2012.07.22 Milsim/LARP

Apokalipsa według Pana Michała

Moderator: Pmk

Postprzez Majster JH » 2012-07-22, 19:34

Normalnie ręczna wyrzutnia wypas - ale lotnisko samoloty normalnie mogła być jazda ... ha ha ha

Wielkie dzięki za fajną zabawę i gratki dla Orga .
http://www.youtube.com/watch?v=JD4HtaIqOn0


S -III, IV, V, VI, VII, IX, X, XII,XIII, XIV, XVI, OPTIMI, B20
Avatar użytkownika
Majster JH
 
Posty: 285
Dołączył(a): 2008-03-20, 14:54
Lokalizacja: Bielsko - Biała

Postprzez kufel_wro » 2012-07-23, 02:20

A mnie tam nie było... żAL.PL
Saltus VIII,XI; Unit 01,03,04,06; Milsim48h 2012; Blackops I,II,III; Igła I,II; KASKADA; ZAPAD; GreenCoat II; AEGIS 2015,2017,SpecOps; MA2017

Obrazek
Avatar użytkownika
kufel_wro
Administrator
 
Posty: 2901
Dołączył(a): 2009-06-28, 22:03
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez KubaHT » 2012-07-23, 06:52

Dzięki wielkie za dobrą zabawę, jeśli ktoś znalazł zielony szal snajperski i fata czarnego 50 to proszę o info
Saltus XII,XIII
Avatar użytkownika
KubaHT
 
Posty: 5
Dołączył(a): 2012-03-13, 21:12
Lokalizacja: łódÂź

Postprzez Feldgrau » 2012-07-23, 08:04

Znalazłem fata czarnego ale 100 kę w budynku bazy lotniska - kto zostawił ?
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Edi » 2012-07-23, 08:14

Panowie dzięki za gre.
Wraz z "synem" bawiliśmy się świetnie.
Edi
 

Postprzez Kicia » 2012-07-23, 10:00

Cantralnoarmiejcy (Horse Team, Falcon Team i łosie) dziękują za grę. świetny scenariusz, dynamiczny, toczący się własnym życiem, wyszło to naprawdę znakomicie.

Zgodnie z prośbą PMK pobieżnie przedstawiam nasze działania:

15:30 na miejscu
16:30 wyjście w teren
od 16:30 do 22:30 penetrowaliśmy wschodnią część terenu (punkty V). znaleziono skłądy amunicyjne, szpital, złoto, ID PKLO
23:00 spotkanie z Croftem
01:00 spotkanie z Chorążym C (w międzyczasie mała drzemka pod sosenkami) - kolejne spotkanie o 7:00
02:00 drzemka pod karzakmi sąsiadującymi z krzakami w których drzemali strzelcy - kolejne spotkanie o 9:00
04:00 spotkanie ze Strzelcami
ok. 4:15 spotkaliśmy w terenie Crofta i Chorążego - dowiedzieliśmy się kim są strzelcy i zapadł na nich wyrok.
od świtu do 6:40 penetrowaliśmy teren zachodni (punkty P), zanleziono pieniądze, skład amunicji, złoto, oraz rozpoznaliśmy teren lotniska (które w owym czasie było zupełnie puste.
07:00 czekamy na spotkanie z Chorążym C w umówionym punkcie. spotkanie nie doszło do skutku, podobno chorąży miał "ogon".
08:30 zastawiliśmy zasadzkę na Strzelców w umówionym wcześniej miejscu spotkania. Niestety nie pojawili się.
ok. 9:30 podjęliśmy Majstra i wspólnie operowaliśmy na terenie wschodnim. ścigaliśmy z nadzieją na ustawienie zasadzki za grupą która wydawała nam się patrolem Kongijczyków, a okazało się że byli to PKLO szukający ID.
10:30 spotkanie z 2 cywilami (póÂźniej się okazało że jeden z nich to potancjalny nawigator - Edi o ile pamiętam)
11:00 spotkanie PKLO - wskazaliśmy im miejsce gdzie PMK zostawił im ID, umówiliśmy się na kontakt radiowy.
11:30 spotkaliśmy Crofta, domówiliśmy się na temat wspólnego działania aby zorganizować transport, zdecydowaliśmy o kolejnej zasadzce na Strzelców podczas ich spotkania z Croftem
12:40 spotkanie Crofta ze Strzelcami + zasadzkia - byli tym razem zbyt ostrzożni i nic z zasadzki nie wyszło...
13:00 - 13:15 - spotkanie z Chorążym - uzgodnienia finalne co do ceny i organizacji wylotu. Nakrył nas na spotkani patrol lotniczy - kontakt tylko wzrokowy.
do godz. 14:30 przemieszczaliśmy się na pozycje wyjściowe do infiltracji lotniska, obchodząc je od południa.
14:30 infiltracja lotniska - na początku szło dobrze, weszliśmy niezauważeni, wysłałem VojciechA i Majstra na rozpoznanie "wieży". Gdy podeszli blisko w środku zaczęła się strzelanina. wydawało się że to nasz zwiad jest ostrzeliwany więc ruszyłem wszystkich do walki. Strzały w "wieży" te wzbudziły zainteresowanie wartowników lotniska i musieliśmy działać "na dwa fronty", co w sumie się udało i przegoniliśmy wartowników oczyszczając północną część lotniska i podeszliśmy do wieży aby wesprzeć nasz zwiad. Tu zaczęła się pełna bitwa, każdy strzelał do każdego niemalże, bo się okazało że na teren weszli PKLO i zaczęli strzelać i do Kongijczykó i do nas. W miedzyczasie zastrzelono pilota i pzostało nam już tylko drogo sprzedać nasze życia...
W trakcie walki Croft oraz jeden z rannych kontraktorów wycofali się z terenu i... byli to jedni z nielicznych którzy przeżyli rzeÂź na lotnisku. Teraz ukrywają się gdzieś na terenie Kongo mając na pocieszenie 2 sztaby złota....
Live FREE or DIE !!!

www.horseteam.info
Avatar użytkownika
Kicia
 
Posty: 11
Dołączył(a): 2011-01-26, 11:30
Lokalizacja: Bukowiec (łódÂź)

Postprzez Feldgrau » 2012-07-23, 16:50

„Larp oczami Mauru Zumbacha „
Dla mnie gra rozpoczęła się dużo wcześniej , już w fazie planowania PMK dzwonił z różnymi rewelacjami , nowinkami ( jak budowa SAMAa) , byłem również koordynatorem między AP a zomo team , z każdym dniem planowanie nabierało barw i zapowiadała się świetna gra . Na odprawie dwa dni przed grą dane mi było zerknąć na ogrom pracy jaką org włożył w to by grało nam się klimatycznie i sympatycznie . Ja jako Mauru Zumbach cywilny pilot miałem swoje zadania do wykonania i org powiedział mi tylko to co powinienem wiedzieć . Mailem otrzymałem koordynaty na swojego nawigatora , nr telefonu i hasło . Dzień przed rozpoczęciem gry zadzwoniłem i po weryfikacji hasła ustaliliśmy częstotliwości i godzinne seansu łączności na dzień następny.
Dla mnie gra w polu rozpoczęła się od godziny 0700 gdy dotarłem do bazy lotniczej . ale cześć chłopaków ganiała polesie już w nocy , co musieli robić , z kim się spotykać kogo przekupić to już muszą opowiedzieć sami . Rozpocząłem przeistaczanie swojego Samuraia na „samolot transportowy „ i oczekiwałem na przybycie Dominika i kolegów z GIWS jako ochronę lotniska . O godzinie 0800 nawiązałem łączność z Edim i otrzymałem od niego informacje gdzie schowane są w terenie mapy którymi będziemy się posługiwali . Pierwszy mój „lot” zapowiadał się na godzinę 0900 ale bez nawigatora który utknął gdzieś w buszu Konga ze swoimi zadaniami . zapowiadało się na to iż zgarnę go z lotniska polowego dopiero po 1200 chyba że wcześniej kupie mapy z rozmieszczeniem artylerii które to Edi miał zdobyć w terenie . W tym czasie przybył Dominik z kolegami rozpoczęli od razu „służbę” na lotnisku oraz PMK i grupy „żołdaków” . W trakcie odprawy którą przeprowadził PMK podszedł do mnie Przemo który trafił również na lotnisko i chciał lecieć na patrol , kazałem mu wypełnić dokumentacje „lotniczą” ale ku mojemu zaskoczeniu on wyjął plik banknotów i powiedział że płaci za to byśmy lecieli i bym nie zadawał pytań . OK. , załadowałem jego i dwóch jego ludzi do „ładowni transportowca” zrobiłem krótkie szkolenie spadochronowe , dostałem zgodę na start więc po krótkim kołowaniu na pas „wystartowaliśmy „ przy dÂźwiękach muzyki Wagnera. Lot i skok przebiegł dość sprawnie przy wlatywaniu na teren bazy autoryzacja , lądowanie i kolejna grupa ładuje się na pokład . Ponowny wylot i tak przez parę godzin . W słuchawkach przeplatają się komunikaty z bazy , grup z terenu to Kmicic woła Zagłobę to Zagłoba bazę w bazie Dominik wywołuję trzypiątkę a w miedzy czasie ja nadaję do Ediego . wszystko to 350 metrów od prawdziwego cywilnego lotniska które ma chyba nasłuch na większość pasm w „eterze”. Na dodatek na początku gry podszedł jakiś cywil i oznajmił że właśnie na tym terenie będzie również grała ekipa ASG niby nastąpił podział terenu i wszyscy gracze zostali powiadomieni o tym fakcie ale tak naprawdę to ile jest ekip w lesie i kto gra w naszego LARPa wie tylko PMK i jako nie wierzyłem w to iż nie dojdzie do małej wpadki i nasi zmęczeni łazikowaniem po lesie nie odstrzelą kogoś z ASG bo i tamci mieli swoje klamki i byli umundurowani . Ja sam mało nie rozjechałem jednego ASGeja przypadkowo i coś czułem że pod koniec dnia trzeba będzie z kolegami z ASG wychylić kilka browarków dla ugody . Tymczasem w bazie naszej ruch jak to w bazie wojskowej , patrole , przemieszczające się grupy umundurowanych kolesi z zielonymi identyfikatorami . w terenie gdy „latałem” również nasi „zieloni” , wroga coś nie widać . Jak się okazało potem byli i obserwowali .
Wreszcie mam kontakt z Edim , mogę do odebrać z lotniska polowego , nadleciałem , w eterze usłyszałem ż mnie widzi i zaraz będzie wraz z jednym gościem na lotnisku . po „wylądowaniu przy kręcących się śmigłach „ wyszedłem uzbrojony na trawiasty pas lotniska i widzę że w moim kierunku idzie jakiś jegomość – wycelowałem i kazałem mu unieść ręce w górę , nie miał żadnego ID wiec kazałem mu go pokazać , sprawdziłem miał ID niebieskie a więc cywil jak ja , okazuje się że facet chce usilnie wydostać się z Konga razem z synem i to jak najszybciej bo tu każdy uzbrojony watażka doi go z kasiory aż miło zaproponowałem mu iż za odpowiednią cenę przetransportuje go do bazy lotniczej a potem jak zapłaci wywiozę go z Konga , załadowałem ich do mojej ślicznotki i w drodze powrotnej zgłosiłem w bazie że wiozę podejrzanych kolesi . Po wylądowaniu zajęli się nimi uzbrojeni po zęby faceci z ochrony lotniska – poprosiłem tylko by mocno ich nie bili bo potrzebuje nawigatora . Podszedł do mnie jeden z Polskich Komandosów i powiedział iż zapłaci mi jeśli wywiozę go z kraju . Ustaliłem z nim cenę na 5 tyś franków od głowy i tysiak za uzbrojenie .Coraz bardziej mi się to nie podoba . Dwóch „zielonych” kombinuje jak się urwać , Edi również usilnie chce pryskać , no mogę zarobić tu niezłą kasiorę ale na razie muszę latać z gościnami z obsługi lotniska i szukać bandziorów po buszu by „opylić im trochę ołowiu „ Na lotnisku atmosfera staje się dziwna . Dominik wysłał w teren ludzi Trzypiatki , zostali tylko cywile , „goryle” Dominika i trzech przekupnych komandosów , na dodatek Kmicic domaga się dostarczenia wyrzutni rakiet na punkt . Robi się gorąco Dowódca bazy nie pozwala mi lecieć z wyrzutnią , aresztował komandosów , prowadzi z nimi jakieś szeptane rozmowy , zabrali mi pistolet , nie pozwalają mi nadawać przez radio i na dodatek Dominik strzela w moim kierunku by mnie nastraszyć . Coś mi tu wygląda na jakiś pucz albo Dominik chce przejąć władze w państwie i mając za sobą wierną armie zajął lotnisko albo zorientował się że komandosi coś knują . Podszedł do mnie Edi i pyta czy jak już jestem wystarczająco zły na nich to możemy uciekać . Szybka analiza sytuacji , ochrona bazy zajęta przesłuchiwaniem komandosów , wyrzutnia rakiet jest na lotnisku ( nikt mnie nie zestrzeli nad granicą ) , w samolocie mam ukrytą broń może zaaresztuje dowódcę lotniska i zabiorę komandosów i Ediego za jednym zamachem za bardzo grube pieniądze . Ustawili się ładnie plecami do mnie wyciągam gnata ale w tym momencie jeden z ochrony zobaczył co się święci i celuje do mnie więc jak na filmie z Hansem Klosem wale do nich z biodra nie celując , pech dostaje w głowę ale skosiłem kilku , i tu paradoks - leżą 3 metry od bazy w której mogą zostać uleczeni , jeden z nich wciąga ich do bazy i leczy ja dogorywam przy samolocie .Dominik mówi że jak nie powiem co jest grane to mnie nie opatrzą , mówię im że muszą mnie leczy bo jestem jedynym pilotem w okolicy . Leczą ale trzymają cały czas na muszcę i próbują się zorientować w sytuacji . dochodzi do dziwnej sytuacji w budynku bazy pod jedną ścianą stoją aresztowani Edi z synem i Przemo który chciał mnie przekupić i odlecieć , pod drugą stoję ja i jestem przesłuchiwany przez jednego z komandosów który też mnie wcześniej przekupił ale teraz nie wie dlaczego strzelałem a sam jest pilnowany przez ochronę bazy . Na dodatek pod bazę podchodzą jacyś uzbrojeni kolesie i zaczyna się jatka . Tylko ja wiem że pod bazę podchodzą ludzie Kmicica bo usłyszałem przez radio jak on wysyłał na lotnisko ludzi bo myślał iż jest opanowane przez siły Blue Waters ( żółte ID ) Ochrona bazy strzela do tych na zewnątrz jednocześnie pilnuje tych wewnątrz , ludzie Kmicica próbują zdobyć budynek lotniska bo myślą że tam są rebelianci na dodatek nadchodzą ci ostatni i strzelają do wszystkich – robi się rozpierducha na całego . Edi proponuje mi byśmy zdobyli broń ( jest tu kilka sztuk ) i opanowali ich od wewnątrz . Na bok zgarnia mnie Dominik i chce jakichś wyjaśnień , pomyślałem że jak ma kasiore to odlecę chociaż z nim ( nie wiedziałem że na lotnisku są już wszyscy i rozwalili by nas zanim udało by się wylecieć ) ale w tym momencie dostałem kolejny postrzał tym razem w szyje , padam , odczołguje się za filar ( nie bardzo jest się gdzie ukryć bo strzelają z każdej strony ) Edi chce by mu dali broń to im pomoże w obronie ( nie wiem czy mówi prawdę ) dostaje gnata , obok mnie ranny Fleming szuka medyka – ja dogorywam, nikt mi nie pomaga – po 5 minutach jako KIA wychodzę z budynku tu na zewnątrz ostrzelany mój samolot ( kto to domyje ) i walają się zwłoki i tych z zielonymi ID i z żółtymi i czerwonymi , czasem ktoś woła o medyka inni jeszcze strzelają , chaos . Na to wszystko nadszedł Don i z tego barachła wyprowadził Ediego i jego syna do buszu . Zebrała nas się spora grupa KIA i z dala od całego zamieszania rozpoczynają się opowieści z pola gry – nadciągają następni . Z rozmów w kuluarach wynikało z tego iż prócz Ediego z Konaga mieli wydostać się Blue Waters którzy w bazie mieli swojego człowieka ( Przemo ) który miał mnie przekupić i ich wywieÂźć , do pomocy wziął sobie dwóch komandosów ( MadRipper i Bolek ) których chciał potem odstrzelić - ci zaś też chcieli wykorzystać sytuacje i po wyeliminowaniu Przema chcieli odlecieć z Edim wykorzystując sytuacje gdy pod lotnisko przybędą Blue Waters ( by odlecieć ) i uwikłają się w walkę z ochroną lotniska z pomocą czerwonych ID . Obok mnie stali koledzy z GIWS ( to była ich chyba pierwsza gra ) i słuchali tego wszystkiego i próbowali się zorientować o co chodziło tak naprawdę . Usłyszałem jak jeden z nich mówił do drugiego : Qrwa co tu się dzieje ja ufam tylko tobie bo wczoraj razem piliśmy i ty mnie chyba nie zdradzisz :mrgreen: i to jest chyba idealne podsumowanie tej gry . Teraz PMK będzie miał niezły zgryz by wymysleś taki scenariusz który nas z tego wyplącze , bo „ Moda na sukces „ w porównaniu z tym LARPem to pikuś . Pan Pikuś .
Ostatnio edytowano 2012-07-23, 19:02 przez Feldgrau, łącznie edytowano 1 raz
" Zabij ich wszystkich a Bóg weźmie do siebie niewinnych "
Avatar użytkownika
Feldgrau
moderator
 
Posty: 6610
Dołączył(a): 2009-10-29, 20:23
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Pmk » 2012-07-23, 18:28

Ale na razie:

Kongo, 2038.07.26
Godzina 11:48

Spokój afrykańskiego poranka pod błękitnym niebem Konga przerwał ryk silnika zagłuszany przez dudniącą muzykę.
Nad wolnym od dżungli pasem ziemi sunął stary, poobijany turbośmigłowy Pilatus PC6 Turbo-Porter. Z wnętrza wylewała się bardzo, bardzo głośna muzyka. W burcie samolotu pomalowanego w fantazyjny, pstrokaty piaskowo-zielono-brązowy kamuflaż ziała dziura po urwanych drzwiach towarowych. Należało założyć – dla bezpieczeństwa – że reszta statku powietrznego jest w podobnym stanie.
Choć ten konkretny egzemplarz od dawna nie miał nic wspólnego z bezpieczeństwem…
Nagle w otworze pojawiła się sylwetka człowieka i runęła w przepaść poniżej.
I następna.
I następna…
Z trzaskiem słyszalnym nawet w zielonej gęstwinie poniżej kolejno otwierały się spadochrony. Po chwili na łące wylądowało kilku spadochroniarzy i skryło się szybko w gęstwinie.
Lądowanie obserwowała grupa żołnierzy w plamiastych mundurach. Jeden zerwał się i pobiegł zabrać panel sygnalizacyjny.
- Zumbach, Zumbach, tu Kmicic 1 – drugi z żołnierzy patrzył w ślad za oddalającą się maszyną. - Potwierdzam odbiór Zagłoby 2, wszyscy wylądowali w całości.
Do gęstwiny wrócił żołnierz z panelem sygnalizacyjnym. Sprawnymi ruchami złożył go i schował do ładownicy.
- ,,Tu Zumbach.’’ – Przez dudnienie muzyki z ledwością przebijał się głos pilota. – ,,Cała przyjemność po mojej stronie. No to pa!’’
Motor zwiększył obroty i samolot podjął mozolną wspinaczkę w błękit. Nagle silnik zakrztusił się i zgasł. Maszyna gwałtownie zanurkowała. Spadała przez chwilę w ciszy przerywanej narastającym świstem powietrza i słyszalnymi nawet na ziemi przekleństwami pilota.
Tuż nad ziemią silnik zaskoczył i błyskawicznie zwiększył obroty. Trzymany twardą ręką pilota samolot wyrównał tuz nad ziemią, z głuchym uderzeniem odbił się kołami podwozia od ziemi, po czym wzbił się w powietrze zahaczając śmigłem i podwoziem skraj zarośli. Rycząc silnikiem szybko nabierał wysokości zabierając ze sobą kawałek dżungli..
- ,,Oszzz ty stara ku..o!’’ – pilot darł się przez radio, choć dało się go słyszeć również bez jego udziału. Pomimo ryku silnika i muzyki. - ,,Ja ci zaraz, ku..a pokażę fochy!!’’
żołnierze w gęstwinie popatrzyli na siebie radośnie.
- Zumbach, bardzo dziękujemy za dobre chęci, ale wystarczy jak chłopaki wyskoczą na spadochronie. Nie ma potrzeby wysadzać ich bezpośrednio na ziemię.
Silnik zmniejszył nieco obroty i samolot wyrównał lot.
- ,,Zauważyłem jakieś gówno na oponie i chciałem to wytrzeć’’ – poprzez głośną muzykę ledwo było słychać pilota. - ,,Mam nadzieję, że nie wytarłem o któregoś z was!’’
Radio wybuchło głośnym śmiechem. Samolot wykręcił radosną beczkę i rycząc silnikiem przy akompaniamencie dudniącej muzyki zniknął z pola widzenia.
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
J.Piłsudski
Avatar użytkownika
Pmk
moderator
 
Posty: 1427
Dołączył(a): 2008-03-14, 21:55
Lokalizacja: Tychy

Postprzez Pmk » 2012-07-23, 18:32

Feld, a może wyłączyć wątek i wrzucić do LARP/AwPM - jako podsumowanie?
Pmk
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
J.Piłsudski
Avatar użytkownika
Pmk
moderator
 
Posty: 1427
Dołączył(a): 2008-03-14, 21:55
Lokalizacja: Tychy

Postprzez Pmk » 2012-07-23, 19:25

Na pytanie o co w tym chodzi – wizja była prosta.
Obrazowo: ..Dzikie gęsi’’ + ,,Air America’’.
Opowieści o najemnikach zawsze kończą się tak samo – ładują się do Dakoty.
Feld, Sugerujesz, że należy dołożyć do zestawienia ,,Modę na sukces’’?
Ale to ma chyba całkiem sporo sezonów, o odcinkach nie wspominając…
Tyle to nie dam rady pociągnąć…

Ad meritum:
1. Dwa cwaniaki (Bolek I Madriper) to nie komandosi, ale strzelcy/kombinatorzy pokładowi z Lotnictwa DRK. Prawie jak Paragraf22.
Komandosi i spadochroniarze nie uczestniczyli w machlojkach i intrygach.
No, może poza Chor C..
2. Nie ja wymyśliłem taki scenariusz, tylko okazało się, że życie przerosło najśmielsze oczekiwania.
Po prostu – tatusiowie kupują dzieciakom zabawki którymi sami chcą się bawić.
Ludkowie, którzy bawią się w painta/asg – realizują swoje krwawe żądze w bezkrwawy sposób.
A tu - intrygi, oszustwa, rabunki w biały dzień (i w nocy)…
Dobrze, że kobiet nie było :]
Spodziewałem się knucia, intryg, no może nawet rabunków – ale nie na taka skalę!
Chyba ktoś otworzył skrzynię Pandory w milsimie.
:]
Pmk
PS. Nie oglądam (-łem) Mody na sukces – może powinienem zacząć?
PPS. Panowie, proszę o uwagi odnośnie mechaniki/zasad gry – zawsze znajdzie się coś do udoskonalenia. Już widać, że jest to m.in. kwestia bazy i uzupełniania zasobów (medycznych).
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
J.Piłsudski
Avatar użytkownika
Pmk
moderator
 
Posty: 1427
Dołączył(a): 2008-03-14, 21:55
Lokalizacja: Tychy

Postprzez kufel_wro » 2012-07-23, 19:35

Pmk napisał(a):Chyba ktoś otworzył skrzynię Pandory w milsimie.
:]


Oby :mrgreen:
Saltus VIII,XI; Unit 01,03,04,06; Milsim48h 2012; Blackops I,II,III; Igła I,II; KASKADA; ZAPAD; GreenCoat II; AEGIS 2015,2017,SpecOps; MA2017

Obrazek
Avatar użytkownika
kufel_wro
Administrator
 
Posty: 2901
Dołączył(a): 2009-06-28, 22:03
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Don » 2012-07-23, 20:43

Croft David, niebieskie tło paszportu i ID. Teraz jestem cywilem. Wszystko ukladało się znakomicie, cały misterny plan aby zakończyc się powodzeniem wymagał nieco dobrej organizacji i sprytu , a przede wszystkim przywrócenia starych kontaktów.

Taaak złotko czekało cierpliwie ukryte. Szansa by zacząć wszystko od nowa, gdzieś daleko od zasranego Kongo, od obłudnej polityki korporacyjnej, od kombinacji rządowych od tego gówna w Mongoli od wszystkiego. Nowe życie.

Wystarczyło tylko ułożyć się z pilotem , znaleÂźć nawigatora i mapę, tylko tyle... no i jeszcze nie zginąć. Croft ! jeden krok od bram raju, Croft rusz dupę...
Do zmierzchu została godzina, może dwie. Ruszylem ostrożnie z obozowiska zgodnie z gps do najblizszego miejsca gzdzie ukryte było złoto. GPS, szumna nazwa na tajskiej produkcji żółte pudełeczko, ktore jedyne co dobrze pokazywalo to odleglość w metrach do celu...czasami, bo czasami "brak kontaktu z satelitą".

Gęsty Kongijski las, wilgoć jak u czarnej dziwki, wszystko byle utrudnić mi zadanie. Dam radę, nie ma wyjścia. Dotarłem do punktu P11 gdy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Sprawdzę teren, spokojnie i cicho, teraz dżungla jest moim przyjacielem i i daje mi ochronę.
Nic , powoli pod górę wydmy.
światło ! padam na glebę, serce bije mocniej od razu się budzę . Patrzę - światło pozostaje w miejscu - co za idiota świeci tak jaskrawym światłem, może to jakiś obóz? Może, a może nie - wcale nie szukam wyjaśnienia ważne, że światlo się nie przemieszcza. Zjazd po piachu na dół. obchodzę teren co chwilę nasłuchując. Zupełnie ciemno i głucho... gdzie zloto!? musi gdzieś tu być! Zasrana noc!
Włączę latarkę , muszę zaryzykować. Swiatlo ledowe omiata piach, ścianę lasu - nic dalej w gąszcz, każdy krzaczek, kupa śmieci - NIC!
cholera, wrócę tu póÂźniej teraz szybko do V14 tam spotkam się z odziałem z Blue Waters.

Ruszam przez zarośla, brnę w gąszczu kolców - ja pierdzielę , w ten sposób stracę szansę nawet by dotrzeć do umówionego punktu do rana. Myśl Croft, myśl !
pieprzyć łażenie po zaroślach , liczy się czas. Poza tym skoro zdecydowali się na spotkanie wiedząc..myśląc, że jestem spłókany to może rzeczywiscie posłała ich korporacja by ratować mi dupę...za dużo nadziei ale nie mam wyjścia. na pewno nie uda mi się podejść niezauważony, szczególnie że dotrę tam o 23:00 czyli dokladnie jak się umawialiśmy...jak doświadczenie mnie nauczylo, lepiej udawać...być bezbronnym bo udawać nie musiałem .Stara strzelba myśliwska
i 10 naboi to wszystko.
Tylko 30 % społeczeństwa jest psychopatycznymi mordercami i zabija bezbronnych. Tyle, że jeśli chodzi o tubylców to proporcje sa odwrotne. Ale oni byli z RPA, jest nadzieja, że są cywilizowani.

Jest tak ciemno, że muszę się kierować widocznym w świetle gwiazd piachem ścieżki prowadzącej przez dżunglę. Idzie mi świetnie. nie spóÂźnię się...
Polana, ja stoję na brzegu lasu, rozglądam się ...nic. Czego mogę się kurwa spodziewać, że będą stać na środku i wołać "hej przyjacielu tu!"

- Robert- mówię hasło. Okolo 20 m po mojej prawe:
-Adam - pada odzew. Ruszam w kierunku czerwonego światełka, ręce uniosłem w górę . Podszedłem.
Mierzy we mnie jedeń gość, dwóch innych obserwuje teren. Dowódca przykuca ze mna pod sołoną zarośli. Nie widzę twarzy ani ID ale ufam, że to BW

- Co planujesz? -pyta
- odlecieć stąd, poniekąd macie mi pomóc
- to się zobaczy - odpowiada - miałeś jakiś kontakt? - zapytał
- nie, gdyby nie gps to pewnie zabłądziłbym w tych ciemnościach i kurwa nawet nie wiem gdzie jestem.
Na mapie wskazał mi punkt gdzie obecnie jesteśmy.
-pomożecie mi? - pytam
- może tak, może nie. Będziemy w kontakcie- podał częstotliwość radiową - od 7:15 co godzinę będziemy cię wywoływać, spotkamy się i wymienimy informacje
- wylot jest możliwy między 1500 a 1700 jutro - mówię - do tego czasu trzeba zorganizować ewakuację. Bez kasy nie ma szans
- o to się nie martw mamy złoto..troche tu powęszyliśmy. mamy przeczesane wszystkie pkty V.
- więc jest szansa na ucieczkę - mówię.

jasna cholera , mają moje złoto muszę się śpieszyć i znaleÂźć resztę. Może blefują ... nie ma znaczenia na razie , sprawdzę na P11 i P14 tam jest na pewno i jeszcze się do niego nie dorwali. Oczywiście jeśli mówią prawdę.
vivere militare est

kom 609797147
Avatar użytkownika
Don
 
Posty: 173
Dołączył(a): 2008-07-07, 19:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez Don » 2012-07-23, 20:51

Panowie,
będę tu umieszczał kolejne odcinki!

Dla mnie LARP był rewelacja - proszę więcej o obsadzanie mnie tak ciekawymi rolami !!
nie wystrzeliłem ani jednej kulki a emocje były ogromne...ucieczka z lotniska przebiła wszystko :) z 1 towarzyszem i dwoma sztabkami !!

Dzięki PMK i serdeczne pozdrowionka dla Audytorów z RPA( Armia Centrum + Majster JH) - są naprawdę świetni
vivere militare est

kom 609797147
Avatar użytkownika
Don
 
Posty: 173
Dołączył(a): 2008-07-07, 19:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez MadRippeR » 2012-07-23, 21:08

Dzięki za rewelacyjną grę wszystkim uczestnikom, a organizatorom za stworzenie świetnego sceno. Klimat był nie do opisania, postaram się streścić troszkę nasze przygody:
Godz. 20 z minutami przybyliśmy z „trzypiątką” na miejsce, zanim poskładaliśmy nasze graty było chyba już kilka minut po 21:00. Ustaliliśmy, że idziemy na punkty poszukać kilka zapasów, kasy lub złota - naszym głównym zadaniem było przeżyć, wzbogacić się i zwiać z państwa. Miedzy 21:00 a 24:10 błądziliśmy po lesie ponieważ nasz GARMIN zawieszał, zawieszał, zawieszał, zawieszzzzał, zawieszzzzzzał kur… znów się zawiesił!!! O 24:10 stwierdziliśmy że musimy udać się na pierwsze spotkanie. Dotarliśmy tam o 24:50. Zaczailiśmy się w oczekiwaniu na nasz umówiony kontakt, w pewnym momencie za linii drzew wyłoniła się postać (było kilka minut po 1:00) prawie jak turysta, bez broni z samym radiem, latarką i GARMINEM
MadRippeR: Berlin
Croff: 1938
MadRippeR: podejdÂź tu z rękami na głowie
Crofft: Panowie, przepraszam za spóÂźnienie, ale błądziłem bo GARMIN mi się WIESZAł
Po kilku minutach rozmowy przeszukaliśmy wspólnie punkt niczego nie znajdując.
Teraz do rzeczy panie Crofft - co Pan może nam dać?
Crofft: ale mam tylko 10 tysięcy, co, mam wam je pewnie oddać? Bo chyba nie mam innego wyjścia?
MadRippeR: dokładnie, nie ma Pan wyjścia 
Po owocnej rozmowie z Panem Crofft poszliśmy szukać innych punktów, niczego nie znajdując.
O godzinie 4:00 mieliśmy kolejne spotkanie- na miejsce dotarliśmy o 3:00 i postanowiliśmy się zdrzemnąć. Godz.4:00 usłyszeliśmy rozmowy z kępy krzaków naprzeciwko nas. Okazało się, że była to grupa rebeliantów, o ile dobrze pamiętam, którą przewodził „Kicia”. Ponoć spali sobie tam od 2 godz. Umówiliśmy się na godz. 9:00 i każdy z nas poszedł w swoja stronę. Wracając z „trzypiątką” do auta zwiedziliśmy jeszcze kilka punktów. Po dojściu poszliśmy spać. Wstaliśmy po 8:00, zjedliśmy kiełbaskę z grilla, na co przyjechał w końcu Bolek, wyszliśmy o 8:45. Mieliśmy do przejścia około 1,7km
MadRippeR: Bolek kur… spóÂźniliśmy się przez ciebie, jest 9:10 a mieliśmy być o 9:00 kurr…
Do spotkania nie doszło. Po drodze mieliśmy jakiś kontakt wzrokowy ze sporą grupką. Szybkim marszem udaliśmy się na lotnisko. Po drodze spotkaliśmy Pana Croffta, umówiliśmy się na godz. 13:00 w celu przekazania mapy i ustalenia szczegółów na temat ewentualnej ewakuacji z państwa i dowiedzieliśmy się od Niego ze grupa rebeliantów wydała na nas wyrok.
MadRippeR: Bolek dzięki że się spóÂźniłeś gdyby doszło do spotkania już byśmy nie żyli
Dotarliśmy w końcu na lotnisko i tu spokój. Przed 13:00 kombinowaliśmy z Bolkiem jak się stąd wyrwać żeby się spotkać z Crofftem
„wieża, czy możemy skoczyć do auta na kawę, od wczoraj nie spałem, a kawę mam w aucie, za 15-20 min wracamy”,
„dobra, macie 15 min”.
Szybka kawa i biegiem na spotkanie z Crofftem
Bolek: kontakt
MadRippeR: to Crofft. PodejdÂź do nas!
Crofft: nie, ja chce żyć, zostawiam wam pieniądze i odchodzę, chce tylko żyć, zostawiam i idę!
MadRippeR: PodejdÂź do nas, nic ci się nie stanie!
Bolek: coś jest nie tak, uważaj, nie podchodzimy
MadRippeR: chyba masz racje, Crofft podejdÂź, jak nie to stąd cię zabijemy, nie masz wyjścia, jak podejdziesz to się dogadamy, weÂź pieniądze i podejdÂź! - Dobra, idzie. Bolek obstawiaj prawą, ja trzymam jego.
Po chwili dostaliśmy kasę ( 15 tysięcy) za fałszywą mapę i umówiliśmy się na 15:00 w celu sfinalizowania ucieczki ( czytaj- zabić Croffta i ograbić) , a teraz biegiem na lotnisko. Tam znów cisza i spokój, od czasu do czasu było słychać tylko startujący i lądujący samolot, a z niego jakąś straszną muzykę i wrzeszczącego pilota ,,Oszzz ty stara ku..o!’’ , ,,Ja ci zaraz, ku..a pokażę fochy!!’’ Pojawił się w końcu nawigator, błysnęła nam szansa ucieczki, krótka rozmowa i nawigator jest nasz. Bolek dogadał się z pilotem.
Między 15:00-17:00 chcieliśmy wiać, spotkaliśmy na lotnisku chorążego: „panowie jest interes do zrobienia, chcecie zarobić?”
Strzelcy: Zamieniamy się w słuch
Chorąży: trzeba wywieÂźć z kraju ludzi, zrobić zamieszanie na lotnisku, ewentualnie kogoś wyeliminować po cichu, żeby ci mogli spokojnie odlecieć. Ile liczycie od głowy?
Chwila zastanowienia, Strzelcy: 20 tysięcy od głowy
Dogadaliśmy z Bolkiem, że powiemy Wieży co planuje Chorąży, zaplanujemy akacje wybicia tych ludzi, zabijemy chorążego, ograbimy go, zwiejemy z nawigatorem i pilotem. Po chwili dowódca wieży rozbroił naszą trójkę z broni, strzelił do pilota, który rozmawiał przez radio.
Dowódca: zostaw to radio i do mnie!!
Pilot: co jest kur…a? ja nic…
Dowódca: powiedziałem - do mnie
Właśnie wchodziłem do budynku żeby porozmawiać z Chorążym, kiedy usłyszałem strzał, jedna kula przeleciała mi koło nogi- co jest, co się dzieje??!! kto strzela, jasna cholera pilot rannnyyyy!!!
Potem akcja rozegrała się tak szybko, że nawet nie wiem skąd poleciały pierwsze strzelały i kto w ogóle strzelał. W głowie miałem tylko myśli jak się z stąd wydostać??? Ledwo go opatrzyli i znów pilot dostał. Upłynęło kilka może kilkanaście minut: pilot nie żyje, ciągle ktoś strzela, została nas garstka…
„panowie, zbierać się trzeba, wiać stąd”
Kule ciągle latały miedzy nami, wokół krzyki rannych ludzi, ciała martwych . Udało nam się opuścić budynek, wyczyścić okolice i ruszyć w pościg za niedobitkami.
PRZEżYłEM! Uff -i to bogatszy o kilkanaście tysięcy.



Jeśli pominąłem coś istotnego prosze o sprostowanie.
MadRippeR
 

Postprzez Pmk » 2012-07-23, 21:24

A co z 3.5?
Wpuściliście(strzelcy) go w trąbę?
Czy dalej jest w... grupie.
I coś... zarobił na tym balaganie.
Pmk
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
J.Piłsudski
Avatar użytkownika
Pmk
moderator
 
Posty: 1427
Dołączył(a): 2008-03-14, 21:55
Lokalizacja: Tychy

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do AwPM

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość