w las i zakopaliśmy w śniegu . Odjechaliśmy w przeciwnym kierunku ale znowu nasz boss kierował nas w tak trudny teren że mój pojazd prawie utonął . Zawróciliśmy i podjechaliśmy do grupy "turysta" robiąc z nich naszą szpicę i kierując się do kopalni ale cały czas gubernator mamrotał coś do navcoma . Moja rosyjska dusza nie wytrzymała i chciałem go już zastrzelić ale John ten szwedzki goguś był bardziej lojalny i nie pozwolił . tak więc ryzykując dalej podążaliśmy w kierunku kopalni. Cholera jak przeszło mi podejrzewanie szefa to znowu John zwąchał spisek w śród "turystów" i już do końca naszej trasy bacznie obserwowaliśmy jednego z nich , starając się cały czas celować mu w plecy .
DowieÂźliśmy gubernatora do kopalni i dopiero tam okazało się że nie było żadnej zdrady. Cholera chyba za ten wyczyn nie dostanę podwyżki na święta .
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 12:58

Arktyka 4
Dwa dni z życia szpiega

Wstałem rano i już mi się ten dzień nie podobał . Wczorajszy telefon z centrali i wypowiedziane tam hasło wyprowadził mnie z równowagi . Trzeba wyjść z uśpienia i zacząć działać . Niemiecki akcent w telefonie bulgotał nieprzyjemnie . Facet po drugiej stronie wiedział że ma nade mną władzę i skrzętnie to wykorzysta . Koniec przyjemnego i spokojnego życia – trzeba spłacić dług za chwile słabości . Spotkanie z oficerem prowadzącym za 3 godziny w jakiejś obskurnej knajpie . Mocna kawa i prysznic nie zmyły jednak ze mnie niesmaku jaki odczuwałem , jednak przywróciły sprężystość w zwiotczałych mięśniach i dużym piwnym brzuchu oraz jasność umysłu . Na spotkaniu Niemiec przypomniał mi o moich niemieckich korzeniach , o narodzie o chwale i takie tam , potem przeszedł do konkretów . W nocy mam spotkanie z patfainterami . muszę im przekazać dane wywiadowcze które zbierałem oraz umożliwić wszelką pomoc , ale by było mi łatwiej mam też spotkanie z drugim agentem . A jednak , wiedziałem że ktoś z branży pląta się tu razem ze mną – kto to jest – zobaczysz , tu masz hasła i godziny spotkań , działaj .
Cholera i co teraz do spotkania kilka godzin a ja jestem sam , muszę sobie załatwić ochronę i wsparcie ale kogo wziąć ze sobą , nikt nie wie że jestem śpiochem . Qrwa nie mogę spotkać się z moimi przełożonymi , bo ktoś może mnie obserwować , jeśli jest drugi agent to cholera wie ilu mają jeszcze tu ludzi . Przypomniał mi sie mój stary znajomy jeszcze z pracy w rafinerii on często wyjeżdża , zawsze potrzebuje kasy , nikt nie zauważy jego zniknięcia , on też nie będzie za dużo pytał . Telefonuję do niego umawiam się na piwo , proponuję „robotę” , długo nie musiałem go przekonywać a i kasy z sejfu nie wiele ubyło .

Jedziemy , jest noc , mój znajomy z rafinerii milczy , jest nieco spłoszony , spodziewał się jakiegoś przekrętu , może jakiś przemyt alkoholu , może kilka dziwek na nielegalu – to już robiliśmy ale , broń ? , noktowizory ? jakieś dokumenty chowane przeze mnie to go przerosło , wiedział że wdepnął poważnie . Podjeżdżamy głębiej w las przed nami zakręt i mały parking , qrwa światła jakiegoś pojazdu , bieg wsteczny i do tyłu , odskok , wjechałem w jakieś krzaczory , wygasiłem silnik , nasłuchujemy – cisza nikogo nie ma , po woli wyłazimy z auta w oddali jakieś światła , głosy ktoś zapala latarkę , no ładnie ale wpadlibyśmy , ktoś jest na naszym miejscu – to nie przypadek . szybko szykujemy się do wyjścia , mój kolega nieco marudzi ze sprzętem ja obserwuje zakręt przez nokto tam słychać zgrzyt metalu , jakieś trzaski , chyba to nie są wędkarze . Ruszamy , do punktu kilka kilometrów , do spotkania mało czasu jest jednak tak ślisko że musimy iść bardzo powoli by nie zdradzić nas jakimś dÂźwiękiem ale i tak jeden z nas co chwile ryje nosem w śniegu . za nami widać postaci i świecą latarkami , biegniemy , nie ma co wbijać się głębiej w las bo ugrzęÂźniemy tu liczy się szybkość . Po małym kluczeniu wracamy na szlak . Nad nami co jakiś czas przelatują niziutko wielkie samoloty pasażerskie oprócz pięknego widoku oświetlonego podwozia robią dużo huku ten wykorzystujemy do szybszego biegu nie musimy wtedy być cicho . Jesteśmy na miejscu a do spotkania 15 minut. Przekazuje znajomemu instrukcje gdzie ma stanąć i co ma robić , sprawdzamy łączność – ok. kto obserwuję teren , wydaje mi się że przede mną coś jest . Po chwili słychać ruch , obiekt przemieszcza się w pobliże drogi , widzę jakiś odblask – obiekt ma nokto więc to nie dzik .
Wychodzę na drogę , po chwili z krzaków wyłania się zamaskowana postać , pada hasło , daję odzew , postać wyłania się . stajemy naprzeciw siebie . Carlos ? – Mort ? o kur..a , co ty tu robisz . Ok. hasło sie zgadza , wszystko ok. ale jeszcze „ obwąchujemy „ się przez chwile , to jednak dziwne w końcu razem pracujemy w Radio a teraz okazuje się że nasze mamusie przeniosły w genach coś więcej niż tylko wspomnienia z niemieckim przystojniakiem . Nie dowierzając sobie jeszcze powoli jeden od drugiego wyciągamy pewne fakty , ok. jednak obaj pracujemy dla tych samych panów w blaszanych kapeluszach . Więc jednak „nasi” wylądowali , mam dać im wytyczne na zrobienie lądowisk dla śmigłowców , musimy przekazać im dane wywiadowcze ( dobrze że moje są prawdziwe , Carlos ma pewnie takie same i Niemcy mają potwierdzenie ) . Muszę wracać bo moja ochrona już się niecierpliwi a nie długo spotkanie z paintfaiterami , Carlos też ma spotkanie za kilka godzin teraz odchodzi by znaleÂźć sobie jakąś kryjówkę . Ja zbieram swojego kumpla i idziemy na kolejny punkt .
Właśnie mój kolega wyrżnął potężnie o glebę a ja słyszę w oddali jakieś głosy – do punktu spotkania 150 metrów ale jeszcze 10 minut , nie dobrze , ten upadek nas zdradził . Karzę koledze schować sięga pień i osłaniać mnie gdyby poszło coś nie tak , odpalam nokto w oddaleniu jakiś pochylony osobnik obserwuje mnie przez swój noktowizor – qrwa , wpadłem , wołam hasło – uff jest odpowiedÂź . Podchodzę, jest ich trzech , przyglądają mi się ciekawie , rozmawiam z ich dowódcą , przekazuje pakiet , podaje wytyczne odbieram od nich sposób łączności , godzinę spotkania i już znikają w lesie . My powoli wracamy do samochodu , w głowie mętlik i natłok myśli . mój kolega się rozgadał , pyta , coraz bardziej natarczywie w co go wplątałem , powiedziałem że mu to wszystko wytłumaczę i wynagrodzę sporą sumka , uspokaja się , przy samochodzie powoli przebieramy się w cywilki , kolega pochylony grzebie coś w plecaku , powoli wyciągam z za pasa Walthera ( tłumik dokręciłem nieco wcześniej ) jeden suchy cichy strzał , drugi z bliska w okolice serca , duł wykopany już wcześniej jakieś 120 metrów stąd , drugi kurs do bagażnika po kanistry z chemikaliami ( praca w rafinerii daje sporo korzyści ) za dwa dni nikt nie rozpozna że tu coś leży i że był to człowiek . Wracam do miasta muszę przygotować śmigłowiec do porannego lotu a zapowiada się długi i pokręcony dzień ....
Krzątam się już od dwóch godzin po stacji Radia , przyszedł boss Elmo jak zwykle uśmiechnięty , jowialny , żarciki , paczusie , sprawdza sprzęt i zaczyna poranna audycje , Przylazł Carlos , nowy w tej firmie na stażu , Elmo zagania go do parzenia kawy , ja po nocnym spotkaniu z nim nie lubię go jeszcze bardziej ale wiem że przynajmniej mi nie nasika do kawy . Muszę go czymś zając , ale to potem , teraz mam swój lot i sprawozdanie na żywo z nad miasta , musze być autentyczny .
Gdy kilka lat temu oficer kontrwywiadu przemawiał na zakończeniu szkolenia i mówił że służba będzie ciężka i nie można nikomu ufać , nie sądziłem że będzie aż tak . Mój wyjazd do Niemiec , dobrze przygotowana legenda , parę „przypadkowych „ fotek i podpis na dokumencie współpracy z niemieckim wywiadem zapowiadał niezłą przygodę , nie wiedziałem że współpraca będzie polegała na siedzeniu w jakiejś obskurnej fabryce na stanowisku magazyniera , chlaniu piwa , obrastaniu w tłuszcz i tzw. wtapianiu się w społeczność . Kilka moich spotkań z naszymi chłopakami z kontrwywiadu to jedyna rozrywka i adrenalina jaką miałem przez te trzy lata jako podwójny agent , a teraz zaczęło się na dobre . Po dwóch latach mój oficer z kontrwywiadu wprowadził mnie do specjalnego klubu tylko dla vipów gdzie biały proszek mieszał się z męskimi dziwkami i dobrze podrobionym alkoholem , tam pojawiali się miejscowi Bossowie świata armii , policji , biznesmeni , dzięki temu dostałem pracę w Radio jako oblatywacz , moi koledzy i szefowie musieli mieć niezły ubaw czytając moje raporty z tych imprez .
Qrwa zamyśliłem się i znowu ściąłbym ... brzozę , jak bym wytłumaczył się Eldo z poharatanego śmigłowca , oficjalnie latam nad autostradą a jednak szukam tego cholernego lądowiska które paintfaiderzy wyznaczyli w lesie . Jest , mało miejsca coś , a już jakieś niewielkie śmigło tam stoi , jasny gwint jak mam tu się zmieścić . Jakiś uzbrojony Szwejk daje mi znaki bym lądował – ale kurwa gdzie ? ciasno jak w myszce pani Haraldson . Uf wylądowałem , kolejny pakiet dla niemieckich kammeraden , kolejne namiary na spotkanie i startuje , w słuchawkach słyszę jeszcze jak paintfainderzy sprzeczają się z jakąś grupą myśliwych którzy nadciągnęli , krótkie serie kończą naiwne pytania myśliwych o pozwolenie na przebywanie w tym terenie . słyszę jeszcze charkot z niemieckim akcentem – zakopać mi to ścierwo by dziki ich nie rozgrzebały i już przełączam się na naszą stacje gdzie Eldo nadaje jakieś ( o zgrozo ) niemieckie kawałki Ramsteina .
po zatankowaniu śmigłowca idę do stacji tam już Carlos się krząta , Eldo nadaje już na całego a ja nadziałem się na szefa Policji , wypytuje mnie czy nie widziałem czegoś dziwnego w terenie , po mieście łażą patrole policji , mówię że nie i idę zrobić sobie kawę . Okazuje się że nie ma gazu w kuchence coś nawaliło , Carlos chętnie chce wyskoczyć po nową butle , obiecuje pączki , Eldo go puszcza , no dobra muszę zacząć działać , potrzebuje wsparcia ale nie wiem komu mogę zaufać , szef policji coś za bardzo się kręci koło radia idę zrobić wywiad dla słuchaczy na komisariat policji coś z życia porannego naszych funkcjonariuszy . Przed posterunkiem jakiś ruch większy niż zwykle , wchodzę do środka , jednak legitymacja prasowa otwiera większość drzwi . Podchodzę do zastępcy komendanta on grzebie coś przy skrzyniach , na mój widok zamyka wieko , wyprowadza mnie z pomieszczenia i dokładnie je zamyka na klucz , pyta czego chce , bredzę coś o wywiadzie dla audycji radiowej , rozmawiamy chwilę przy automacie z kawą , robi się luÂźniejsza atmosfera . Zostajemy sami , wyjmuję mały dokument , daję mu do przeczytania , po chwili mina mojego rozmówcy robi się poważniejsza ( oby qrwa nie zaczął mi salutować ) . Ale on tylko pyta się co może dla mnie zrobić . Pytam ilu ma ludzi mówi że tu są tylko policjanci ale w terenie jest grupa żołnierzy , oooo dobrze jest , wojsko nie kombinuje , wojsko wykonuje rozkazy uzgadniam więc z zastępcą iż jak tylko się zjawią z powrotem musi do mnie przysłać jednego z nich najlepiej dowódcę , a jemu samemu każe uważać na magazyn broni gdyż ktoś będzie chciał go wysadzić , ustaliłem z nim że gdy w radio usłyszy hasło Igloo ma nie spuszczać z oka magazynu i zabić każdego kto tam wlezie choćby była to Królowa Anglii .
Lecę na kolejny „patrol” w między czasie mam spotkanie agenturalne z grupa niemieckich żołnierzy , ci już zasmakowali w krwi , poznali teren , musze uważać , po wyładowaniu czekam na spotkanie , wchodzę głębiej w las , zalegam , po chwili cienie przenikają od drzewa do drzewa , powoli mnie otaczają , wstaje krzyczę hasło , cisza , krzyczę ponownie , pierścień się zaciska – cisza , włos zjeżył mi się pod kapeluszem ( dziwne do tej pory byłem łysy ) , poprawiam opaskę na ręce i wstaje , podchodzi żołdak i ciągnie mnie głębiej w las , nie jest dobrze . Ustawia swoich ludzi wokoło i wreszcie przedstawia się z stopnia i nazwiska i mówi że mam mieć coś dla niego . Suchość w gardle ustała , mówię mu iż podałem hasło i czekam na odzew którego nie usłyszałem , oficer nieco zmieszany mówi że przyprowadzi kogoś kogo poznam . woła coś po niemiecku , przybiega żołnierz , klęka , poznaje jednego z moich nocnych gości , mówię ponownie hasło tamten czerwienieje i mówi że ... zapomniał . jego dowódca mało nie zakrztusił się własną śliną , strzela piorunami z oczu , podaję alternatywne hasło , jest odpowiedÂź , wszyscy oddychamy z ulga , palce opuścili ze spustów . Wreszcie dowiaduję się co chcą ode mnie żołdacy . Mam rozpoznać jakimi siłami dysponuje policja i wojsko oraz unieszkodliwić radio ale tak by można było nadawać gdy Niemcy opanują stację . Wyznaczają mi kolejny punkt spotkania już blisko naszego miasta . w tym czasie podchodzi jeden z niemieckich żołnierzy i coś melduje swojemu dowódcy ten jednym cichym wrzaskiem wygania go na pozycje , po chwili idzie dwóch kolejnych , krótki warkliwy rozkaz i zdmuchnęło ich za drzewa . Oj qrwa , ekipa bardzo karna , i dobrze uzbrojona będzie bardzo Âźle jak wlezą do Swardzbaldu . Puścili mnie wreszcie , znikam szybko by się nie rozmyślili , jeden z nich coś za bardzo mi się przygląda . Po 30 minutach ląduję i idę do radia
w drodze powrotnej zauważyłem blisko miasta ruch na dole , okazało się że to nasze wojsko tam działa , ląduje na najbliższej polance , jeden z nich podchodzi , sprawdza moje papiery , pytam o dowódcę , pokazuje który to , podchodzę , wyciągam glejt i karze mu przeczytać , żołnierz czyta ale nie robi to na nim takiego wrażenia jak na zastępcy dowódcy , pytam czy zrozumiał co tam pisze , mówi że tak i dalej spokojnie żuje gumę . Mówię mu że podlega teraz mnie jako wyższemu stopniem , ok. – i dalej spokojnie żuje gumę , nosz qrwa chyba jednak facet mnie nie rozumie . przekazuje mu informację że o konkretnej godzinie ma być w punkcie v1 tam będę miał spotkanie z niemieckimi spadochroniarzami , mają mnie osłaniać , nie mogą nawiązywać walki muszą ich śledzić aż do rogatek miasta . Ok. – i żuje gume , ruch ręką na swoich i poszli zostawiając mnie koło śmigłowca z ogłupiała miną
W radiu ruch na całego , znowu szef Policji się pląta , za to nie ma naszego Carla i to już 2 godziny , Eldo się wkurza bo nie ma kawy , pracownik jego gdzieś polazł i nic nie powiedział , policjant za bardzo się tu pląta, po chwili przyszli żołnierze z zastępcą komendanta i zaczynają wypytywać o przemyt alkoholu , Eldo się oburza , chce ich wyrzucić z radia , ja zaczynam się tłumaczyć i coś tam bełkotać o łapówce ( cholera czyżby znaleÂźli moje kanistry i miejsce „pochówku” mojego kolegi ?? )o dziwo zastępca podejmuje temat łapówki , ale przychodzi dowódca policji , szybko zwąchał pieniądze , wygania żołnierzy na patrol a ode mnie chce kasę , jawnie już , to przekupna szuja .
Chciałem go zwerbować do pomocy ale jednak za bardzo łasy na kasę jest , musze zaciągnąć Eldo za jakiś róg budynku i przedstawić mu mój plan zaaresztowania go i chwilowego przejęcia radia ale nie mogę bossa jeszcze rozgryÂźć . Przychodzi Carlos , Eldo beszta go , chce go zwalniać , drze po nim jape , Carlos odchodzi z nim na bok , ja idę w stronę śmigła , Eldo drze ryja coraz głośniej . O co mu chodzi przecież to tylko 2 godziny nie było gościa . Po jakimś czasie Carlos znika z dowódcą policji . Ja idę porozmawiać z Eldo ten jest wściekły i przerażony , mówi coś o jakiejś kompromitacji , o rodzinie , o końcu wszystkiego . Nie wiem o co chodzi . Podchodzi Carlos – coraz bardziej wkurwia manie ten typek , czekam Tylko aż pójdzie na komisariat z granatem i zaraz szepnę w eter z satysfakcja : igloo
Carlos podstawia mi pod nos zdjęcie , mówi że ma więcej uuuu nasza rozbierana sesja z klubu dla gejów , to cwaniak , zagiął mnie . Mówi że ma mnie w garści potrzebuje dużo kasy na łapówki , że jak coś wykombinuję to zdjęcia wypłyną na wierzch , mówi że pathfinderzy mi nie wierzą , pyta jakie dali mi zadania . Mówię mu co mam zrobić , okazuje się iż on ma nieco inne , próbujemy razem wykombinować co mają za zadanie nasi „niemieccy koledzy „ Carlos mówi iż ma w garści komendanta policji , każe mu wyprowadzić z miasta policjantów , i jak mu dam kasę to przekupi zastępcę i wiele od niego się dowie . Daję mu połowę gotówki którą mam i sam idę do zastępcy by mu przekazać by nie zabijał gościa który przyjdzie wysadzić skład ammo tylko musi go aresztować
Przychodzi do mnie komendant policji i ... pyta czy mam coś wspólnego z którąś agencją rządową bo on ma takie informacje ? pytam czego on chce , facet mówi że jest szantażowany , że zagrożone jest jego małżeństwo , jego kariera i wszystko co ma . Pytam się go czy ma jakichś pewnych ludzi , mówi że ma dwóch młodych policjantów od niedawna w mieście i że są lojalni , więc będę mógł ci pomóc – mówię .
Idę do radia bo coś zamilkło , w środku jest tylko Carlos i nic więcej , porozwalane papiery , brak aparatury radiowej i brak Eldo . Carlos pyta mnie o co tu chodzi gdzie jest Eldo , sam jestem zdziwiony ( mój plan kolejny raz spalił na panewce ) . Uciekł ? , porwali go ? Musimy go szukać obu nam na tym zależy , wyciągamy ukrytą broń , idziemy jego śladami , mam przeczucie że Carlos mnie rozszyfrował , i razem z Eldo przygotował na mnie zasadzkę , niby wie gdzie on uciekł , prowadzi jego śladami , oj nie jest dobrze , podchodzimy do rozbitego starego bunkra , Carlos karze mi go sprawdzić , jego lufa dziwnie jest skierowana w moją stronę . No to po mnie , czym się zdradziłem , jasny gwint , wchodzę po stopniach na dół i czekam na strzał w tył głowy ( ja piernicze gdzie są te kaski od Kufla teraz by mi się przydał , przecież z tej odległości będzie bolało jak diabli ). Wchodzę do bunkra – pusto nie ma Eldo z garotą i lubieżnym uśmiechem , uff , wyłażę z bunkra i mówię że go tu nie ma Carlos opuszcza lufę ( uff ) i jest szczerze zdziwiony , Idziemy dalej , Carlos próbuje nawiązać kontakt z Niemcami ja nadaję na radio iż poszukujemy szefa rozgłośni radiowej i oferujemy nagrodę za informacje gdzie jest nasz boss . Szef Policji wzywa nas na lotnisko . Idziemy tam mówi iż ze względów osobistych oddaje władzę w ręce zastępcy który jest zwierzchnikiem armii i ten zarządza mobilizacje , my jako milicja podlegamy właśnie zastępcy . Zanim się zorientowaliśmy zastępca aresztował Carlosa za szpiegostwo , w czasie mobilizacji jest tylko jedna kara . Policjanci wprowadzają go do pomieszczeń lotniska , Carlos się stawia , grozi zastępcy że to już jego koniec . Ja staram się przekonać zastępcę iż muszę uwolnić Carlosa bo to moja jedyna gwarancja u Niemców , on przekona ich iż jestem wiarygodny i dzięki temu będę miał możliwość dalszego działania . Z niechęcią zastępca zgadza się na mój plan , komendant mnie popiera , wycofują policjantów ( idą umacniać posterunek policji przed atakiem ) ja idę do Carlosa , mówię mu że zapadł wyrok na niego że musi uciekać , wyprowadzam go za mury lotniska i uwalniam , mówię mu iż ma się spotkać z Niemcami na v1 ( mam nadzieje że wojsko już tam jest )
Lecę na poszukiwania Eldo , wylądowałem blisko v1 i czekam na kontakt , leżę w krzakach , ktoś podchodzi , to Carlos , zmęczony ale cały , ma broń ale nie ma radia a więc nie ma łączności z Niemcami . w Eterze słychać jak go wywołują , melduje im że Carlos jest spalony , że ja mam wszystkie informacje , że Eldo razem z radiem uciekł , każą mi znikać z punktu bo jest pod obserwacją wojska ( nie wiedziałem iż Carlos przekazał Niemcom hasła , i częstotliwości i dlatego nasi wojacy postrzelali się na v1 z Niemcami )Kazali iść Carlosowi do p7 mnie wracać do miasta . Wysyłam Carlosa na p17 jak najdalej od Niemców , sam ląduję w mieście . Ulice puste, cisza , w zalesionej części miasta blisko stacji volvo widzę przyczajonego komendanta policji , celuje w kierunku rozgłośni radia . Idę tam , w środku spadochroniarze niemieccy , zgarniają Mie do środka , wszystkie okna obstawione , gotują się do szturmu . Ich dowódca wściekły że nie ma radia ,jest mu bardzo potrzebne , ja przekazuje im informacje o Carlosie , o posterunkach w mieście ( i tak mają wszystkie te informacje ) , któryś z żołnierzy proponuje by bronili się tu , dowódca szybko analizuje sytuacje , wcielają mnie do swoich szeregów , ja mówię że pójdę rozwalić od środka posterunek , mam duży ładunek od Carlosa ( mógłbym naszym przekazać informacje o ilości żołnierzy . Niestety niemiecki nasłuch melduje że nasze wojsko ma mnie za zdrajcę i jest na mnie wyrok , mają Eldo . No to zostałem sam , nie mam łączności z policjantami , wojsko i policja powoli otaczają stację , Niemcy wysyłają trzech do walki pozostałych dowódca ustawia w szyk , mają zając posterunek policji , coraz więcej strzałów , Niemcy z budynku już też strzelają , każdy zajęty walką nie zwracają na mnie uwagi , podchodzę do leżącej ładownicy wyciągam pierwszy lepszy magazynek , przy oknie jeden ze spadochroniarzy strzela w kierunku parku , podchodzę i wbijam mu nóż w gardło , osuwa się zdziwiony , jego oczy robią się wielkie , charkocze , nie może mówić ani krzyczeć , w drzwiach tyłem do mnie stoi jedyna kobieta –spadochroniarz , ich łącznościowiec , jej również podrzynam gardło . Pozostali Niemcy przed budynkiem zajęci walką , strzelam małymi seriami w ich kierunku ,strzały padają z każdej strony więc trudno się zorientować kto ich właściwie zabija , mam na celowniku rosłego Niemca – oj na tego poluję już od nocnych godzin , to ten co hasła zapomniał . Krótka seria ( to za myśliwych ) cholera dwa smugowe poleciały , już wiadomo więc kto strzela ( tak to jest gdy bierze się byle jaki magazynek ) do budynku biegnie dowódca niemieckich żołnierzy krótka seria w nogi , pada , zdziwiony patrzy w moim kierunku z satysfakcją mówię mu że jestem oficerem wywiadu nie tylko niemieckim szpiegiem .
W oknie lufa kaemu , widzę łeb zamaskowany szefa policji , krzyczę że budynek opanowany , wszędzie w około nasi żołnierze , krzyczą bym się poddał i wyszedł z rekami do góry , przekrzykuję ich że jestem oficerem wywiadu , że ode mnie dostawali rozkazy , nie pomaga , strzelają , wychodzę z rękami do góry , dobiegają , rzucają mnie o ziemię , kopia w moją broń , przeszukują , chcę pokazać im moje pełnomocnictwa , nie chcą mnie słuchać , szarpią , obok ranny Niemiec z satysfakcją patrzy jak mnie oklepują , jego uśmiech przez łzy bólu jest wymowny , po chwili dostaję kolbą w głowę... ciemność ... z omdlenia wyciąga mnie głos z radia , odczytuje jakieś przemówienie – chyba jednak wygraliśmy , ponownie omdlewam .
Ocknąłem się gdy w około wszyscy wiwatowali , robimy wspólne zdjęcia do gazety , razem z niemieckimi spadochroniarzami i tymi martwymi i jeńcami , ktoś litościwie podaje mi manierkę . Słyszę głos jednego z Niemców „ następnym razem jak przylezie do nas jakiś koleś z Południa najpierw go zabijemy potem będziemy pytać kim jest
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Feldgrau » 2013-02-19, 13:01

Kunduz 22.01.2012
LOKmilsim przybył do Kunduz dwoma nie opancerzonymi Hamvi , po chwili nadciągnęły pozostałe oddziały . Przygotowanie do misji , sprawdzanie sprzętu itd. . Bolek sprawdza czy każdy ma wgrane odpowiednie częstotliwości do swoich radyjek , Ja prowadzę mini odprawę z LOKmilsim . wszystko to przy kropiącym deszczu .
Wreszcie przestało kropić – ale zaczęło lać J .
Pol zarządził odprawę – omawia strategie i zadania dla poszczególnych grup.
My dostajemy odcinek północno – zachodni , podejrzenie jest że na naszym terenie jest hq talibów a obiekt A ( cegielnia ) jest już przez nich zajęta . Mamy odszukać jedynego ocalałego zwiadowcę i dostarczyć go do punktu ewakuacji .
Inne grupy podobnie .
Ruszamy – sekcja Ediego idzie pierwsza , moja zaraz za nimi . Prowadzi Przemo_k . Przedzieramy się skrajem małego lasku , ślisko , mokro , na radyjku cały czas słyszę jak sztab ( Oscar) nadaje do poszczególnych grup , na drugiej fali mam swoich , krótkie zwięzłe komunikaty , grupa idzie idealnie jak na wielu treningach . W oddali widać cegielnie – w oknach na piętrze poruszające się postaci . na razie wszystko idzie idealnie . Podchodzimy blisko cegielni przed nami już otwarta przestrzeń , Oskar nadaje by przejść do fazy drugiej ( trzeba zdobyć cegielnie – tam najprawdopodobniej jest nasz zwiadowca )
„Zulu , Zulu tu Oskar , za ile możecie odpoczywać „ „Oskar , Oskar tu Zulu do odpoczynku pięć minut „ A więc za 5 minut atakujemy – budynek nie rozpoznany wiemy że na piętrze ktoś jest , w ruinach obok cegielni też ktoś się pląta . dostajemy ogień z boku – sekcja Eddiego nawiązała kontakt ogniowy , Oskar dał rozkaz do odpoczynku a więc wszystkie grupy ruszyły do ataku . Nie wiem jaki jest status mojej sekcji czerwonej bo są za górką i ktoś tam strzela ale nie mogę tam iść z pomocą bo musimy atakować budynek z naszej strony . Rozkazuje sekcji niebieskiej atakować . Bolek i Gebel ruszyli ja za nimi – dostajemy serie z boku z ruin budynku . Widzę jak Gebel przebiega koło jakichś wysokich krzaków /drzewek za nim Bolek tam jakiś rów czy woda – Âźle się przedzierać ale ja strzelam w te ruinki i w okna cegielni a im karze tamtędy atakować . Dostałem w nogę leżę za jakimś mini murkiem z cegieł i strzela . Słyszę wrzask Gebela – dostał . Bolek strzela się z jakimś talibem , nadciąga sekcja Eddiego . Ja dostaje drugi postrzał a więc KIA , zakładam kamizelkę na łeb i ... leże dalej bo nie mogę się podnieść koło mnie jest Przemo k i strzela a do niego i ci z cegielni i jeden z talibów którzy podszedł blisko przy tych krzakach – nie mogę nic podpowiadać , zakryłem rękami głowę bo kulki śmigały jakoś za blisko mojego trupa . Przemo_k oberwał , pozostali LOKowcy również „polegli w boju”. Wracamy do Hq . 30 minut kary , szykujemy się do wyjścia . Wracają pozostałe oddziały . Kolejna odprawa – każdy z ic grup składa relacje ze swojego terenu . Ustalamy kolejne zadania . Moja grupa idzie w ten sam teren przygotowujemy się do przejęcia kontroli nad obiektem A . Zwiadowca został przez ISAF odbity i dostarczony do punktu ewakuacji , są szanse na szybkie zajęcie punku A , musimy zdobyć kody do rozbrojenia bomby która jest w cegielni w tym celu trzeba pojmać jednego z talibów który tek kody posiada . Ruszamy . Moja grupa idzie w tyralierę – sprawdzamy czy nie ma w pobliżu naszego hq jakiegoś zwiadowcy talibów . Potem przechodzimy już w szyk patrolowy i zbliżamy się do obiektu A . Nasza misja – podejść pod obiekt A jeśli możliwe to go zająć i oczekiwać na kody do bomby jeśli obiekt jest zajęty zająć dogodne miejsce i czekać . Obiekt okazał się zajęty a my podeszliśmy prawie pod hq przeciwnika tam krótka wymiana ognia gdy zorientowaliśmy się że to hq wycofaliśmy się . w pobliżu były ścieżki wydeptane przez talibów którymi przechodzili do cegielni . Rozłożyłem swoją grupę w pobliżu tych ścieżek i czekałem na jakąś zdobycz . Najpierw napatoczył się fotograf , ale ten był w kamizelce , potem przyszedł kolega z kamerą ten w pałatce i poszła w niego seria na szczęście nie trafiona . Słyszałem szept Gebela jak mogłem nie trafić z 5 metrów . kolega pokręcił się nakręcił kilka ujęć . my obserwowaliśmy hq talibów a za naszymi plecami trwała walka , wrzaski były takie jakby to była walka wręcz – no ostro tam się nasi zabawiają , dostałem rozkaz od Oskar by wysłać tam pomoc – poszła sekcja Eddiego . My mamy kontakt – samotny strzelec chodzi blisko hq talibów . Bolek ma ochotę posłać mu serię , ja w radyjku słyszę naszego Romeo że gdzieś tu jest . Każę mu podnieść rękę – koleś na muszce Bolkowego kałacha podnosi rękę – to nasz zwiadowca Bolek z kwaśną miną rezygnuje z rozstrzelania „podejrzanie kręcącego się taliba „ . Zabieram swoją sekcję i idziemy w kierunku drogi tam gdzie nasza druga sekcja i ostatnia bitwa . po drodze wyłoniło się 3 ludzi widzimy białe opaski na rękawach wyglądają na naszych krzyczę hasło w odpowiedzi seria , no cóż odpowiadamy tym samym i cofamy się w krzaki , ostrzeliwujemy się nawzajem trochę ale ja mam przeświadczenie że to jednak nasi . Ustawiłem Gebela jako obserwatora cofam się by odszukać resztę w oddali z za pagórka wyłania się łeb w masce za nim ktoś w białym kombinezonie wiem że to Jozzy więc nadaje by nie strzelali , nie słyszą widzę jak kolega w masce chce strzelać , nadal nadaję do nich , Nadbiega Bolek i woła że oni nie słyszą bo ja nadaje na naszym wewnętrznym kanale . Uff mało brakowało .
Część grup wraca do hq my zostajemy w pobliżu hq talibów i czekamy na kolejne rozkazy . mokro i trochę nudno . dołączą do nas dwóch kolegów Robali i potem nasz zwiadowca . jest nas dziewięciu .Pada . Szykujemy się do głównego ataku ,opanowania cegielni i rozbrojenia bomby . rozstawieni jesteśmy w trójkąt , sekcja Eddiego po lewej od drużki , moja po prawej Robale na dole bliżej „strefy wyjściowej” do ataku . z hq talibów wychodzi jeden i idzie do cegielni ledwo pojawił się na drodze , nasza seria , talib biegnie – krzaki Âźle się strzela , druga seria od strony Eddiego ale zaraz słychać prrryyy , koniec gazu w markerze . dopiero ktoś z Robali kończy co myśmy zaczęli . Kolejny talib idzie już na około – za nim poszedł Bolek jako wsparcie Gebel .
Przychodzi rozkaz do ataku , grupy są już na miejscach , my mamy wspomóc Robale przy ataku na ruinki . ściągam obie sekcje – słychać strzały . atakujemy . Z ruin ktoś strzela z okna chłopaki atakują od strony skarpy ja wychodzę w bok i przykrywam okno „ogniem” nasi podchodzą . Bolek chce bym dał zasłonę dymną . odbezpieczam granat dymny wstaję by rzucić i dostaję w nogę , rzucam ale zamiast daleko to jakoś za blisko zaraz za naszymi chłopakami . Zakładam opatrunek . podchodzę pod ruinki – są w naszych rękach . edi na flance , ja za ruinami , 3 naszych w środku . Przemo_k dostał w marker więc nie ma czym strzelać . Ja strzelam zza ruinek w cegielnie po chwili drugi postrzał w drugą nogę ( w hq okazało się że i w głowę ale nawet nie czułem ). Zakładam kamizelkę , mojego markera bierze Przemo_k i idzie się bić ja stoję i obserwuje chwile . Edi sam na rogu , Bolek szarpie się z zapaleniem racy , wszystko przemokło nie chce się odpalić . Jeden z talibów wpada do budynku trafił chyba Gebela , zdjął go Edi . Na radyjku nadaje do mnie Jozzy że są po drugiej stronie budynku i możemy razem atakować – jestem martwy nic nie mogę odpowiedzieć . Idę do hq , po drodze spotykam „martwego” Skorpiona . Nasi atakują Cegielnie . Potem dowiedziałem się że się udało . Bomba rozbrojona . Dla nas koniec gry
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Następna strona

Powrót do CZYTELNIA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości